Ciągle czekamy na uruchomienie pieniędzy z wartego 58 mld euro polskiego Krajowego Planu Odbudowy. Wkraczamy też w nową unijną perspektywę finansową na lata 2021-2027, która ma nam przynieść 76 mld euro. Ale równocześnie ten rok jest ostatnim, w którym „działają” jeszcze pieniądze z poprzedniej unijnej siedmiolatki, na lata 2014-2020. Jak wygląda ich wykorzystanie, pokazują dane regularnie publikowane przez resort funduszy i polityki regionalnej.

Do 8 stycznia tego roku, według ministerstwa, podpisano z beneficjentami prawie 102 tys. umów o dofinansowanie projektów. Łączna wartość inwestycji wynosi 583 mld zł, z czego udział funduszy unijnych to 349 mld zł. Zawarte zostały więc umowy na 99,1 proc. dostępnych pieniędzy z Brukseli. Dotychczas na poziomie krajowym rozliczono wydatki beneficjentów na kwotę 425 mld zł, z czego dofinansowanie z UE to 274 mld zł. To wskazuje, że wydano już prawie 78 proc. budżetu przeznaczonego na nasz kraj. Ale też, że ponad jedna piąta środków pozostaje jeszcze do rozliczenia. Płatności na rzecz beneficjentów trafiają na rachunki w Banku Gospodarstwa Krajowego. Ten zaś w listopadzie ubiegłego roku przekroczył barierę 300 mld zł wypłaconych z kończącej się perspektywy.
Gdzie i jak pracują unijne pieniądze? Przyjrzeliśmy się zestawieniu wszystkich projektów z dofinansowaniem z siedmiolatki 2014-2020. Wśród największych beneficjentów jest państwo i jego jednostki organizacyjne. Co nie dziwi, skoro dzięki środkom z UE finansowane są duże inwestycje infrastrukturalne. Udział administracji rządowej i podległych jej podmiotów w unijnym dofinansowaniu wynosi prawie 25 proc., z czego połowa przypada na Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Do budowy dróg, których wartość określono na 87 mld zł, Bruksela dokłada w tej siedmiolatce prawie 42 mld zł. Kolejny na liście jest BGK z 13,5 mld zł dofinansowania - głównie na inicjatywy polegające na dalszej dystrybucji pieniędzy, np. na innowacyjne firmy. Trzeci państwowy podmiot - Wody Polskie - to już „tylko” ok. 3 mld zł.
Niewiele ponad 30 proc. ogólnej kwoty dofinansowania trafia do podmiotów samorządowych (nie liczymy tu firm czy szkół; tym ostatnim Unia dokłada w kończącej się perspektywie niespełna 400 mln zł).
Na projekty firm warte łącznie 231 mld zł przypada 122 mld zł dofinansowania unijnego. Ponad połowę zgarniają duże przedsiębiorstwa, z czego znaczna część przypada na szynowe inwestycje PKP Polskich Linii Kolejowych, a reszta została podzielona mniej więcej równo między średnimi, małymi i mikrofirmami. Na liście największych dominują rzecz jasna podmioty publiczne. Pierwszą prywatną firmą wśród beneficjentów pomocy jest Orange Polska, choć gdyby zsumować wartość projektów realizowanych przez spółki Fibee I i Fibee IV należące do grupy Inea, to byłby to największy prywatny adresat wsparcia. Inea, Orange i trzecia firma - Nexera w ramach programu Polska Cyfrowa realizują „powszechny dostęp do internetu”.
W dobiegającej końca siedmiolatce naliczyliśmy 46,6 tys. odbiorców środków unijnych. Uwagę przykuwają najwięksi, ale nie brak takich, którzy sięgają po niewielkie kwoty. Około 50 prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą dostało po mniej niż 10 tys. zł. Umowy przewidujące dofinansowanie na łączną kwotę nie wyższą niż 50 tys. zł podpisano z prawie 11 tys. podmiotów - czyli z niemal co czwartym beneficjentem. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe