W artykule z października 2024 r. pisałem, że dolar utrzyma pozycję najważniejszej waluty międzynarodowej, o ile Donald Trump nie będzie za bardzo ingerował w jego rolę, jeśli zostanie prezydentem („Dolar sobie poradzi”, DGP Magazyn na Weekend z 31 października 2024 r., 213/2024). Warunek ten nie został spełniony. Przeciwnie, pozycja i wartość dolara znalazły się na celowniku nowej administracji.

Trump ingeruje w dolara: naciski na Fed i kontrowersyjne decyzje

Uwaga świata ogniskuje się wokół wojny handlowej USA oraz ich napiętych stosunków politycznych i ekonomicznych z innymi państwami. Początkowa dyskusja o cłach sprzyjała amerykańskiej walucie, a oczekiwania inwestorów sugerowały nawet uzyskanie przez nią parytetu w stosunku do euro. Założenia te, jak wiele innych w okresie urzędowania Donalda Trumpa, szybko upadły. Nałożenie wysokich ceł w kwietniu br. i związany z tym chaos zostały odebrane jako czynniki osłabiające dolara i zapowiadające zagrożenia dla gospodarki USA. Dopiero korzystne – z punktu widzenia Waszyngtonu – porozumienie handlowe z Unią Europejską wsparło (przynajmniej chwilowo) wartość amerykańskiej waluty.

Na dodatek prezydencka administracja zaczęła głośno kontestować niezależność Rezerwy Federalnej. Pojawiły się wręcz obraźliwe komentarze pod adresem jej szefa Jeroma Powella (wybranego na ten urząd przez Donalda Trumpa w 2017 r.). Jeśli jego pozycja zostanie podważona, to polityka monetarna prowadzona przez najważniejszy bank centralny świata przestanie być wiarygodna. Powstanie przekonanie, że nie opiera się na podstawach ekonomicznych, lecz jest zdominowana przez cele polityczne. Co prawda pogłoski o usunięciu szefa Fedu ze stanowiska zostały zdementowane, ale próby pośredniego wpływu na decyzje monetarne są dalej podejmowane. Najnowsza z nich to dużo wcześniejsze nominowanie nowego kandydata na szefa Fedu, który odgrywałby rolę równoległą do urzędującego prezesa – przynajmniej w sferze medialnej. Bez względu na naciski polityczne rynki oczekują cięcia stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, co bezpośrednio obniża wartość waluty.

Kolejnym czynnikiem osłabiającym dolara jest zapowiedź zwiększenia zadłużenia USA w wyniku wprowadzenia „wielkiej, pięknej ustawy” przedłużającej zwolnienia podatkowe bez jednoczesnych cięć wydatków. Wzrost deficytu budżetowego oznacza zwiększenie podaży długu dolarowego, który będzie musiał znaleźć nabywców.

Założenie, że dolar stanowi bezpieczną przystań podczas globalnych niepokojów, zostało mocno nadwerężone. Od początku roku inwestorzy uciekali do jeszcze pewniejszych walut skandynawskich, franka szwajcarskiego czy jena japońskiego. Dopiero w czerwcu wzrost napięcia na linii Izrael-Iran spowodował niewielkie odbicie wartości dolara. Było ono jednak równie krótkotrwałe jak bezpośrednie zaangażowanie USA w konflikt na Bliskim Wschodzie. Po zmniejszeniu ryzyka eskalacji między Waszyngtonem a Teheranem dolar znowu zaczął zaliczać spadki – i to jeszcze silniejsze. Wynikiem było najgorsze pierwsze półrocze dla amerykańskiej waluty od czasu upłynnienia jej wartości wobec głównych walut w latach 70. XX w.

Kryptowaluty i cyfrowy e-juan kontra zakaz e-dolara

Promowanie rozwiązań kryptowalutowych również nie pomagało dolarowi. Skoro najważniejsi przedstawiciele administracji angażują się w rozwój alternatywnych aktywów, to trudno oczekiwać, że zaufanie inwestorów do waluty USA będzie rosło. Obok kryptowalut istnieją oficjalne waluty cyfrowe (np. e-juan). Rozporządzenie wykonawcze prezydenta Trumpa wykluczyło jednak utworzenie e-dolara. Inne gospodarki mogą to wykorzystać, aby promować wersje cyfrowe swoich pieniędzy, których wymiana nie będzie już wymagała użycia dolara.

