Listopadowe wybory uzupełniające, midterms, w Stanach Zjednoczonych były jak mecz Polski z Argentyną na mundialu w Katarze (dla przypomnienia: Biało-Czerwoni ulegli 0 : 2, lecz była to nasza tradycyjna porażka zwycięska, bo jednak udało się nam wyjść z grupy). A więc, trzymając się piłkarskiego porównania, demokraci przegrali, bo stracili Izbę Reprezentantów, ale wygrali, bo obronili większość w Senacie.
Taki wynik głosowania był historycznym wyjątkiem: w ostatnich 100 latach jedynie trzykrotnie zdarzyło się, by w pierwszych midterms podczas pierwszej kadencji prezydenta jego partia nie została zmiażdżona przez opozycję, tracąc kontrolę nad całym Kongresem. Niespełniona przepowiednia „czerwonej fali” (czerwony to kolor Partii Republikańskiej) umocniła w Amerykanach przekonanie, że drużyna Joego Bidena jest silniejsza niż kiedykolwiek.
Pozostało
95%
treści
Reklama