Polska jest postrzegana jako kraj ludzi przedsiębiorczych, dobrze wykształconych i kreatywnych. Potwierdzają to dane dotyczące jakości kształcenia informatyków czy liczby absolwentów kierunków technicznych. Co roku uczelnie wypuszczają tysiące specjalistów, którzy bez problemu znajdują zatrudnienie w międzynarodowych firmach. A jednak, mimo tego potencjału, na globalnej mapie przełomowych rozwiązań technologicznych Polska wciąż zajmuje miejsce daleko w tyle za Stanami Zjednoczonymi, a nawet za mniejszymi gospodarkami Europy Zachodniej. Dlaczego tak się dzieje i co trzeba zmienić, by cyfrowe technologie oraz firmy „made in Poland” częściej stawały się rozpoznawalnymi markami na świecie?
W unijnym European Innovation Scoreboard Polska znajduje się poniżej średniej, choć od kilku lat stopniowo poprawia pozycję. Pod względem liczby tzw. jednorożców, firm technologicznych wycenianych na ponad 1 mld dol., wypada jednak blado. Według danych Dealroom, w całej Europie Środkowo-Wschodniej powstało ich dotychczas kilkanaście. Dla porównania, w Niemczech działa ich ponad 30, a w Stanach Zjednoczonych – kilkaset. Również nakłady na badania i rozwój (R&D) nie napawają optymizmem. Polska przeznacza na ten cel ok. 1,5 proc. PKB, podczas gdy średnia unijna to blisko 2,3 proc., a w Korei Południowej czy Izraelu – powyżej 4 proc. W rezultacie wiele projektów o globalnym potencjale kończy swoją drogę na etapie prototypów, nie doczekawszy się komercjalizacji.
Czego brakuje żeby Polska mogła dokonać technologicznego skoku
Na tle światowych liderów innowacyjności Polska boryka się z kilkoma istotnymi barierami. Na bardzo podstawowym poziomie barierę w powstawaniu globalnych firm technologicznych w kraju stanowi nasze podejście do ryzyka. W Stanach Zjednoczonych porażka w biznesie jest traktowana jako doświadczenie i krok do sukcesu. W Polsce dominuje ostrożność i strach przed ryzykownymi przedsięwzięciami. To sprawia, że część ambitnych pomysłów nie ma szansy ujrzeć światła dziennego, bo brakuje odwagi do ich realizacji. Znacznie bardziej przyziemny, ale równie – jeśli nie bardziej – istotny jest wciąż problem finansowania innowacyjnych projektów. Choć w ostatnich latach rozwinął się w Polsce rynek funduszy venture capital, skala inwestycji wciąż pozostaje niewielka w porównaniu z Europą Zachodnią czy USA. Szczególnie trudny jest etap „growth”, kiedy firma ma już sprawdzony produkt i klientów, ale potrzebuje znacznych środków na ekspansję zagraniczną. Polskie instrumenty wsparcia skupiają się głównie na start-upach, a nie firmach, które stoją przed wyzwaniem globalnego skalowania.
Wciąż aktualne jest również zjawisko drenażu talentów. Najzdolniejsi eksperci i przedsiębiorcy często wybierają pracę za granicą, gdzie łatwiej o finansowanie, partnerskie środowisko i większe rynki zbytu. To powoduje, że Polska traci potencjalnych twórców przełomowych rozwiązań. W końcu o zdolności naszego kraju do generowania przełomowych na skalę świata rozwiązań i rozpoznawalnych marek technologicznych stanowi środowisko regulacje i otoczenie prawne. Przepisy dotyczące działalności gospodarczej i innowacji bywają skomplikowane, a procesy administracyjne – powolne. W efekcie start-upy, ale także firmy na kolejnych etapach rozwoju, przeznaczają cenny czas i energię na biurokrację zamiast na rozwój produktu.
Nie oznacza to jednak, że Polska stoi na straconej pozycji. Mamy kilka mocnych stron, które mogą stać się trampoliną do sukcesu. To przede wszystkim nasz kapitał ludzki. Polscy inżynierowie, programiści i naukowcy od lat cieszą się świetną renomą na świecie. W rankingach umiejętności programistycznych Polska plasuje się w ścisłej czołówce. Co więcej, jak wynika z raportu „The ICT sector in the CEE countries as a regional driver of growth” regionalnej koalicji branży cyfrowej CEE Digital Coalition, zarówno w Polsce, jak i całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej liczba przedsiębiorstw w sektorze ICT w przeliczeniu na tysiąc obywateli, jak i udział zatrudnienia w tym sektorze są znacznie wyższe niż w Europie Zachodniej. Polska ma oczywiście dostęp do jednolitego rynku i programów wsparcia unijnego, które mogą stanowić źródło finansowania dla innowacyjnych projektów. Ostatnie lata pokazują, że małe i średnie firmy w Polsce są elastyczne i szybko adaptują się do zmian technologicznych, co daje im przewagę w testowaniu i wdrażaniu nowych rozwiązań. Czego zatem nam brakuje, by krajowe technologie i produkty podbiły świat?
