Może napawać smutkiem, że nie traci na aktualności prymitywna gra w „Zgadnij, kto TO powiedział”. Przypomnę reguły: czekaj w gotowości nie na treść wypowiedzi, lecz na jej autora/autorkę. Nie przejmuj się tym, jak bardzo w wypowiedzi sens roztrzaska się o dobry smak oraz rudymentarną faktografię, przejmuj się tym, czy powiedział TO Kaczyński bądź Tusk, Macierewicz bądź Sikorski, Szydło bądź Nowacka. Nie przebaczaj i nie symetryzuj. Nie twierdź, że nie ma znaczenia, czy słowa o Norymberdze padły z ust premiera, czy z ust prezesa.

Jeżeli powiedział premier, to, przepraszam, ale w ogóle o czym tu mówimy, przecież premier Donald Tusk tak po prostu sobie napomknął: „Zakres rozliczeń, a także odpowiedzialności, już powoli także odpowiedzialności karnej, ludzi władzy, którzy nadużyli władzy przeciwko ludziom, on jest największy od kilkudziesięciu lat, biorąc pod uwagę całą Europę. Tylko rozliczenia powojenne Niemiec, mówię Norymberga i jej konsekwencje. I Jugosławia po wojnie jugosłowiańskiej… One są oczywiście nieporównywalne”. I właśnie dlatego je porównał, że są nieporównywalne. Każdy to widzi, tylko nie prawicowy pisomatołek.

A teraz wyobraźmy sobie, że to Kaczyński nie porównuje poprzez porównanie. Że snuje rozważania w swoim niepodrabialnym stylu, w których rozliczanie nadużyć władzy Platformy Obywatelskiej w oczywisty sposób kojarzy mu się z międzynarodowymi trybunałami dla ludobójców. Ludzie nazywający się chętnie demokratami dostają drgawek, kiedy prezes PiS źle wypowiada się o angielskim sądownictwie albo kiedy nie dialoguje z 10-letnią „reporterką sejmową”.

Kiedy jednak to urzędujący premier wprowadza nowy ton w zapowiedziach na temat rozliczeń ludzi minionej władzy – i tak się składa, że obecnej opozycji – patrzą w drugą stronę. Bo, powiedzmy sobie prawdę, rzadko kiedy są lepszymi demokratami niż pisowcy. Podobnie jak swoi najwięksi rywale doceniają w demokracji przede wszystkim jedno: że daje ona możliwości właściwie bezkarnego wyżywania się na pokonanych. Na razie (podobnie jak w czasach PiS) bardziej wyżywania się w słowach niż w czynach.

Z faktu, że pisowcy generalnie poprzestawali na wyrzucaniu ludzi z pracy i opluwania ich w posłusznych Zjednoczonej Prawicy mediach nie wynika jednak pewność, że każda kolejna demokratyczna władza poprzestanie na wyrzucaniu z pracy i opluwaniu. Zwłaszcza że listy gończe trochę już kursują, a jacyś posłowie posmakowali więziennych kanapek. Aby nie stworzyć jutro premierowi Tuskowi okazji do zamazania granicy między rozliczeniami, a zastraszaniem, warto pienić się już dziś. I bronić PiS przed refleksjami władzy o procesach norymberskich dla opozycji. ©Ⓟ