Najciekawsze rozmowy będą się kiedyś toczyły między dużymi modelami językowymi. Być może w ich własnym języku - uważa John Nosta, promotor innowacji, założyciel think tanku NostaLab.
Z Johnem Nostą rozmawia Anna Wittenberg
Elon Musk ogłosił, że jego Neuralink wszczepi implant do mózgu drugiego pacjenta. Dałbyś to sobie zainstalować?

Nie, jest mi niepotrzebny. Neuralink to urządzenie testowane obecnie na pacjentach z tetraplegią, urazami rdzenia kręgowego. Ja jestem w pełni sprawny, więc nie ma powodu, żebym go miał. Czy chciałbym go za 20 lat? Może.

Urządzenie budzi wiele emocji.

To implant układu nerwowego, znamy takie urządzenia już od 50 lat. Wszczepiamy elektrody do mózgu codziennie. Ale Neuralink jest na ustach wszystkich, bo stworzył go Elon Musk.

Także dlatego, że w czasie testów umierały małpy.

Małpy umierały też podczas wielu innych badań związanych ze stymulacją mózgu, tylko nie mówiło się o tym w wiadomościach. Tak naprawdę chip wszczepiany przez Neuralink to bardzo powierzchowna ingerencja. Dla porównania – gdy osobę cierpiącą na chorobę Parkinsona poddajemy głębokiej stymulacji mózgu, to sonda trafia do jego centrum. Ale nikogo to nie przeraża – przerażający jest Musk, którego ludzie postrzegają jako rebelianta. Obiecuje, że zabierze nas na Marsa, będzie badał nasze mózgi…

…a w przyszłości zachowa nasze dane.

I w porządku.

ikona lupy />
John Nosta, promotor innowacji, założyciel think tanku NostaLab. Autor publikacji naukowych i popularnonaukowych w dziedzinie medycyny, technologii i sztucznej inteligencji. Pisze m.in. dla „Fortune”, „Psychology Today”, Bloomberga / Materiały prasowe / Fot. materiały prasowe
W porządku?

Co innego mogę zrobić z danymi z mojej głowy? W Rosji mówią, że masz ograniczoną liczbę uśmiechów, więc nie powinieneś się zbyt często uśmiechać, by ich nie marnować. W Ameryce mamy nieskończoną liczbę uśmiechów. Myślę, że z danymi jest podobnie – mamy nieskończoną ilość danych w głowie. Problem polega na tym, że są one zamknięte. Urządzenia takie jak Neuralink mogą pomóc je uwolnić i wykorzystać, mogą się stać partnerem człowieka w poznaniu. Widziałaś wideo z pierwszą osobą, której wszczepiono ten implant?

Grała w szachy.

I rozmawiała w tym czasie z drugą osobą. Dziś współczujemy ludziom z paraliżem, uważamy, że są w niezwykle trudnej sytuacji. Takie narzędzia jak Neuralink mogą to zupełnie odwrócić. Osoby z niepełnosprawnościami będą pierwszymi, które przetestują te rozwiązania. Kto wie, może staną się nowymi liderami intelektualnymi naszego świata dzięki wspomaganiu komputerowemu? Może zostaną geniuszami, którzy potrafią działać w wielu wymiarach poznawczych w tym samym czasie? Może nawet następny prezydent Polski będzie osobą sparaliżowaną?

Myślę, że zachodzi właśnie interesująca zmiana społeczna. Pod wieloma względami jesteśmy już połączeni z naszymi telefonami. Jeśli rano wyjdę do pracy i zapomnę zabrać lunchu, to w porządku, kupię coś na mieście. Ale jeśli wyjdę z domu i zapomnę telefonu, to po niego wrócę, niezależnie jak długo musiałbym jechać – inaczej przez cały dzień będzie mi czegoś brakowało. Myślę, że w przyszłości mogą się pojawić nowe interfejsy zastępujące telefony, które jeszcze bardziej nas z nimi zwiążą.