W dyskusji o roli dolara należy oddzielić sferę prywatnych inwestycji od oficjalnych instytucji. Zgodnie z danymi nowojorskiej Rezerwy Federalnej wartość aktywów przechowywanych w imieniu obcych gospodarek się obniżyła. Natomiast prywatne inwestycje dolarowe utrzymują się na dość stabilnym poziomie.

Spadek wartości dolara następuje w czasie, gdy indeksy amerykańskich giełd osiągają rekordy. Pojawiła się konieczność zwiększenia poziomu hedgingu, czyli zabezpieczenia przed utratą wartości waluty USA. Zdecydowały się na to duńskie fundusze inwestujące w amerykańskie aktywa. Mówiąc inaczej, uznano, że ryzyko utraty wartości walutowej posiadanych aktywów uległo zwiększeniu. Rosnące zainteresowanie hedgingiem było zaś jedną z przyczyn spadku notowań dolara. To samospełniająca się przepowiednia. Instytucje posiadające duże aktywa denominowane w dolarach (np. obligacje rządu USA) podnoszą poziom zabezpieczenia przed spadkiem wartości dolara, a tym samym go osłabiają.

Utrzymanie stabilnej wartości amerykańskiej waluty jest ważne dla funduszy emerytalnych czy firm ubezpieczeniowych. Inwestując np. w obligacje USA, które nominalnie przynoszą kilka procent zysku, podmioty te muszą się zmierzyć z faktem, że dolar stracił wobec ich własnej waluty kilkanaście procent.

Czy dolar przetrwa? Powolna erozja pozycji waluty światowej

Wszystko to spowodowało, że waluta USA znacząco osłabła, a jej wykorzystanie mocno się zmniejszyło. Dotyczy to zarówno długoterminowych trendów, jak i krótkoterminowych działań. Pojawiły się też zmiany w organizowaniu przez firmy transakcji handlowych. Dolar pozostaje najważniejszą walutą fakturowania eksportu dla spółek amerykańskich i zagranicznych. Jest to związane z jego powszechnym używaniem – wpływy z eksportu są zwykle kompensowane płatnościami za import. Tym samym tworzy się naturalny mechanizm zmniejszający ryzyko dla przedsiębiorstw. Jednak jak wynika z doniesień Bloomberga, ze względu na spadek wartości dolara amerykańscy importerzy są coraz częściej proszeni o dokonywanie transakcji w euro, chińskim renminbi czy meksykańskim peso.

Słabość dolara może też służyć walutom gospodarek wschodzących, takim jak brazylijski real czy polski złoty. Kiedy dolar był wyjątkowo silny i cieszył się dużym zaufaniem, gospodarki te musiały emitować dług w amerykańskiej walucie, aby pozyskać zainteresowanie inwestorów zagranicznych. Kiedy rola i wartość dolara przestają być takie pewne, inne waluty zyskują na atrakcyjności. Nie tyle oferują one lepsze warunki, ile dolar prezentuje swoje słabości. Nawet gospodarki, które ze względu na niestabilność lokalnych walut polegały na płatnościach dolarowych, poszukują innych rozwiązań. Niektóre państwa afrykańskie starają się odchodzić od dolara we wzajemnych rozliczeniach – nie ze względu na chęć zmniejszenia jego roli, lecz z powodu chęci obniżenia kosztów transakcji.

Wciąż jest wiele argumentów za utrzymaniem dominującej pozycji dolara. Wystarczy wspomnieć, że powszechnie używa się go w systemie komunikacji międzybankowej SWIFT. Euro odgrywa jedynie rolę regionalną, a chiński juan liczy się tylko w niektórych gospodarkach wschodzących. Zmiana głównej waluty świata nigdy nie była szybkim procesem. W przypadku dolara początkowe, dynamiczne spadki mogą się przerodzić w powolną erozję. Jego największą zaletą pozostaje relatywnie ograniczona rola innych walut. Czy uprzywilejowana pozycja dolara jest do utrzymania? Tego nie wiedzą nawet bankierzy centralni. Zapytana o to szefowa Europejskiego Banku Centralnego odpowiedziała, że z pewnością coś się zepsuło i nie wiadomo, czy można to naprawić. ©Ⓟ

Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu