Pandemia nie jest już dla polskich firm największym wyzwaniem. I chociaż tych nie brakuje, to biznes patrzy w przyszłość ze znacznie większym optymizmem niż jeszcze rok temu.

Jeden rok czasem robi ogromną różnicę. Kiedy finalizowaliśmy projekt „Nie ma przyszłości bez przedsiębiorczości” w 2020 r., nad gospodarką wciąż wisiały ciemne, pandemiczne chmury, a tematem numer jeden była niepewność. Wszyscy zadawali sobie pytania: czy znów trzeba będzie wprowadzać lockdown? Na jak długo? Ile to będzie kosztować? Czy państwo podoła? Kiedy pojawią się szczepionki? Czy będą skuteczne? I najważniejsze: kiedy zobaczymy światło w tunelu?
Jeśli potraktować finały naszego projektu, który w tym roku odbywał się po raz dziewiąty, jako barometry nastrojów biznesu, to Polska dzisiaj znajduje się w zupełnie innej rzeczywistości. Uczestnicy podsumowującego spotkania w warszawskim Teatrze Kamienica nie odmieniali już słowa „wirus” przez wszystkie przypadki; głowy zaprzątają im inne problemy, jak galopująca inflacja czy rosnące ceny energii. Po wyjściu z trybu kryzysowego wróciła refleksja o tym, jak uodpornić polską gospodarkę na wstrząsy przyszłości i jak uczynić ją jeszcze bardziej konkurencyjną.
„Wiele wskazuje na to, że dotykająca nas pandemia zrewolucjonizuje procesy gospodarcze, że może przyspieszyć zmiany w niektórych jej obszarach. Chcemy ten potencjał wykorzystać” - napisał w liście do uczestników finałowej gali „Nie ma przyszłości bez przedsiębiorczości” premier Mateusz Morawiecki. „Przed nami dekada, która może zdecydować o losie Polski i Europy w perspektywie kolejnych dziesięcioleci” - dodał szef rządu.
O lekcjach dla strategii gospodarczego rozwoju Polski, jakie płyną z ostatniego roku, mówił Paweł Borys, prezes zarządu Polskiego Funduszu Rozwoju. Ocenił, że jesteśmy dziś w trudnym momencie - ceny surowców prawie się podwoiły, rosną ceny żywności, mówi się o małym kryzysie energetycznym w Europie wywołanym cenami energii. Łańcuchy dostaw ewidentnie sobie nie radzą.
- Pytanie o strategię nie jest łatwe. Trzeba dbać o równowagę - wychodzimy z pandemii z dużym długiem i podwyższoną inflacją, która jest jednak mniejszym złem, w porównaniu z bezrobociem - mówił. Teraz, podkreślał, kluczem powinno być pobudzenie inwestycji. To recepta na podtrzymanie koniunktury, kolejny skok efektywności, produktywności, który ma też charakter dezinflacyjny. To też, dodał, lepiej płatne miejsca pracy czy poprawa infrastruktury. Bez odpowiednich inwestycji nie da się też zmierzyć z potężnym wyzwaniem na najbliższe lata, czyli transformacją energetyczną związaną z kryzysem klimatycznym.
Prezes PFR ocenił, że mamy zdrowy sektor finansowy. - Na tle Europy Polska jest w niezmiernie korzystnym położeniu. Jeżeli tego potencjału nie zmarnujemy, to rzeczywiście przez kolejne lata możemy dalej skutecznie doganiać bogatszą Europę - podkreślał. Pytanie jednak, dodał, czy w perspektywie najbliższych lat przejdziemy do statusu kraju, który zaczyna tworzyć własne technologie i marki, które podbiją inne rynki.
Nawiązał też do poziomu stóp procentowych. Jak mówił, od kwietnia jest zwolennikiem normalizacji polityki pieniężnej i ocenia, że do niej dojdzie.
- W tej chwili realnie mamy ujemne stopy procentowe, więc nic dziwnego, że wszyscy kupują mieszkania, szukając jakiejś ochrony, trzeba jednak tę sytuację jak najszybciej unormować - podkreślał.
O sytuacji rynku mieszkaniowego mówił też Jan Emeryk Rościszewski, prezes PKO Banku Polskiego. Zgodził się, że jednym z powodów wzrostów cen nieruchomości jest próba zabezpieczenia kapitału w sytuacji niskich stóp. Jednak - przyznał - z drugiej strony brakuje wystarczającej podaży. - W Polsce nie udało nam się zbudować realnego programu budowy mieszkań. To wielkie wyzwanie - ocenił.
