Sprawą zajął się zespół ds. ubezpieczeń społecznych Rady Dialogu Społecznego. Okazuje się, że jest szansa na porozumienie pracodawców i strony związkowej w tej kwestii. Brak składki ma bowiem dotkliwe konsekwencje. Uczący się zleceniobiorcy do 26. roku życia nie podlegają ubezpieczeniu chorobowemu, nawet dobrowolnemu. Nie mają więc prawa do zasiłku macierzyńskiego. Jeśli zaś student pracujący na zleceniu ulegnie wypadkowi, nie dostanie z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych ani odszkodowania, ani renty, a jego rodzina – renty rodzinnej. Zdarzenie nie zostanie nawet uznane za wypadek przy pracy. Na starość dostanie zaś niższe świadczenie. Wysokość przyszłej emerytury zależy bowiem w dużym stopniu od pieniędzy zgromadzonych we wczesnej fazie naszej aktywności zawodowej. Brak zabezpieczenia społecznego dorabiających studentów może być niezgodny z konstytucją.
Uzgodniono, że strona związkowa przygotuje dwa warianty zmian. Pierwszy, który ma największe szanse na poparcie przez stronę pracodawców – zakładałby objęcie studentów ubezpieczeniem chorobowym i wypadkowym, drugi zaś obejmowałby pełne oskładkowanie.
– Mogę się zobowiązać, że wspólne stanowisko będzie istotnym bodźcem do rozpoczęcia prac nad zmianami – zapewnił dr hab. Sebastian Gajewski, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Przedstawiciele przedsiębiorców przekonywali, że warto zastanowić się nad dobrowolnością ubezpieczenia.
– Warto też zapytać o oskładkowanie zleceń samych studentów, bo dla nich często najważniejsze jest to, ile pieniędzy dostaną do ręki – zwrócił uwagę Robert Gwiazdowski ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
– Jestem za objęciem ubezpieczeniem. Należałoby jednak przeprowadzić badania na reprezentatywnej próbie, podając dochód bez oskładkowania i po oskładkowaniu – mówi Kewin Lewicki, przewodniczący Parlamentu Studentów RP.©℗