Polskie firmy otrzymają większą ochronę za wschodnią granicą. To szansa na dalszy dynamiczny rozwój eksportu w tym kierunku.

Od dziś (od czwartku) polscy przedsiębiorcy, którzy chcą zbudować, rozbudować zakład lub przejąć istniejący podmiot w Ukrainie mogą liczyć na ubezpieczenie tego rodzaju inwestycji ze strony KUKE. Agencja wróciła bowiem na rynek z tego rodzaju produktem. Oprócz tego zaoferowała nowy w postaci ubezpieczenia spłaty finansowania zaciągniętego na poczet realizacji projektu w celu odbudowy Ukrainy.

– Ten będzie dostępny również dla międzynarodowych konsorcjów. Warunkiem jest tylko, by udział polskiego biznesu stanowił 30 proc. – zauważa Janusz Władyczak, prezes KUKE.

Zdaniem ekspertów ma to szansę przekonać kolejne podmioty do wchodzenia z biznesem do Ukrainy, a co za tym idzie, przyczynić się do dalszego rozwoju eksportu w tamtym kierunku. Szczególnie że ubezpieczenia mają też objąć transport do Ukrainy. To z kolei może być wsparciem dla polskiej branży transportowej, która po wojnie zrezygnowała z kursów na Wschód, a jej zlecenia przejęły firmy ukraińskie.

Od stycznia do lipca tego roku, jak wynika z danych GUS, sprzedaż zagraniczna z Polski do Ukrainy zwiększyła się o ponad 31 proc., do 28,4 mld zł. W ubiegłym roku dynamika sięgnęła niemal 60 proc. Przed wojną, w zależności od roku, oscylowała w okolicy od kilku do ponad 20 proc. Dziś Ukraina jest ósmym największym odbiorcą towarów z Polski. Przed pandemią zajmowała 15. miejsce.

– Dziś biznes w Ukrainie prowadzi ok. 600 firm z naszego kraju. Nowe formy zabezpieczenia mogą sprawić, że ta liczba wzrośnie – uważa Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, szczególnie że, jak dodaje, były one wyczekiwane przez polskich przedsiębiorców.

– W ostatnich tygodniach otrzymywaliśmy mnóstwo zapytań o możliwość zbudowania w Ukrainie zakładu lub przejęcia działającej już tam firmy, głównie z branży energetycznej – zaznacza.

Zapytania napływały też do zagranicznego biura handlowego PAIH w Kijowie.

– Przedsiębiorcy, którzy się zgłaszają, są zainteresowani przede wszystkim rejestracją swoich przedstawicielstw w Ukrainie czy otwieraniem spółek z lokalnymi podmiotami. Na razie jednak bez żadnej aktywności. Produkty KUKE pozwolą im przejść do drugiej fazy, czyli podejmowania ryzyka inwestycji. Szczególnie że polskie firmy wnikliwie sondują, co dziś na ukraińskim rynku jest potrzebne, czyli jaką działalność warto rozwinąć – mówi Karol Kubica, dyrektor zagranicznego biura PAIH w Kijowie, i dodaje, że jest zainteresowanie rozwojem działalności hutniczej, ale i budowlanej, deweloperskiej czy w zakresie wykończenia i wyposażenia wnętrz.

Eksperci zwracają uwagę, że ubezpieczenie inwestycji KUKE oferowało już przed wojną i wtedy produkt dobrze się rozwijał. Dzięki niemu w Ukrainie były realizowane przez polskie firmy projekty o wartości kilkudziesięciu milionów euro, m.in. centra handlowe czy silosy.

Na razie wzrost eksportu to zasługa przede wszystkim większej aktywności działających jeszcze przed wojną w Ukrainie polskich firm, ale też efekt zamknięcia portów w Ukrainie.

– Nasz biznes jest tam obecny od lat. W czasie wojny co prawda ograniczył swoją aktywność, ale już powrócił na dawne tory. Do tego rozwija swoją działalność, zwiększając dostawy czy rozbudowując fabryki na miejscu – tłumaczy Karol Kubica, wskazując na większą aktywność Cersanitu, Barlinka, Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych, Fakro, Śnieżki.

– W okresie wojny objęliśmy ochroną transakcje eksportowe o wartości prawie 2 mld zł. Tym samym powróciliśmy już do poziomu obserwowanego przed wybuchem konfliktu zbrojnego, co wskazuje na powrót firm do Ukrainy – mówi Janusz Władyczak. Największy udział w ochronie mają branże: spożywcza – 20 proc., tworzyw sztucznych – 15 proc. chemiczna – 10 proc. oraz metalowa – 6 proc.

I to w kraju, gdzie w minionym roku PKB skurczył się o jedną trzecią, a firmy muszą sobie radzić z takimi przeciwnościami, jak brak pracowników, przerwy w dostawach energii, trudności ze zdobyciem komponentów. To również, jak zaznaczają eksperci, przekonuje firmy do wchodzenia do Ukrainy. Tak niską szkodowość trudno bowiem uzyskać na dojrzałych i stabilnych rynkach Europy Zachodniej.

– Korzystamy z ubezpieczenia KUKE. To duże wsparcie operacyjne w trudnym okresie. Szczególnie że nasza działalność handlowa w Ukrainie nie została wstrzymana. Rozwijamy przez cały czas sprzedaż produktów instant. Oprócz tego mamy produkty na rynku soków i napojów oraz alkoholi. Odnotowujemy wzrosty sprzedaży we wszystkich kategoriach.

Plany, jakie mamy obecnie, są głównie związane z rozszerzeniem naszego portfolio produktowego o kolejne produkty i kategorie, ze wzmocnieniem świadomości marek i ugruntowaniem ich pozycji na rynku ukraińskim – mówi Magdalena Chrapla z Grupy Maspex.

Zdaniem ekspertów na korzyść polskich firm działa odległość, która przekłada się na niższe koszty transportu w porównaniu z towarami wożonymi z zachodniej Europy. To natomiast przekłada się na ostateczne ceny produktów z Polski na ukraińskim rynku.

– Jesteśmy tańsi niż zachodnia konkurencja. Do tego nasze produkty są lepiej znane i rozpoznawane przez to, że duża część uchodźców, z których pewna część wróciła już do Ukrainy, przebywała właśnie w Polsce – mówi przedstawiciel jednej z firm mleczarskich.

Na dalszy rozwój w Ukrainie nastawia się też LPP.

– Obecnie, tak jak przed wojną, kraj ten jest dla nas jednym z trzech rynków zagranicznych o najwyższej sprzedaży, obok Czech i Rumunii. Obiecujące wyniki naszego eksportu w Ukrainie za pierwsze półrocze bieżącego roku obrotowego zachęcają również, by nadal się tam rozwijać. Na ten moment łączna powierzchnia handlowa naszych sklepów w Ukrainie przekracza 120 tys. mkw. Jeśli wziąć pod uwagę naszą 20-letnią obecność w Ukrainie i dużą chłonność tego rynku, pozostaje on dla nas jednym z kluczowych na kolejne lata – słyszymy w biurze prasowym LPP, które dziś ma otwarte w tym kraju 133 salony. ©℗

ikona lupy />
Materiały prasowe