Cała Europa od lat pochyla się nad przepisami związanymi z in vitro. W rezultacie dzieci poczęte dzięki tej metodzie w Wielkiej Brytanii czy Finlandii zyskały możliwość poznania nazwiska i adresu dawcy materiału genetycznego, jeśli nie byli nimi rodzice. Tę rozmowę trzeba też rozpocząć u nas.

Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, wskazuje, że gdy nie mamy argumentów ad rem, używamy ad personam. Jedni mówią, że to dowód naszej porażki. Inni – że to sposób na obejście przeciwnika.

Głosami nowej większości sejmowej, przy wsparciu posłów Kukiz’15 oraz 23 posłów PiS (w tym byłej minister zdrowia Katarzyny Sójki) Sejm przegłosował nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, które wprowadza refundację procedur in vitro. Co roku z budżetu państwa ma iść na ten cel przynajmniej 500 mln zł. Jak przekonują politycy nowej ekipy rządzącej, przyjęcie zmiany przez Senat to tylko formalność.

Podczas sejmowej debaty Barbara Nowacka z KO zrobiła aluzję do posła z PiS, który przemawiał tuż przed nią. Miał na nosie okulary, a na czole plasterek. Wyobraźmy sobie – proponowała polityczka – że osiem lat temu rządzący zabronili nosić okularów. Brzmi kuriozalnie. A argumenty? Bo okulary nie leczą oczu. Owszem, ale korygują wzrok, a w skrajnych przypadkach pozwalają osobie z wadą funkcjonować.

Czy to jest dobra analogia do technik wspomaganego rozrodu? Można dyskutować. Że nieładnie jest robić osobiste wycieczki? Być może. Debata, która odbyła się przed głosowaniem, pokazała, że temat in vitro w naszym kraju jest wciąż nieprzepracowany.

Przyjęta nowelizacja nie przesądza o kwestiach światopoglądowych i moralnych. Koncentruje się na tym, by pieniądze na in vitro były co roku zagwarantowane w budżecie. Nie mówi o tym, kto ma prawo skorzystać z tej metody. A na pewno nie będzie to każdy. Dlatego potrzebna jest zmiana ustawy z 2015 r. o leczeniu niepłodności. Już w momencie, kiedy ją uchwalano, było wiadomo, że to niedoskonałe prawo. Mimo to nic się w tej kwestii nie wydarzyło. Efekt? Luki i wątpliwości prawne, np. kto ma prawo do zarodków, gdy małżeństwo się rozpadnie? Doprecyzowanie zasad refundacji ma podobno znaleźć się w rozporządzeniach ministra zdrowia. Nieoficjalnie słyszymy, że rozszerzenie ustawy o inne kwestie niż pieniądze skończyłoby się tym, że żadnej ustawy by nie było, bo Sejm utonąłby w ideologicznych sporach.

Nie jest tak, że się nie da osiągnąć porozumienia. Całą Europa od lat pochyla się nad przepisami związanymi z in vitro. W rezultacie dzieci poczęte dzięki tej metodzie w Wielkiej Brytanii czy Finlandii zyskały możliwość poznania nazwiska i adresu dawcy materiału genetycznego, jeśli nie byli nimi rodzice. Tę rozmowę trzeba też rozpocząć u nas. ©Ⓟ