Jednym z zaniedbań tej kolumny w roku 2022 był brak recenzji książki Grzegorza Konata o wielkim polskim ekonomiście Tadeuszu Kowaliku. Proszę pozwolić, że naprawię to w pierwszym tekście roku 2023.

Rewolucja „epigońsko-mieszczańska”. W ten sposób zmarły dekadę temu Tadeusz Kowalik określał polski skok w kapitalizm. Skok kojarzony powszechnie z rokiem 1989, ale przecież rozpoczęty wcześniej (mnie osobiście przekonuje teza, że polski socjalizm skończył się 13 grudnia 1981 r.). I trwający dłużej niż tylko do lat 90. XX w.
Jak wiadomo, Kowalik był jednym z najbardziej zaciekłych krytyków tej transformacji. Swoje racje wykładał w licznych tekstach publicystycznych złożonych potem w książce „www.polskatransformacja.pl” z 2009 r.
Czemu tamta rewolucja była „mieszczańska”? Konat wskazuje na pokrewieństwo tego terminu z koncepcjami współczesnego Kowalikowi historyka idei Jana Baszkiewicza, ale równie dobrze można się tu doszukiwać innych inspiracji. Na przykład ze słynną - i swego czasu obrazoburczą - tezą jugosłowiańskiego komunisty Milovana Dżilasa o „nowej klasie”, czyli o tym, jak w warunkach realnego socjalizmu inteligencja oraz partyjna biurokracja chętnie wchodziły w historyczną rolę burżuazji - klasy społecznej, która w warunkach realnego kapitalizmu pretenduje do roli hegemona życia społecznego, kultury czy opiniotwórczych mediów.
Grzegorz Konat „Polska rewolucja. Tadeusz Kowalik o epigońsko-mieszczańskiej transformacji roku 1989”, Wydawnictwo Książka i Prasa, Warszawa 2022 / nieznane
I to właśnie wydarzyło się również w Polsce w 1989 r. Dostaliśmy rewolucję kapitalistyczną zrobioną przez inteligentów pretendujących do roli burżuazji. I skrojoną pod ich potrzeby.
A czemu ta polska rewolucja mieszczańska była zdaniem Tadeusza Kowalika „epigońska”? Kowalik wyrósł z tradycji marksistowskiej i nawet jeśli od pewnego momentu ewoluował w kierunku socjaldemokracji (zwłaszcza w wydaniu staroskandynawskim), to pozostało w jego myśleniu sporo wiary w postęp. Miał się on przejawiać w przechodzeniu od twardego kapitalizmu do systemów bardziej socjalnych. W tym sensie polska transformacja faktycznie była krokiem wstecz. Tak się przynajmniej mogło wtedy wydawać. Choć przecież obserwując dalsze wydarzenia i ewolucję całego zachodniego kapitalizmu (w tym także ukochanej przez Kowalika Skandynawii) w kierunku neoliberalnym, widać, że z tym postępem i epigonizmem to chyba takie proste nie jest.
Przypomnienie prac, koncepcji i postaci Tadeusza Kowalika jest zajęciem godnym pochwały. Widział on bowiem więcej niż inni i był z tego powodu przez wiele lat wymazywany przez opiniotwórcze media liberalne. Takie życie.
I jeszcze jedno. Praca Grzegorza Konata na temat Kowalikowej rewolucji epigońsko-mieszczańskiej to jego (długo wyczekiwana) rozprawa doktorska - napisana jednak na tyle dobrze, przystępnie i z talentem literackim, że z czystym sumieniem polecam ją każdemu czytelnikowi tej kolumny. Na dobry początek roku. ©℗