Jak okulary VR, które wypuściła Meta? Wyglądają już jak zwyczajne ray-bany, a można za ich pomocą robić zdjęcia czy nagrywać filmy.

Tak, zresztą ten pomysł nie jest nowy. Już 10 lat temu Google wypuściło na rynek pierwsze Google Glass. Niestety mam wadę wzroku, więc i tak musiałem z nimi nosić soczewki.

W swoich publikacjach stawiasz jednak tezę, że technologie zdrowotne były dotąd porażką. Co to znaczy?

Trackery aktywności, opieka zdrowotna w domu, zdalne monitorowanie pacjentów z cukrzycą lub niewydolnością serca. Mieliśmy bardzo niewiele udanych projektów. Tak naprawdę jedynym była aplikacja do stałego monitorowania poziomu glukozy we krwi. Myślę jednak, że dzięki sztucznej inteligencji (AI) sytuacja się poprawi. Zaawansowana analityka, do której zyskujemy dostęp, pomoże znacznie lepiej zrozumieć dane z urządzeń.

Stephen Jay Gould (amerykański paleontolog i biolog ewolucyjny – red.) sformułował teorię punktualizmu. Chodzi w niej o to, że w ewolucji przez długi czas nic się nie dzieje, aż w krótkim czasie zachodzi poważna zmiana prowadząca do powstania nowego gatunku. Myślę, że dokładnie to obserwujemy dziś w przypadku cyfryzacji opieki zdrowotnej.

Tyle że prace nad rozwojem uczenia maszynowego toczą się od lat. Dlaczego dzisiaj miałoby dojść do przełomowej zmiany?

Tak, wszystko sprowadza się do analizy danych. Tyle że do tej pory była ona bardzo trudna do zastosowania. Teraz dochodzimy do punktu, w którym wreszcie znajdujemy dobry sposób komunikacji. Tym, czym kiedyś ekrany dotykowe stały się dla telefonów komórkowych, tym teraz wielkie modele językowe stają się dla sztucznej inteligencji. Myślę, że to punkt zwrotny. Będziemy teraz obserwować wykładniczy rozwój technologii zdrowotnych. Wielkie modele językowe mogą być kluczem, który pozwoli wypełnić lukę między innowacjami a ich praktycznym zastosowaniem.

Ale jak to wpłynie na zdrowie pacjentów?

Kto odniósł korzyści z graficznego interfejsu komputerów? Nie tylko profesjonaliści czy inżynierowie, lecz przede wszystkim zwykli użytkownicy. Tu będzie tak samo. Żeby daleko nie szukać – z perspektywy konsumenta rzuca się w oczy słaba komunikacja w opiece medycznej.

Fakt, wielu pacjentów narzeka na słaby kontakt z lekarzem. O tym, że masz raka, często dowiadujesz się z opisu wyników badań, który dostajesz w kopercie.

Czasami informacje są tak toksyczne jak sama choroba. Właściwie nie wiadomo, dla kogo jest napisany komunikat, który wyjmujesz z koperty. To suche liczby czy opisy, które powinien odczytywać lekarz. Teraz możemy wreszcie dostarczać informacje w sposób zrozumiały dla każdego. Wielkie modele językowe potrafią rozmawiać o wynikach badań tak jak matka, inżynier czy komik – o ile tylko pacjent będzie tego potrzebował. Informacje są dostosowane do częstotliwości twojego mózgu, twoich potrzeb. To samo w sobie jest dowodem transformacji. Nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy czegoś takiego. Wierzę, że język jest systemem operacyjnym naszego mózgu.

Podobnie jak filozof i historyk Yuval Noah Harari. Tyle że jego zdaniem wielkie modele językowe to zagrożenie dla ludzkiej kultury.

