W poniedziałek doszło do precedensu. Między stroną pracowników i pracodawców Rady Dialogu Społecznego (RDS) doszło do zawarcia uchwały w sprawie wysokości wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej w 2026 r. Mimo odmiennych oczekiwań co do minimalnej jego skali – strona pracowników oczekuje co najmniej 12 proc., a pracodawców – co najmniej 5 proc. – obie zgodnie stwierdziły, że rządowy wskaźnik na poziomie 3 proc. nie odpowiada na kluczowe wyzwania, takie jak konieczność podniesienia jakości usług publicznych, zwiększenia ich dostępności i efektywności dla obywateli oraz przedsiębiorców, utrzymania konkurencyjności płac względem sektora prywatnego oraz zapewnienia potencjału instytucjonalnego administracji w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego państwa. W związku z tym wnioskują o rewizję propozycji i podwyższenie wskaźnika do adekwatnego poziomu.

Rządowa propozycja 3 proc. uznana za niewystarczającą

Uchwała, choć podjęta przez dwie z trzech stron RDS, nie jest wiążąca. A to oznacza, że piłka jest w grze. Mariusz Witczak, poseł KO, zaznacza, że po zmianie władzy podwyżki w sferze budżetowej zostały odmrożone. W 2024 r. doszło do 20 proc. wzrostu płac, a w tym roku o nieco ponad inflację. Przyznaje jednak, że na końcu zawsze jest pytanie o możliwości finansów publicznych. Wyjaśnia, że w 2023 r. mieliśmy wzrost PKB bliski zeru. Teraz wędrujemy w kierunku 4 proc. Dochody budżetowe będą pozwalały więc na pewne ruchy, ale nie można zapominać o zwiększonych wydatkach na zbrojenia oraz ochronę zdrowia. Przyznaje, że każde argumenty są przedmiotem analizy, zwłaszcza że prace nad ustawą budżetową wciąż trwają.

Norbert Kusiak, sekretarz prezydium Rady Dialogu Społecznego, reprezentujący stronę związkową, dodaje, że podwyżka płac o 1 p.p. przekłada się na wydatek rzędu 2,3 mld zł. Przy poziomie, jaki proponują pracownicy, czyli 12 proc., dałoby to kwotę niecałych 28 mld zł. To, jak zauważa, nie jest suma, która zrujnuje budżet państwa.

Co więcej, jak zauważa, coraz powszechniejsze zrozumienie zyskują argumenty wskazujące, że godziwe wynagrodzenia w sektorze publicznym nie tylko powstrzymują odpływ wykwalifikowanych pracowników do sektora prywatnego, ale także stymulują wewnętrzną konsumpcję oraz wzmacniają jakość usług publicznych i fundamenty państwa w kluczowych sektorach, takich jak bezpieczeństwo publiczne, ochrona zdrowia, sądownictwo czy edukacja. Dodatkowo, wyższe płace przekładają się na zwiększone wpływy z PIT i VAT, co w naturalny sposób wspiera budżet państwa poprzez wzrost popytu wewnętrznego i dochodów podatkowych. Na podwyżkach płac zyskają wszyscy.

Znaczenie wyższych płac dla jakości usług publicznych i gospodarki

Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, również uważa, że większa niż 3 proc. podwyżka wpłynie na poprawę jakości usług publicznych. Z kolei zdaniem Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, większy wzrost jest niezbędny, bo płace sfery budżetowej bardzo się już rozmijają z tymi w innych sektorach.

– Do tego uległy spłaszczeniu na skutek sukcesywnych wzrostów płacy minimalnej. To sprawia, że różnice w zarobkach między nowo zatrudnioną osobą a wieloletnim pracownikiem z doświadczeniem są niewielkie. To wszystko utrudnia prowadzenie polityki kadrowej, ale też stwarza zagrożenie dla sprawności państwa i jakości usług publicznych – zaznacza i wylicza, że od 2020 r. do 2025 r. skumulowany wskaźnik waloryzacji w budżetówce wyniósł 36 proc., a w płacy minimalnej 79 proc. Uważa, że jest szansa na zwiększenie rządowej propozycji, tak jak miało to miejsce w 2024 r., kiedy nie było wypracowanego wspólnego stanowiska organizacji pracowników i pracodawców. Zamiast o 4,1 proc. płace w budżetówce wzrosły o 5 proc.

– To pokazuje, że nic nie jest przesądzone. Choć na przeszkodzie mogą stać zwiększone wydatki w 2026 r. czy wszczęta procedura nadmiernego deficytu – mówi Łukasz Kozłowski.

Obie strony uważają też, że nieuwzględnienie ich stanowiska będzie poważnym ciosem dla dialogu społecznego. Będzie stanowić podważenie rangi i statusu RDS.

W sektorze budżetowym, który obejmuje administrację publiczną, edukację, służbę zdrowia i inne jednostki finansowane z budżetu państwa, pracuje ok. 3,5 mln osób w Polsce. O tym, na jaką podwyżkę można liczyć, przekonamy się już we wrześniu, gdy rząd przedstawi propozycję ustawy budżetowej na 2026 r. ©℗

ikona lupy />
Wynagrodzenia w budżetówce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe