Zasiłek chorobowy pracownika ma opłacać wyłącznie ZUS. Taką propozycję przedstawił rząd, który powstanie na podstawie umowy koalicyjnej partii opozycyjnych. Dla pracodawców to duża zmiana, ale nie tylko na korzyść.
Obecnie przez pierwsze 33 dni niezdolności do pracy w ciągu roku kalendarzowego wynagrodzenie chorobowe wypłaca pracodawca z własnych funduszy. Chyba że pracownik skończył 50 lat, wtedy czas ten wynosi 14 dni. Po wykorzystaniu tego limitu jest wypłacany zasiłek chorobowy, który finansuje już ZUS z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Zgodnie z propozycją zmian zapisanych w umowie koalicyjnej obowiązek wypłaty świadczenia za czas choroby pracownika ma przejść całkowicie na ZUS, i to już od pierwszego dnia niezdolności do pracy.
Miliardowe wydatki
– Z punktu widzenia bezpośrednich finansów pracodawcy jest to niewątpliwie zmiana na plus. ZUS będzie płacić zasiłek od pierwszego dnia, co oznacza mniejsze obciążenie finansowe firmy z tytułu choroby pracownika i mniej obowiązków administracyjnych z tym związanych – zauważa radca prawny Łukasz Kuczkowski, partner zarządzający w kancelarii Raczkowski.
Podobnie uważa Izabela Zawacka, radca prawny z kancelarii Zawacka&Rdzeń Prawo Przedsiębiorstw i HR, która wyjaśnia, że dziś zasadniczo pracownik nabywa prawo do wynagrodzenia chorobowego oraz zasiłku po upływie 30 dni nieprzerwanego ubezpieczenia chorobowego. Tym samym pracownik zatrudniony po raz pierwszy u danego pracodawcy, o ile wcześniej nie podlegał obowiązkowemu ubezpieczeniu chorobowemu i nie następuje nieprzerwana kontynuacja tego ubezpieczenia, będzie korzystał ze świadczeń chorobowych po upływie miesiąca zatrudnienia.
– Pracodawcy zyskają więc na nowym rozwiązaniu, gdyż zaoszczędzą koszty wynagrodzenia chorobowego, które wynosi 80 proc. wynagrodzenia za pracę, jeżeli pracownik będzie niezdolny do pracy już w pierwszym miesiącu zatrudnienia – tłumaczy Zawacka i zwraca uwagę, że zmiana przepisów będzie neutralna dla pracodawców w przypadku pracowników, którzy nawiązali stosunek pracy bezpośrednio po zakończeniu poprzedniego, trwającego co najmniej miesiąc, a także gdy będą zatrudniać pracowników z co najmniej 10-letnim pracowniczym stażem pracy. W tym ostatnim przypadku bowiem obecne przepisy przewidują prawo do świadczeń chorobowych bez jakiegokolwiek okresu wyczekiwania. Jest to obecnie najliczniejsza grupa zatrudnionych.
Eksperci na podstawie danych pochodzących z Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej szacują, że w 2022 r. na wynagrodzenia chorobowe pracodawcy wydali niemal 10,9 mld zł.
Nie tylko pieniądze
Jakie inne korzyści dla pracodawców przyniesie ewentualna zmiana regulacji w zakresie L4? Ewentualne pomyłki w obliczaniu zasiłku, który dziś wylicza pracodawca, też spadną na ZUS.
Niestety, nowe rozwiązanie może również odbić się negatywnie na sytuacji pracodawców. Skoro od pierwszego dnia niezdolności do pracy pracownikowi przysługiwałby zasiłek chorobowy, a nie wynagrodzenie za czas niezdolności do pracy, może się to przyczynić do wprowadzenia zmian w organizacji przedsiębiorstwa.
– Takie zmiany mogą być przede wszystkim spowodowane praktycznymi konsekwencjami nowelizacji przepisów, to znaczy nadmiernym korzystaniem przez pracowników ze zwolnień lekarskich ze względu na wysoką dostępność teleporad oraz trudności w kontrolowaniu pracowników przebywających na krótkich, kilkudniowych zwolnieniach lekarskich. Ponadto po stronie pracodawcy mogą się pojawić dodatkowe obciążenia finansowe, wynikające z konieczności organizowania zastępstw dla nieobecnych pracowników – wyjaśnia dr Magdalena Zwolińska, partner w Kancelarii NGL Wiater.
Ale nie tylko. Łukasz Kuczkowski wylicza, że koszt nieobecności dla pracodawcy jest o wiele wyższy niż sama kwota zasiłku. Zaliczają się do niego: niewykonana praca, dodatkowe obciążenie innych pracowników (np. pracą w godzinach nadliczbowych), zawirowania w procesie pracy.
– Może to więc zachęcać pracowników do częstszych nieobecności w pracy. Z ich punktu widzenia koszt takiej choroby będzie niższy. Nie będzie bowiem obciążał ich pracodawcy. Ewentualne zwiększenie liczby dni nieobecności pracowników może mieć zatem istotne przełożenie na pracodawców i oznaczać realnie większe koszty działalności – mówi Łukasz Kuczkowski.
Większe uprawnienia kontrolne
Dlatego, jak zauważają eksperci, planowana zmiana powinna się wiązać także ze zmianą zasad kontroli zwolnień lekarskich ZUS. System powinien zostać uszczelniony, również po stronie lekarzy. Należałoby też zwiększyć uprawnienia kontrolne pracodawców w zakresie prawidłowości wykorzystywania przez pracowników zwolnień od pracy.
– Zbyt łatwo dzisiaj uzyskać zwolnienie lekarskie, szczególnie krótkotrwałe. A właśnie takie krótkotrwałe, niespodziewane i częste nieobecności negatywnie wpływają na organizację pracy. Trudno je bowiem przewidzieć i się do nich dostosować. Tylko nieuchronność wyłapywania nieuzasadnionych zwolnień i tym samym kary ograniczy ich liczbę – uważa Łukasz Kuczkowski.
Zdaniem dr Magdaleny Zwolińskiej większa liczba kontroli pozwoliłaby na ograniczenie nadużyć po stronie pracowników oraz przyczyniłaby się do ochrony pracodawców przed ponoszeniem ewentualnych dodatkowych obciążeń finansowych spowodowanych niewystarczającą dostępnością pracowników.
Wprowadzenie rozwiązania nie spowoduje natomiast dodatkowych obowiązków po stronie pracodawców, jak np. konieczności zmiany regulaminów pracy i wynagradzania. Nawet jeśli w regulaminie wynagradzania są obecne regulacje, to zostaną one zastąpione z mocy prawa nowymi przepisami. Jedyne, co muszą zrobić, to przygotować się na zmianę parametrów systemu kadrowo-płacowego typu Teta, z którego korzystają, oraz dostosować oprogramowanie do nowych realiów.
– Co innego, gdy ta zmiana zostanie połączona z propozycją Lewicy o podwyższeniu zasiłku z 80 do 100 proc. Wtedy może to oznaczać skokowy wzrost liczby zwolnień, których i ZUS, i pracodawcy mogą nie wytrzymać – uważa Łukasz Kuczkowski.
Poza tym, zdaniem ekspertów, ryzyko finansowe związane z chorobami pracowników spadnie na całe społeczeństwo. Takie rozwiązanie będzie wymagało dodatkowego dofinansowania ZUS. ©℗