Recepta na globalne firmy, technologiczny rozwój
Aby technologie „made in Poland” częściej trafiały na światowe rynki, potrzebne są konkretne działania systemowe. Wsparcie dla innowacyjnych pomysłów powinno być wyraźne już na etapie badań i rozwoju, ponieważ przełomowe technologie powstają na styku nauki i biznesu. Dlatego konieczne jest zwiększenie nakładów na działalność R&D i budowanie partnerstw między uczelniami a firmami. Równie istotne jest, by napęd dla innowacji był dostępny na kolejnych etapach rozwoju firm. Państwo i sektor prywatny powinny współpracować nad silniejszymi instrumentami finansowymi, funduszami wspierającymi nie tylko start-upy, ale także firmy na etapie ekspansji. Potrzebne są programy „scale-up” – takie, które pomogą wejść na zagraniczne rynki i zwiększą szansę na przyciągnięcie globalnych inwestorów.
Zanim polskie firmy wkroczą na rynki zagraniczne, istotną rolę w procesie ich wzrostu powinien odgrywać polski rynek zamówień publicznych. Jego wartość w 2024 r. wyniosła 587 mld zł. To zamówienia publiczne i współpraca z sektorem publicznym mogą stanowić prawdziwy napęd dla innowacyjnych firm w Polsce. Na wczesnych etapach wzrostu krajowych przedsiębiorstw nieodzowne jest też oczywiście sprzyjające otoczenie prawne. Szczególną rolę odgrywają tutaj proste procedury i dostęp do szybkich ścieżek testowania nowych rozwiązań, czyli tzw. piaskownice regulacyjne.
Choć Polska może poszczycić się imponującym zasobem wyjątkowych talentów, boryka się z problemem ich odpływu na rynki postrzegane jako bardziej obiecujące. Aby zatrzymać wybitnych specjalistów w kraju, Polska powinna tworzyć atrakcyjne warunki pracy dla ekspertów technologicznych poprzez zachęty podatkowe, budowanie silnych ośrodków innowacji w największych miastach i rozwój atrakcyjnych warunków do pracy w sektorze publicznym, porównywalnych z ofertą sektora prywatnego. Istotna będzie wreszcie długofalowa zmiana kultury przedsiębiorczości. W całym społeczeństwie, wśród inwestorów oraz agencji publicznych konieczne jest umocnienie postawy otwartości na ryzyko i traktowania porażki jako elementu procesu rozwoju. Edukacja przedsiębiorcza już na poziomie szkół i uczelni mogłaby pomóc w wychowaniu kolejnego pokolenia innowatorów.
Budowanie marki, globalnej obecności i technologicznego rozwoju
Aby zmiany te zachodziły, musimy dostrzec ich wartość. Sukcesy technologiczne na skalę regionu, Europy czy świata niosą nie tylko bezpośrednie korzyści gospodarcze. Stanowią także element przebudowy wizerunku Polski i rozwoju marki naszego kraju jako centrum innowacji. Przebieg takiego procesu w ostatnich dekadach obserwowaliśmy w Estonii. Dzięki kilku udanym przedsięwzięciom technologicznym i wysiłkom na rzecz cyfryzacji sektora publicznego, kraj ten uchodzi dziś za cyfrowego lidera Europy. Polska ma szansę pójść podobną drogą, jeśli konsekwentnie będzie inwestować w ludzi, technologie i ekosystem innowacyjności.
Polsce nie brakuje talentów, pomysłów ani ambicji, aby nad Wisłą powstawały rozwiązania technologiczne i firmy gotowe podbijać globalny cyfrowy rynek. Na drodze stoi jednak głęboko zakorzeniony brak odwagi w podejmowaniu ryzyka, utrudniony dostęp do dużych inwestycji oraz luki w środowisku regulacyjnym. Aby technologie „made in Poland” mogły konkurować globalnie, potrzebujemy systemowego wsparcia – od badań, przez finansowanie po skalowanie biznesu. To długa droga, ale przy wykorzystaniu naszych atutów i mądrym planowaniu Polska może stać się krajem, który nie tylko dostarcza świetnych specjalistów dla świata, lecz także tworzy własne globalne marki technologiczne.