Spójrzmy na to inaczej. Ludzki język, który dla nas jest narzędziem komunikacji, dla wielkich modeli językowych jest czynnikiem ograniczającym. Mogą one się stać dużo bardziej ekspresyjne, niż są obecnie. Zdarza się, że w długich konwersacjach modele generują bełkot, coś, co wygląda jak hieroglify czy pismo klinowe. Wycinam to wtedy z ChatGPT i przeklejam do innego modelu, który to tłumaczy. Co to jest i skąd się bierze? Nie mam pojęcia. Natomiast sądzę, że najciekawsze rozmowy będą się kiedyś toczyły między dużymi modelami językowymi. Być może w ich własnym języku.

Niektórzy ludzie zauważyli, że modele stają się z czasem coraz bardziej ożywione. To takie ludzkie – zwykle tak się dzieje, gdy prowadzimy dobrą rozmowę, otwieramy się na siebie i wyrażamy nasze myśli swobodniej. To jedna z przyczyn, dla których wiele osób uważa, że modele językowe są świadome lub mają uczucia.

Google zwolnił inżyniera, który uwierzył, że jego model ma świadomość. Blake Lemoine…

To mój kolega. Bardzo wcześnie zaczął się przyglądać modelom językowym i odkrył, że odpowiedzi, które otrzymuje, są co najmniej niezwykłe.

Tyle że to jedynie zaawansowane algorytmy.

A nasze mózgi to nic innego jak białkowe automaty działające dzięki impulsom elektrycznym. Świadomość jest epifenomenem procesu biologicznego. Nie wiemy, jak powstaje. W filozofii to pytanie jest nazywane „wielkim problemem”. Dlaczego mielibyśmy zakładać, że do czegoś podobnego nie są zdolne maszyny? Proces oparty na krzemie, zerach i jedynkach zachodzący w komputerach jest bardzo skomplikowany. Dlaczego w jego wyniku nie mogłaby powstać technoświadomość?

Nie wiemy, skąd się bierze świadomość, bo nie mamy pełnej wiedzy o mózgu. Komputery rozumiemy, bo sami je tworzymy.

Ale nie wiemy, co się w nich dzieje, znam wielu ludzi, którzy się nad tym zastanawiają. Często mówi się o dużych modelach językowych jako czarnych skrzynkach – chodzi o to, że wprowadzamy do nich dane, w środku zachodzą niezrozumiałe dla nas procesy, a następnie jest wypluwana z nich odpowiedź. Istnienie wielkich modeli językowych to dla nas duże wyzwanie. Zwykle kiedy tworzymy technologię, dopasowujemy ją do siebie. Może teraz będzie odwrotnie? Może my, ludzie, musimy się dostosować i ewoluować do możliwości technologii, jeśli mamy czerpać z niej korzyści w takich dziedzinach jak: zdrowie, nauka czy nawet związki?

Związki i technologia?

Oczywiście. Czy można się w kimś zakochać, rozmawiając z nim przez telefon?

Tak mi się wydaje.

A nawiązać relację korespondencyjnie?

Chyba tak. Są osoby, z którymi głównie piszę przez komunikatory. Zastanawiam się czasem, czy czułabym różnicę, gdyby po drugiej stronie był automat, a nie człowiek.

Dlaczego więc nie można się zakochać w wielkim modelu językowym? Dla mnie taka komunikacja jest tym samym co rozmowa telefoniczna. No, może jeśli jesteś 21-letnim mężczyzną, wejście w związek z botem nie jest najlepszym pomysłem, ale kiedy jesteś samotnie żyjącą 75-letnią kobietą, np. wdową? Czy emocjonalny związek z modelem byłby w takim wypadku czymś złym? Z samotnością zmaga się dzisiaj wiele osób.

Czy związek z robotem to na pewno sposób na jej pokonanie?

