Od wieloosobowych sal przez prywatny pokój w mniejszym domu aż po wynajęte za własne pieniądze i przy wsparciu UNICEF mieszkanie. A po drodze intensywne działania pracowników socjalnych nad usamodzielnieniem uchodźców, by uniknąć „wychowania” tysięcy podopiecznych pomocy społecznej.

Jeszcze zanim na Ukrainę spadły pierwsze rosyjskie bomby, Gdynia przygotowała w połowie lutego 2022 r. pierwsze 400 miejsc noclegowych w zbiorowych miejscach zakwaterowania. W pierwszych tygodniach wojny trzeba było działać błyskawicznie w warunkach kryzysu humanitarnego, dlatego samorząd rozmieszczał po kilkaset osób na dużych salach przypominających obozy dla uchodźców – łóżko przy łóżku, brak prywatności. Taka sytuacja nie mogła trwać długo. Jak mówi wiceprezydent Gdyni ds. innowacji Michał Guć, odpowiedzialny m.in. za sprawy społeczne, należało niezwłocznie podjąć działania humanizujące warunki pobytu gości.

Dać warunki powrotu do normalności

– Bardzo konsekwentnie poszliśmy w takim kierunku, żeby jak najszybciej przenosić uchodźców do coraz lepszych warunków. Z miejsc zbiorowego zakwaterowania w bardziej kameralne, do domów sąsiedzkich, Przystani, a następnie do takich miejsc jak schronisko młodzieżowe czy dom elżbietanek w Orłowie, gdzie każda rodzina miała zapewnioną intymność: własny pokój, choć jeszcze ze wspólną łazienką i kuchnią – opowiada Michał Guć.
Dopiero w takich miejscach, które dały wytchnienie ludziom z wojenną traumą i nieznajomością języka oraz obyczajów, można było zacząć strategiczne działanie – usamodzielnianie uchodźców, by uniknąć poważnego w skali kraju – jak ocenia wiceprezydent Guć – niebezpieczeństwa „wychowania” dziesiątek tysięcy podopiecznych pomocy społecznej. Uzależnionych od niej i niezdolnych do zadbania o siebie i rodziny.
Przez 22 miejskie punkty zakwaterowania przewinęło się w 2022 r. ponad 4 tys. osób, wydano w nich ponad 30 tys. posiłków i ponad 25 tys. pakietów żywnościowych. Dziś prawie wszyscy Ukraińcy mieszkają w wynajmowanych na wolnym rynku mieszkaniach i pokojach, również przy wsparciu finansowym miasta oraz funduszy przekazanych przez UNICEF.
Oprócz pomocy w znalezieniu mieszkania, miasto zapewnia uchodźcom naukę języka polskiego, edukację dzieci, aktywizację zawodową, pomoc w uzyskaniu świadczeń finansowych oraz wsparcie pracowników socjalnych, żeby funkcjonowali tak jak ci Polacy, którzy nie mają własnych mieszkań.
– Kluczowym działaniem było przygotowywanie uchodźców do samodzielności, podobnie jak w programie wychodzenia z bezdomności „Utrecht”, realizowanym w Gdyni od 2015 r. To bardzo intensywna praca z nimi, żeby okrzepli, znaleźli pracę, posłali dzieci do szkoły i wynajęli mieszkania na wolnym rynku. Żeby funkcjonowali tak jak Polacy, którzy nie mają własnych mieszkań. Doświadczenia pomocy społecznej pokazują, że osoby, które zbyt długo przebywają w placówkach, są później niezdolne do samodzielnego funkcjonowania. Pomoc interwencyjna jest dobra na krótki czas, w długim okresie prowadzi do uzależnienia. To samo dotyczy uchodźców. Jeżeli są w tych samych miejscach przez rok i mają wszystko zapewnione, to pomagamy w sposób patologiczny, tak naprawdę robiąc im krzywdę – mówi wiceprezydent Gdyni Michał Guć.

Indywidualne podejście do każdej rodziny

Marcin Kowalewski, kierownik Centrum Reintegracji i Interwencji Mieszkaniowej MOPS w Gdyni, tłumaczy, że najpowszechniejszą metodą pracy pracownika socjalnego z uchodźcami jest metoda indywidualnego przypadku, bazująca na wiedzy, zrozumieniu i umiejętnym zastosowaniu właściwych technik pomocy ludziom w rozwiązywaniu ich problemów. Pomaga podopiecznym w sprawach zarówno dotyczących otoczenia, jak i w indywidualnych. Koncentruje się na jednostce, ale nie ignoruje ogółu. Narzędziem jest wywiad środowiskowy, który pozwala poznać potrzeby jednostki.
– Proces był bardzo trudny i dla rodzin, i dla pracowników – ocenia Kowalewski. –Obiektywnie prosta rzecz: składamy ludziom dobrą propozycję, mówimy, że dzięki współpracy Gdyni z UNICEF pojawiły się dodatkowe środki dające poduszkę bezpieczeństwa. „Dostaniecie dofinansowanie, możecie wynająć mieszkanie i układać sobie życie”. Tylko że z naszej perspektywy wydaje się to super, ale z perspektywy mieszkanek nie polepszamy ich sytuacji. To jest dysonans, bo one mieszkały w bardzo dobrych warunkach, więc było im trudno się wyprowadzić – mówi kierownik MOPS. – To było najtrudniejsze: przekonać je, że trzeba powoli rozpocząć samodzielne funkcjonowanie. Tak jak w Ukrainie. Trzeba rozpocząć normalne, samodzielne życie, bo placówka to nie jest życie. Było bardzo dużo trudnych rozmów, niekiedy emocjonalnych. Kiedy wreszcie wyprowadziła się pierwsza osoba, to pojawiła się fama: „faktycznie dostała kasę, nikt jej nie oszukał, funkcjonuje, mieszka, nikt jej nie wchodzi z buciorami w życie”. Wtedy powolutku ruszyło.
Ostatecznie proces zakończył się sukcesem – wszystkie osoby, z którymi rozpoczęto intensywną pracę we wszystkich miejscach zakwaterowania we wrześniu 2022 r., wyprowadziły się, a część uzyskuje od ostatniego kwartału 2022 r. dofinansowanie do kosztów wynajmu mieszkań w ramach współpracy i ze środków UNICEF.
Wyjątkiem są samotni seniorzy i osoby z niepełnosprawnością, którym samorząd zapewnia miejsca w mieszkaniach chronionych. Nadal funkcjonuje też stanica harcerska przy ul. Prusa, miejsce wskazane dla uchodźców przez wojewodę. Ale ono też wygaśnie do końca lutego. Przebywa tam już tylko kilkanaście osób, którym w usamodzielnianiu pomagają pracownicy socjalni gdyńskiego MOPS.
– Uchodźcom trzeba pomagać mądrze, tak żeby nie krzywdzić. Bez względu na to, czy zostaną dłużej w Polsce, czy wrócą do Ukrainy, powinni być mentalnie w stanie wziąć odpowiedzialność za siebie i rodziny, a nie pasywnie oczekiwać na wsparcie – podsumowuje Michał Guć. ©℗