Prezes Rościszewski zgodził się też z Pawłem Borysem, że fundamentalny problem wiąże się z energetyką. Jak mówił, Polska musi odejść od węgla. Jednak, podkreślał, mimo np. takich inwestycji jak ta w Gazoport, mamy ogromne, sięgające dziesięcioleci zapóźnienia w transformacji energetycznej, brakuje nam np. energetyki jądrowej, dotyczy to też linii przesyłowych. Wyraził nadzieję na poprawę infrastruktury energetycznej dzięki pieniądzom z unijnego Funduszu Odbudowy.
Odnosząc się do bilansu minionego 1,5 roku, ocenił, że największym osiągnięciem Polski było uratowanie przedsiębiorców i przedsiębiorstw. Jego zdaniem sytuacja i perspektywy są relatywnie dobre. - Osobiście jestem optymistą, ale nic się nie wydarzy bez ciężkiej pracy, racjonalnej polityki gospodarczej, wykorzystującej polską przedsiębiorczość. Daje ona niesamowity lewar dla rozwoju kraju - o to trzeba dbać, trzeba tę przedsiębiorczość wspierać - konkludował.
Do wyzwań energetycznych odniósł się też prezes Grupy Maspex Krzysztof Pawiński. Apelował, byśmy już teraz zaczęli zastanawiać się nad działaniami, jakie powinniśmy podjąć na wypadek, gdyby nie udało nam się ograniczyć emisji dwutlenku węgla do atmosfery. - Czy aby na pewno cały strumień wysiłku intelektualnego i finansowego powinniśmy dedykować wyłącznie zatrzymaniu zmian? Czy też nie powinniśmy przygotować się na scenariusz „B”? Tak się robi w biznesie: jeśli nie uda się zrealizować wariantu optymalnego, to musimy mieć rezerwowy. Wydaje mi się, że w agendzie politycznej dotyczącej zmian klimatu opieramy się wyłącznie na aspiracjach i głębokim przekonaniu, że w tej ważnej sprawie wygramy. A co, jeśli polegniemy w części, w całości? - pytał Pawiński.
Biznesmen ocenił też, że wskutek pandemii ponad miarę wzrosła rola państwa w gospodarce. - Państwo ma rolę regulacyjną, infrastrukturalną. Jest też miejsce na sprawność administracyjną - nie może być tak, że na pozwolenie budowlane czeka się ponad 100 dni, a spory gospodarcze są rozstrzygane miesiącami. Ale zastępowanie nas - przedsiębiorców - tak, żeby firmy państwowe stały się dostawcami produktów i usług uważam za marnotrawienie zasobów. Przedsiębiorcy w rozsądnym otoczeniu regulacyjnym są w stanie wywiązać się z tych obowiązków lepiej. To, co państwowe, ma swoje miejsce. Jestem zwolennikiem państwa aktywnego, ale niekoniecznie w miejscu, gdzie ono się widzi obecnie - zaznaczył Pawiński.
Z kolei Adam Góral, prezes zarządu Asseco, zwrócił uwagę, że skrócenie dystansu do bardziej rozwiniętych gospodarek może nam zapewnić podpatrywanie najlepszych wzorców - przede wszystkim w edukacji. - Mamy ogromne luki w kształceniu. Jeśli moja uczelnia jest dzisiaj poza trzystoma najlepszymi na świecie, to najpierw powinienem skopiować programy nauczania tych, co są w ścisłej czołówce. Ściągnąć profesorów z USA. Kiedy wyjadą, będziemy mówili ich językiem - stwierdził.
Dodał, że jednym z naszych problemów jest to, że chcielibyśmy w rozwoju przeskoczyć o kilka etapów do przodu, zamiast stopniowo budować kompetencje. - Uciekamy w ten sposób od realiów. Nie wstydzę się, że nasze uczelnie są na takim miejscu. Ale martwi mnie, że nie próbujemy doganiać. A żeby dogonić, trzeba najpierw zrozumieć, gdzie jest czołówka - powiedział Góral, budując jednocześnie analogię z 30-letnim rozwojem biznesu Asseco - od produktów dla małych banków, potem stopniowo do oferty dla coraz większych instytucji finansowych.
Biznesmen odniósł się również do kwestii cyberbezpieczeństwa w Polsce. - Każde państwo ze względów bezpieczeństwa musi zostać w architekturze rozproszonej, ale musimy mieć też ludzi, którzy rozumieją cały system informatyczny państwa z góry. Na razie mamy dużo szczęścia, bo nie jesteśmy tak naprawdę atakowani - podsumował Góral. ©℗
- Pandemia zrewolucjonizuje procesy gospodarcze - napisał premier Mateusz Morawiecki do gości gali.