Rok 2025 ma szansę przejść do historii jako czas przełomowych zmian w podejściu do stanowienia prawa dla polskiego biznesu. W marcu powołano Rządowy Zespół ds. Deregulacji (RZD). Silnym impulsem okazała się współpraca administracji rządowej z obywatelskim zespołem Rafała Brzoski „SprawdzaMY”, który zebrał ponad 15 tys. propozycji uproszczeń zgłaszanych przez przedsiębiorców, organizacje branżowe i obywateli, z czego rządowemu zespołowi przekazano ok. 500. Po weryfikacji i analizie połowę postulatów zespół skierował już do realizacji. Kilkadziesiąt zmian weszło w życie. Prace deregulacyjne doprowadziły m.in. do uchwalenia kilkunastu ustaw znoszących zbędne bariery. To np. likwidacja wymogu corocznego sporządzania i publikowania raportu o realizowanej strategii podatkowej u największych podatników, zwiększenie limitu zwolnienia z VAT dla drobnych firm z 200 tys. zł do 240 tys. zł, wprowadzenie zasady „in dubio pro tributario” także dla wątpliwości co do stanu faktycznego. Przyjęto również regulacje umożliwiające zawieranie i aneksowanie umów leasingu w formie dokumentowej (np. e-mail, akcept w systemie), a nie wyłącznie pisemnej pod rygorem nieważności, czy też zmniejszające częstotliwość kontroli działalności gospodarczej u mikroprzedsiębiorców.
Niewykorzystany potencjał przedsiębiorców
Pierwsze sukcesy deregulacyjne cieszą biznes, ponieważ potencjał polskich firm mógłby być znacznie lepiej wykorzystany, gdyby nie bariery, ograniczenia i błędne decyzje, które od lat hamują rozwój przedsiębiorczości. Skala problemu jest dobrze udokumentowana. Z badania serwisu money.pl z lipca 2025 r. wynika, że 53 proc. przedsiębiorców wskazuje biurokrację i nadmierne regulacje jako największą przeszkodę w prowadzeniu działalności. Tylko 20 proc. widzi w obecnych przepisach realne wsparcie dla innowacji. W międzynarodowym zestawieniu Grant Thornton z 2025 r. Polska uplasowała się na trzecim miejscu wśród 32 państw o największych barierach dla prowadzenia działalności gospodarczej. Na niekorzystną pozycję naszego kraju wpływają przede wszystkim rosnące koszty pracy, wysokie ceny energii oraz utrzymująca się niepewność ekonomiczna – tę ostatnią wskazuje aż 69 proc. firm. Dodatkowo ponad połowa (56 proc.) przedsiębiorców skarży się na nadmierną biurokrację, która wciąż pozostaje jednym z kluczowych hamulców rozwoju biznesu.
W 2024 r. Polska znalazła się na 7. miejscu w Europie i 12. na świecie pod względem złożoności prowadzenia biznesu – wynika z Global Business Complexity Index. To niechlubne wyróżnienie jasno pokazuje, jak poważnym problemem pozostają skomplikowane przepisy i biurokratyczne procedury. Jeszcze bardziej alarmujące są dane z rankingu konkurencyjności gospodarek. Polska spadła aż o 11 pozycji i zajmuje obecnie 52. miejsce na świecie. Szczególnie dotkliwie odczuwają to małe firmy i mikroprzedsiębiorstwa. Nowe obowiązki raportowe i kolejne formalności uderzają w nie najmocniej, bo – w przeciwieństwie do dużych podmiotów – nie dysponują rozbudowanymi działami księgowości czy własnymi zespołami prawnymi. W efekcie przeregulowany rynek sprzyja największym, a najmniejsi tracą czas i pieniądze na walkę z papierologią.
