Resort zdrowia chce poprawić dostęp do rehabilitacji leczniczej dla osób, które najbardziej jej potrzebują. I określa czas terapii ambulatoryjnej i domowej.

Nadmiar skierowań, również dla pacjentów, którzy ich nie potrzebują, brak kryteriów włączania pacjentów do rehabilitacji, udzielanie świadczeń nieadekwatnych do potrzeb, a także brak narzędzi, które pozwoliłyby zdefiniować stan kliniczny i funkcjonalny – to tylko niektóre z problemów rehabilitacji leczniczej w Polsce zdefiniowanych przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT). Pacjenci skarżą się na kolejki oraz długi czas oczekiwania na terapię. W analizie przeprowadzonej na zlecenie ministra zdrowia agencja wskazuje też na brak wymogu określenia planu rehabilitacji leczniczej, w tym brak zdefiniowania celu terapeutycznego. Bez tego trudno ocenić skuteczność leczenia.

Resort postanowił to zmienić i w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu rehabilitacji leczniczej, który trafił do konsultacji publicznych, przedstawia rozwiązania, które mają poprawić dostęp do rehabilitacji na NFZ dla tych, którzy najbardziej jej potrzebują.

Po pierwsze – wprowadza obowiązek oceny stanu pacjenta przed rozpoczęciem rehabilitacji, w jej trakcie oraz po jej zakończeniu. Ma to umożliwić ocenę skuteczności terapii, a w dalszej perspektywie także obiektywne porównanie poszczególnych placówek czy fizjoterapeutów. Po drugie zaś – doprecyzowuje czas terapii w warunkach ambulatoryjnych i domowych. W przypadku terapii w poradni to 40 dni zabiegowych z możliwością przedłużenia o kolejne 30 dni w roku kalendarzowym, a w przypadku świadczeń udzielanych w domu – 80 dni zabiegowych z możliwością przedłużenia o kolejne 80 dni w roku kalendarzowym.

Projekt rozporządzenia wprowadza także nowe definicje i ujednolica nazwy, dookreśla jednostki chorobowe według klasyfikacji ICD-10, które kwalifikują do świadczeń gwarantowanych w warunkach stacjonarnych i domowych, oraz weryfikuje niektóre wskazania do rehabilitacji w domu, np. usuwając „zaburzenie funkcji motorycznych spowodowane chorobami zwyrodnieniowymi stawów biodrowych lub kolanowych”.

Wprowadza też mechanizmy efektywnościowe, głównie na rzecz świadczeniobiorców po ostrych incydentach chorobowych lub urazach. Załącznikami do projektu są osobne rekomendacje AOTMiT dla rehabilitacji neurologicznej, kardiologicznej, ogólnoustrojowej i pulmonologicznej.

Zdaniem ortopedy Filipa Płużańskiego problem jest jednak szerszy, a zmiany, choć pożądane, nie poprawią diametralnie sytuacji pacjentów, jeśli oni sami nie wezmą odpowiedzialności za własne zdrowie.

– Obowiązek sprawozdawczości nakładany jest jedynie na podmioty, a nie ma wymagań w stosunku do pacjentów. Tymczasem czas, by każdy dorosły człowiek uświadomił sobie, że jest odpowiedzialny za własne zdrowie. Podobnie jest z rehabilitacją. Pacjenci zwykle traktują operację jako początek drogi do zdrowia, po której następuje rehabilitacja. Tymczasem rehabilitacja jest początkiem drogi przygotowującym do operacji, która powinna być traktowana jedynie jako przerwa w ćwiczeniach. Dlatego ja rozpisuję pacjentom ćwiczenia jeszcze przed zabiegiem – mówi ortopeda. Dodaje, że dziś często to lekarze dopasowują się z terminem zabiegu do terminu rehabilitacji, tymczasem powinno być odwrotnie. ©℗