Wydaje mi się, że brexit jest dla nich zjawiskiem w rodzaju pogody; czymś, o czym nawet często rozmawiają, ale nie czymś, co mogą zmienić. Z jednej strony nie ma absolutnie żadnej chęci do przeprowadzenia referendum w sprawie powrotu do UE, a z drugiej – poparcie dla członkostwa we Wspólnocie wynosi ponad 50 proc.

Z Rebeccą Christie rozmawia Mateusz Roszak
Jakie owoce przyniósł brexit Wielkiej Brytanii?
ikona lupy />
Rebecca Christie analityczka brukselskiego think tanku Bruegel / Materiały prasowe / Fot. Materiały prasowe

Był czymś w rodzaju triumfu demokracji, bo w końcu rząd torysów zrobił to, czego chcieli obywatele. Ale z powodu brexitu elektorat pozostał zdezorientowany i niespokojny, co w końcu zaowocowało zwycięstwem laburzystów w ubiegłym roku. Jednak tak naprawdę nadal nie jest jasne, jaką strategię dalszego rozwoju chce realizować kraj, choć nie pada pomysł powrotu do Wspólnoty.

Może największą wartością dla Wysp jest odzyskanie suwerenności?

Tak, Londyn może teraz swobodnie realizować własną – surowszą – politykę imigracyjną, co nie było możliwe w czasie członkostwa w UE. Udało mu się wynegocjować także kilka umów handlowych z państwami Azji. Ale ich zapisy nie różnią się zbytnio od tych, które obowiązywały Wielką Brytanię, gdy była członkiem Wspólnoty. Cóż, kraj boryka się z wieloma problemami, z których nie wszystkie są związane z brexitem.

Co jest największym obciążeniem dla brytyjskiej gospodarki?

Z pewnością opuszczenie jednolitego rynku oraz ustanowienie barier celnych w obrocie z największymi partnerami handlowymi uderzyło w tamtejszą ekonomię. Ale Wielka Brytania prowadzi również dość agresywną politykę cięć budżetowych, co ogranicza usługi publiczne co powoduje narastanie poczucia rozczarowania w społeczeństwie. Budżet na 2022 r. – mieszanka cięć podatkowych i pożyczek rynkowych bez prawdziwego planu dążenia do produktywności i zasadniczo solidnego wzrostu – był szczególnie dużym niepowodzeniem. Kraj generalnie przystosował się do bycia outsiderem, a nie liderem na arenie międzynarodowej i nie wydaje się, aby miał plan zwiększenia swojego znaczenia.

Zwolennicy brexitu oskarżali UE o spadek jakości życia na Wyspach. Teraz jest lepiej?

Odpowiedź zależy od tego, czy ktoś uważa, że brexit był dobrym pomysłem, czy nie. Myślę, że był złym pomysłem, i uważam, że utrata integracji z UE jest dla Londynu prawdziwą degradacją.

Czy dla Brytyjczyków brexit jest czymś, o czym nadal mówią, czy też jest on już nieobecny w debacie publicznej?

Wydaje mi się, że brexit jest dla nich zjawiskiem w rodzaju pogody; czymś, o czym nawet często rozmawiają, ale nie czymś, co mogą zmienić. Z jednej strony nie ma absolutnie żadnej chęci do przeprowadzenia referendum w sprawie powrotu do UE, a z drugiej – poparcie dla członkostwa we Wspólnocie wynosi ponad 50 proc. Choć podejrzewam, że sondaże byłyby znacznie mniej różowe, gdyby naprawdę zaczęły się rozmowy o powrocie, bo wtedy odżyłyby te wszystkie obawy z kampanii brexitowej. Brytyjczycy zdają sobie też sprawę z tego, że kiedyś mieli w Unii wiele przywilejów, które teraz z pewnością nie zostałyby przywrócone.

Wojna w Ukrainie doprowadziła do strategicznego zbliżenia Wysp z UE – czy to może się przełożyć na większą integrację w innych obszarach?

Niedawne spotkanie wielkiej piątki UE, w którym wzięły udział także Polska i Wielka Brytania, pokazało, że kraje europejskie mające zdolności obronne dostrzegają potrzebę współpracy. Oraz wypracowania lepszych rozwiązań, jeśli chodzi o zarządzanie bezpieczeństwem regionalnym.

Czy dojście do władzy Donalda Trumpa będzie również pewnego rodzaju katalizatorem dalszego zbliżenia UE i Wielkiej Brytanii?

Raczej nie, bo Londyn będzie miał na uwadze własne interesy gospodarcze oraz bezpieczeństwo. ©Ⓟ