Zaczęło się od czarnej listy barier
Od wielu lat o uproszczenie przepisów i ograniczenie biurokracji, by ułatwić firmom prowadzenie działalności, zabiega Konfederacja Lewiatan. Mniej formalności to większa swoboda inwestowania i szybszy rozwój przedsiębiorstw – to hasło, które przyświeca naszym działaniom od początku. W 2003 r. po raz pierwszy opublikowaliśmy czarną listę barier – zestawienie największych przeszkód utrudniających rozwój firm. Do dziś ukazało się 14 edycji tego raportu, który przez lata stał się punktem odniesienia w debacie o warunkach prowadzenia biznesu.
W uchwalonych już w tym roku pakietach deregulacyjnych znalazło się wiele propozycji pochodzących z naszej czarnej listy barier, głównie podatkowych. Kolejne czekają na rozpatrzenie przez Rządowy Zespół ds. Deregulacji. Warto wspomnieć, że są bariery, których uchylenie napotkało poważne trudności. Przykładem jest obowiązek minimum sześciomiesięcznego vacatio legis dla zmian podatkowych. Propozycja ta utknęła w Sejmie i obawiam się, że nie zostanie szybko uchwalona. A z pewnością taka zasada przydałaby się dziś biznesowi, kiedy patrzymy na wrześniową ofensywę resortu finansów i zapowiedzi wprowadzania nowych lub wyższych podatków i opłat nakładanych na przedsiębiorców od 1 stycznia przyszłego roku. W tym roku w ramach czarnej listy barier zidentyfikowaliśmy prawie 300 postulatów deregulacyjnych związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, dotyczących m.in. podatków, zatrudnienia, cyfryzacji czy energetyki i środowiska.
Nasi członkowie i eksperci stale analizują nowe regulacje, a opracowane opinie przekazujemy zarówno na etapach prac legislacyjnych w Polsce, jak i w instytucjach Unii Europejskiej. Bierzemy udział w pracach nad kolejnymi pakietami deregulacyjnymi Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Regularnie zgłaszamy też własne propozycje upraszczania przepisów podatkowych do Ministerstwa Finansów. Współpracujemy z Sejmem i Senatem, wspierając komisyjne inicjatywy legislacyjne, które mają ułatwić prowadzenie działalności gospodarczej i ograniczyć biurokrację. Ponieważ ok. 60 proc. polskiej legislacji gospodarczej wynika z dyrektyw unijnych, jesteśmy również bardzo aktywni w Brukseli. Stałe biuro naszej organizacji w stolicy UE na bieżąco śledzi proces legislacyjny, organizuje spotkania w Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim. Jesteśmy także członkiem BusinessEurope, które w styczniu bieżącego roku we współpracy z federacjami członkowskimi przedstawiło prawie 70 propozycji deregulacyjnych dotyczących rynku unijnego.
Deregulacja priorytetem dla administracji
W ostatnim roku widać ogromną zmianę po stronie administracji państwowej, dla której deregulacja stała się w końcu jednym z priorytetów. Wcześniej najwyższy priorytet miało przygotowywanie bieżących regulacji, bez refleksji, czy wprowadzane obowiązki są w ogóle potrzebne. W tym kontekście cieszy zapowiedź premiera Donalda Tuska, że deregulacja nie przestanie być priorytetem rządu i będzie kontynuowana, także na poziomie Unii Europejskiej. Tam również potrzebna jest refleksja, że pojawiające się problemy czy trudności gospodarcze nie zawsze trzeba od razu rozwiązywać poprzez nowe przepisy dla jakiejś części życia czy gospodarki. Cieszą też pozytywne opinie o konieczności wprowadzania zmian deregulacyjnych wyrażane przez polityków opozycyjnych, a także podpisanie wielu zmian ustawowych z tego obszaru przez prezydenta Karola Nawrockiego. Wierzymy, że nadchodzą lepsze czasy dla deregulacji, które przyniosą korzyści zarówno firmom, jak i całemu społeczeństwu. A w dłuższym terminie pozwolą zachować konkurencyjność polskich i europejskich firm.