Spójrzmy na to inaczej. Wiemy, że izolacja wiąże się z wyższym ryzykiem chorób. Na przykład ludzie, którzy tracą słuch, często rozwijają zaburzenia poznawcze, bo wycofują się z aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym. W skrócie: nie słyszą, więc nie rozmawiają z innymi. Jeśli mogliby zbudować relację z modelami, w której trenowaliby komunikację, byłoby to nie tylko dobre, lecz także cudowne i magiczne. Co więcej, jeśli ktoś zbuduje relację z modelem, czyli będzie z nim często wchodził w interakcje, to pozwoli mu to żyć po śmierci.

Co to znaczy?

Wszystkie informacje, które wrzucam do dużego modelu językowego, zostają zachowane. A więc kiedy umrę, moje dzieci dostaną moje myśli, dzięki czemu będą mogły nadal ze mną rozmawiać. Duży model językowy nie jest transakcyjny, jest poznawczy. Kiedy wyszukuję coś w Google’u, jest to transakcja, w której piszę: podaj mi przepis na guacamole. I dostaję link. Z wielkimi modelami sprawa jest dużo bardziej interesująca. Jeśli wśród danych znajdują się moje e-maile, pisma, notatki czy zapisy osobistych rozmów, AI może mnie odtworzyć i ożywić, np. w moim stylu odpowiedzieć na pytanie, którego model nigdy wcześniej nie słyszał.

Brzmi strasznie.

Brzmi świetnie!

Mówimy tu o AI z perspektywy pacjenta. A jak upowszechnienie się tej technologii zmieni system? Po naszej rozmowie spotykasz się z urzędnikami Narodowego Funduszu Zdrowia i Ministerstwa Zdrowia. Co usłyszą?

Że dzięki AI możemy odblokować dane, udostępnić je za pomocą interfejsu, który jest bardziej ludzki i naturalny. Co to oznacza z perspektywy osób odpowiedzialnych za system opieki zdrowotnej? Dobre pytanie. Duże modele językowe są obecnie postrzegane jako nieprzydatna jeszcze nowość. Nic dziwnego – technologia rozwija się szybko, społeczeństwo potrzebuje czasu, aby nadrobić zaległości. Wielu ludzi na razie boi się wdrażać innowacyjne rozwiązania.

W Polsce przyjęto niedawno nowy Kodeks etyki lekarskiej. Wpisano tam zastrzeżenie, że lekarz może korzystać z AI, pod warunkiem że uzyska świadomą zgodę pacjenta. Prawnicy twierdzą, że to bardzo trudne, bo w takim wypadku właściwie powinniśmy rozumieć tę czarną skrzynkę.

Takie rozwiązanie to nonsens. Absurd wynikający z ignorancji. A może też z obawy. Sztuczna inteligencja już teraz odczytuje tomografię komputerową czy EKG, jeszcze zanim kardiolog spojrzy na te badania. Myślę, że ludzie nie doceniają, jaką szansą może być AI np. w psychoterapii. Technologia bardzo demokratyzuje dostęp do informacji.

Ale jednocześnie stwarza problemy, np. związane z prywatnością. Kto ma dane, może na nich trenować modele, na których potem może zarabiać.

Korzystasz z Google Maps? To darmowa usługa, a opiera się na AI.

To zawsze jest faustowski układ – nie płacę pieniędzmi, ale i tak daję coś w zamian.

Ale może się to zmienić. Duże modele językowe mogą być rozwijane nawet na telefonie. Mam w swoim smartfonie 30 tys. zdjęć. To wiele interesujących informacji wizualnych, które duży model językowy może przeczytać i zinterpretować. Wystarczy mieć odpowiednio dużo pamięci w telefonie. Już niedługo każdy z nas może mieć bardzo prywatny model. ©Ⓟ

Może jeśli jesteś 21-letnim mężczyzną, wejście w związek z botem nie jest najlepszym pomysłem, ale kiedy jesteś samotnie żyjącą 75-letnią kobietą? Czy emocjonalny związek z modelem byłby w takim wypadku czymś złym?