Konferencje prasowe prezesa NBP wzbudzają spore poruszenie. Także za sprawą poziomu politycznego rozedrgania w naszym kraju, ale swoje robi również wyjątkowość chwili – inflacja osiąga przecież poziomy najwyższe od ponad dwóch dekad. Wyjątkowa była też dynamika stóp procentowych w minionych miesiącach.

Ale jest jeszcze jedna warstwa. Komunikacja banku centralnego wzbudza ostatnio wyjątkowe emocje bynajmniej nie tylko w Polsce. Bardzo podobnie wygląda to w przypadku najważniejszego banku centralnego świata – amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Piszą o tym w swoim najnowszym tekście młodzi ekonomiści z Uniwersytetu Harvarda Namrata Narain oraz Kunal Sangani.

Zauważyli oni coś bardzo ciekawego. Z ich badań wynika, że od czasu pandemii COVID-19, gdy regularne konferencje prasowe organizuje obecny przewodniczący Fed Jerome Powell, reakcja rynków jest o wiele mocniejsza, niż była w przypadku jego poprzedników Janet Yellen czy Bena Bernankego. Skąd to wiemy? Ekonomiści wykazali to, porównując dynamikę rynku w dniu konferencji prasowych z tzw. tygodniami placebo. To znaczy z tym samym dniem i porą, gdy wystąpień szefa Fed nie ma. W tygodniach placebo dzieje się niewiele. Ilekroć jednak Jerome Powell zabiera głos po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartych Rynków (FOMC), reakcja rynków (liczona zmianą wyceny papierów spółek z listy S&P 500) jest trzykrotnie mocniejsza niż w czasach Yellen i Bernankego. Tylko w trakcie sześciu zeszłorocznych konferencji Powella wspomniane spółki straciły lub zyskały w sumie ok. 1 proc. wartości. Mówimy tu o naprawdę dużych pieniądzach rzędu nawet 300 mld dol.

Dlaczego rynki tak reagują na Powella? Czy chodzi o niespokojne czasy, w których żyjemy? W pierwszej chwili to wyjaśnienie wydaje się sensowne i pociągające. Rzeczywistość nie daje nam jednak przekonujących dowodów na potwierdzenie jego prawdziwości. Jeśli bowiem porównamy wspomniane już tygodnie placebo w czasach Bernankego, Yellen i Powella, to wyraźnej różnicy nie widać. Może więc wzmożenie rynków jest związane ze specyficznym stylem przewodniczącego?

To już bardziej przekonujące. Taki np. Ben Bernanke (stał na czele Fed w latach 2006–2014) był określany przez komentatorów jako „specjalista od bezpiecznej jazdy obowiązkowej”.

W zasadzie tylko podkreślał przekaz innych gremiów banku centralnego. Yellen działała dość podobnie. Na ich tle Powell się wyróżnia. Nie unika prezentowania swojego zdania. Niektórzy obserwatorzy twierdzą wręcz, że jest to jego autorski sposób na zarządzanie różnicami wewnątrz organów decydujących o polityce Fed.

Ale Narain i Sangani podrzucają jeszcze jeden trop. Ich zdaniem to może być właśnie sposób na sterowanie rynkiem. Bo może – powiadają – to nie musi być tak, że bankom centralnym tak bardzo zależy na stabilizowaniu rynków. Może czasem sensownie jest kierować ich reakcje w różne strony? Może właśnie na tym polega nowoczesna strategia komunikacyjna banku centralnego?

Ludzie wpatrzeni w przeszłość powiedzą, że to błąd w sztuce. Będą narzekać na „nieudolność” przewodniczącego Powella. Ale może właśnie o to chodzi? – pytają Narain i Sangani. Może w tym szaleństwie jest metoda? ©℗

Być może bankom centralnym wcale aż tak nie zależy na stabilizowaniu rynków? Może czasem sensownie jest kierować reakcje w różne strony i dlatego komunikacja ich szefów stała się bardziej wyrazista?