Nie ma powodów, aby normalizację stosunków politycznych w Polsce pozostawiać politykom, chociaż oczywiście bez ich udziału rzecz cała się nie powiedzie. Ale ramy winna nakreślić inteligencja. Tak, ta warstwa społeczna, której zagubienie splecione z fazami rojeń o swojej sprawczości tak trafnie się w ostatnich latach krytykowało. Akurat teraz jednak historia oferuje okienko pogodowe dla inteligencji. Korzystać, korzystać! I uczyć się na błędach, takich jak wzmożenie i odwołanie wzmożenia w sprawie zmian w wystawie Muzeum II Wojny Światowej.
Przebieg wydarzeń pokazuje, że najlepiej wychodzi inteligencji (jej części, ale tej z udziałem większościowym) moduł „Hajda na PiS”. Oburzenie, list pełen oburzenia, barwne wypowiedzi. Kiedy wicepremier i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz upomniał się o ważne postaci, które w Muzeum spadły z podium (skoro wniósł je na podium PiS! Błeh!), został z początku potraktowany jak PiS-owiec. Jednak następnie jego pogląd został poparty przez Donalda Tuska – i nagle się okazało, że rozmowa o zostawieniu części pisowskego dziedzictwa w muzeum jest możliwa. Politycy jednak mogą wpływać na treść przekazu instytucji kultury, aha. Premier Tusk i wicepremier Kosiniak-Kamysz mieli w tej sprawie merytorycznie rację. Można się jednak zastanowić, czy środowisko historyków i muzealników dobrze zdało egzamin z inicjatywy społecznej. Przecież – uwaga, bajka się zaczyna – porozumiewanie się reprezentantów różnych polskich wrażliwości... to nic aż tak dziwnego, żeby politycy musieli to inteligentom wyjaśniać jak w skeczach „Fachowcy” Friedmana i Kofty.
Nie ma powodu, by nie wzmacniać porozumienia w sprawach, które ani PiS-owskie, ani Tuskowe nie są
Mamy za sobą dekady polaryzacji i nic nie wskazuje na to, by miała ona wygasnąć. Nie ma jednak powodu, by równolegle nie wzmacniać porozumienia w sprawach, które ani PiS-owskie, ani Tuskowe nie są. Może PiS zostanie zdelegalizowany, jego prominentni działacze wylądują w krajach niemających z Polską umowy o ekstradycji itd. Nawet wtedy ludzie uznający heroizm rodziny Ulmów i heroizm ojca Kolbego za pamięć wartą upowszechniania w polskich muzeach będą liczni (mam nadzieję, że bardzo). Niezaoferowanie im przez muzealników płaszczyzny porozumienia, tylko triumfalne „wracamy, zatem zrobimy, jak chcieliśmy” było błędem. W całym kraju starzy/nowi zmieniają PiS-owców. W wielu miejscach można by triumfalizm schować. W jego miejsce dać komunikat o współpracy: osiem ostatnich lat wszystkich nas zmieniło, nasze instytucje chcą, aby następnych osiem lat było okresem szukania przestrzeni wspólnej. Wiem, niejeden zwolennik prawicy (i niejeden jej przeciwnik też!) odrzuci każdą ofertę porozumienia, ponieważ wiele osób w Polsce żyje z konfliktu, a nie z efektywnego działania dla kraju. Ważne, kto zostanie, bo bardziej ceni kraj niż jego dzielenie.
Poprzednie osiem lat nie było „złym snem” wrażliwej, rozumnej i przechowującej depozyt demokratycznych wartości inteligencji, okresem, który po prostu był i znikł. Te lata były oktawą degradacji tych wartości. I nie tylko napastnicy, lecz także obrońcy tracili podczas walki rycerskie odznaki (tak zresztą jest właściwie zawsze w takim starciu). Muzeum II Wojny Światowej mogło być na tej drodze narodowego namysłu pierwsze. Wydaje się, że tę okazję, przynajmniej na razie, straciło. Trudno, mleka rozlanego do butelki się z powrotem nie wleje, ale próbować można dalej. I dalej, do skutku, mozolnie wypracowywać wspólną przestrzeń. By nie było jak u Wyspiańskiego: „Pany, wyście ino do majaki”. ©Ⓟ