Ponad dwie trzecie przedsiębiorców uważa, że trwające w ostatnich miesiącach procesy deregulacyjne są potrzebne – wynika z badania, które na zlecenie Konfederacji Lewiatan przeprowadził CBM Indicator. Najbardziej potrzebę deregulacji dostrzegają firmy średnie (74 proc.). W przypadku przedsiębiorstw dużych ten odsetek wynosi 68 proc., małych 66 proc. Połowa przedsiębiorców uważa procesy deregulacyjne za skuteczne, 30 proc. nie wierzy w ich skuteczność, pozostali nie wyrazili opinii na ten temat. 58 proc. firm jest przekonanych, że deregulację należy kontynuować, 18 proc. jest temu przeciwnych, a 24 proc. nie ma zdania w tej sprawie.
Pierwszy etap deregulacji wciąż trwa, ale przyniósł już dla przedsiębiorców wymierne efekty: uproszczono szereg procedur, zlikwidowano część uciążliwych barier administracyjnych. To jednak dopiero początek drogi. Przyszłość deregulacji zależy od determinacji całej klasy politycznej i stałego dialogu z biznesem. Bez tego łatwo wrócić do punktu wyjścia.
Co dalej?
Na dziś nie ma jasnej deklaracji ze strony administracji rządowej, jak operacyjnie ma wyglądać kontynuacja procesu deregulacji po zakończeniu pierwszej fazy projektu „SprawdzaMY”. Doświadczenia z ostatnich miesięcy pokazują jednak, że niezależnie od tego, jak zorganizuje się strona społeczna i kto będzie instytucjonalnym partnerem dla rządu (np. Rada Dialogu Społecznego), kluczowe jest, by centrum koordynacyjne tego procesu znajdowało się nadal w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – ośrodku, który łączy mandat polityczny premiera z techniczną zdolnością koordynacji międzyresortowej. Tylko KPRM jest w stanie przełamać resortowe silosy i rozliczać postęp na poziomie całego rządu, a nie pojedynczych ustaw.
Deregulacja to nie ustawa branżowa, lecz program państwowy: wymaga jednolitych standardów oceny skutków regulacji, wspólnego kalendarza wejść w życie i szybkiej ścieżki usuwania barier wskazywanych przez biznes i NGO. Rozproszenie odpowiedzialności oznacza powrót do chaosu i dublowania przepisów. Skupienie sterowania w KPRM – przy bezpośrednim wsparciu premiera – daje przewidywalność, tempo i rozliczalność.
Utrzymanie tempa zmian będzie możliwe tylko wtedy, gdy rząd zachowa konsekwencję i otwartość na współpracę z biznesem. Konfederacja Lewiatan oferuje taką otwartość i dokłada 25-letnie doświadczenie instytucjonalne, najwyższej jakości ekspertyzę, optymizm i dobrą energię do współpracy. Deregulacja nie kończy się na konferencjach prasowych – to proces wymagający stałego monitorowania i korekt.
Deregulacja to proces przewidziany na wiele lat, wykraczający daleko poza kadencję jednego rządu. Dlatego tak ważne jest, by stała się jednym z priorytetowych działań rozwojowych, które uzyskają poparcie wszystkich ośrodków administracji państwowej oraz wszystkich sił politycznych. Większość propozycji zmian deregulacyjnych nie ma barw politycznych, służy polskiej gospodarce oraz zapewnieniu jej stałego rozwoju. Jej celem jest wspieranie przedsiębiorczości Polaków, która jest jednym z podstawowych źródeł sukcesu gospodarczego i zbudowanego dzięki niemu dobrobytu społeczeństwa.
Jeżeli te warunki zostaną spełnione, Polska ma szansę przejść z czołówki najbardziej zbiurokratyzowanych gospodarek Europy do grupy państw, w których prawo sprzyja inwestycjom, a przedsiębiorcy mogą skupić się na rozwoju, a nie na wypełnianiu kolejnych formularzy. ©℗