Zmiany opłat na drogach, które początkowo planowano na 1 grudnia, mają wejść w życie 1 lutego. To konsekwencja uzgodnionych z Unią Europejską zapisów w kamieniach milowych związanych z Krajowym Planem Odbudowy. Rozszerzenie płatnej sieci dróg dla pojazdów ciężkich będzie dotyczyć 645 km – głównie oddanych w ostatnich miesiącach tras szybkiego ruchu. Chodzi np. o autostradę A2 z Kałuszyna do Siedlec, trasę S3 ze Świnoujścia do okolic Wolina i z Bolkowa do Lubawki, trasę S7 z Warszawy do Tarczyna, a także o odcinki drogi krajowej nr 50, którą jeździ dużo ciężarówek. To kolejne powiększenie tej siatki po 15-miesięcznej przerwie.
Prawie 6 tysięcy km płatnych dróg
Jesienią zeszłego roku długość płatnych dróg dla ciężarówek wzrosła o ponad 1,6 tys. km. Po kolejnym rozszerzeniu sieci będziemy mieć w Polsce ok. 6 tys. km dróg krajowych objętych opłatą elektroniczną. W ten sposób obecny rząd porządkuje sytuację po zaniedbaniach poprzedników, którzy latami zwlekali z objęciem nowych dróg opłatami – wcześniej płatna siatka nie była zwiększana aż przez siedem lat. W tym czasie w mniej korzystnym położeniu byli zwłaszcza przewoźnicy kolejowi cargo, którzy wskazywali, że muszą ponosić opłaty za przejazd każdym odcinkiem torów. – W efekcie był to jeden z istotnych powodów przegrywania konkurencji o ładunki – mówi Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Padały też argumenty, że zagraniczni przewoźnicy drogowi tylko w części muszą ponosić opłaty za korzystanie z naszych tras. Tymczasem to właśnie tiry najbardziej niszczą drogi.
Jednocześnie rząd od 1 lutego zamierza dość wyraźnie, bo o ok. 40 proc., podnieść wysokość stawek tych opłat. Ministerstwo Infrastruktury wyjaśnia, że od wprowadzenia elektronicznego systemu poboru opłat w 2011 r. do 2021 r. stawki nie były podnoszone, a dopiero od początku 2022 r. następuje waloryzacja ich wysokości o wskaźnik inflacji. W tym okresie opłaty w krajach sąsiednich UE systematycznie rosły. Wysokość stawki ma zależeć od normy emisji spalin pojazdu. Przykładowo, za przejazd 1 km autostrady dla najcięższego pojazdu klasy emisji Euro 6, który nie posiada zmniejszonej emisji CO2, wyniesie ona 56 gr. Wciąż będzie jednak znacznie niższa niż w innych państwach europejskich. Dla porównania w Czechach wynosi ona równowartość 1 zł, na Słowacji 1,14 zł, w Niemczech 1,48 zł, w Austrii 2,25 zł, a na Węgrzech 2,28 zł.
Wzrosną ceny biletów
Według Furgalskiego zarówno podwyżka, jak i rozszerzenie płatnej siatki dróg nie powinny być zbyt dużym obciążeniem dla przewoźników. Michał Leman, szef Flix busa na Polskę, przyznaje jednak, że zmiana może wpłynąć na ceny biletów. – Wzrosną one nieznacznie, o 1–2 zł. I to nie od razu – mówi nasz rozmówca. Dodaje, że dla operatora podwyżka będzie bardziej dokuczliwa na trasach opierających się niemal wyłącznie na drogach szybkiego ruchu, np. z Warszawy do Szczecina.
Wpływy z elektronicznego systemu e-toll trafiają do Krajowego Funduszu Drogowego i są przeznaczane głównie na rozbudowę tras i ich utrzymanie. Dzięki skokowemu rozszerzeniu płatnej siatki dróg i znacznej podwyżce dochody te w ciągu czterech lat wzrosną ponad trzykrotnie. W 2022 r. wyniosły 2,1 mld zł, a w 2026 r. według prognoz osiągną poziom 6,9 mld zł.
Rozszerzenie płatnej siatki odbywa się teraz po 15 miesiącach przerwy, bo rząd czekał, aż uzbiera się ponad 600 km nowych tras. W wypadku choćby trasy S7 z Warszawy do Tarczyna opłaty zostaną wprowadzone niemal trzy lata po jej otwarciu dla kierowców. Zimowe rozszerzenie nie obejmie zaś odcinków, które drogowcy chcą otworzyć przed końcem tego roku, np. obwodnicy metropolii trójmiejskiej czy kolejnego odcinka A2 za Siedlcami. W efekcie może się okazać, że w roku wyborczym rządzący będą się bali wydłużać listę płatnych odcinków. Czy zatem aktualizacja nie powinna się odbywać regularnie, np. co pół roku? Wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec odpowiada, że Krajowa Administracja Skarbowa, która pobiera opłaty, musi mieć nieco więcej czasu na przygotowania techniczne do rozszerzenia systemu e-toll. ©℗