Wdawniejszych czasach fundamentalnym sporem ożywiającym środowisko nieprzyjaciół „Gazety Wyborczej” był ten opochodzenie człowieka. Oczywiście, nie jakiegoś tam człowieka, lecz Polaka, któremu należą się rządy nad Polską za swoje liczne zasługi wwalce zkomunizmem.

Nieco prymitywizując, jedni odrzucili kłamstwa komunizmu, a drudzy odrzucili system narzucony przez Ruskich. Jedni mieli podjąć walkę z komunizmem, bo wywodzili się z rodzin komunistycznych/socjalistycznych i odkryli dzięki temu, jak bardzo PRL odszedł od ideałów socjalistycznego humanizmu. Jak przejmująco pisał o tym nieodżałowany Stefan Meller, historyk rewolucji francuskiej: „Przy analizie środowisk jakobińskich miałem pełną świadomość, że bohaterowie moich analiz doszli do zbrodni i morderstw, do wojny domowej, nie oglądając się na koszta. A przecież wszystko, z czego wyrastali, to był sen o czymś innym... Kiedy analizowałem stan ducha i mentalność przyjaciół ojca, to rozgryzałem też «swoich» z XVIII w.”. Drudzy wyrastali z tradycji polskiej – bo Polakowi obrzydliwy jest każdy system narzucony oraz podtrzymywany obcym wojskiem. Kiedy zatem jedni sięgali po dzieła klasycznej lewicy, by wiedzieć, jak naprawić ten cholerny komunizm, ci drudzy stawali okoniem, bo tak się godzi i tego uczono ich w domu. Podtrzymywali polsko-katolicką tradycję, bo my tak od pokoleń robimy w czasach niewoli. Kiedy stalinizm w Polsce zaczął pękać na przełomie lat 1955–1956, młody uczeń liceum im. Gottwalda, cytowany Meller, ze zdumieniem odkrył, że część jego kolegów ma rodziny komunistyczne, ale część jednak „akowskie”. I że te dwa światy mają odmienne poczucie tego, co się godzi, a co się nie godzi – i kiedy.
Ci pierwsi, o czym warto pamiętać, licznie zasilili szeregi nielicznej opozycji w czasach, w których Solidarność nikomu się nie śniła. Ci drudzy powoływali się za to na miliony gromadzone przez Kościół w konfrontacji z władzą (tak było z okazji 1000-lecia chrztu). I tak dalej. Spór, jak się wydaje z perspektywy czasu, nieco sztuczny. W końcu różne nurty opozycji przeplatały się ze sobą i sięgały po każde źródło odwagi i oporu – bo niby jak miało być inaczej? Zwłaszcza że wróg, komuna znaczy, traktował z buta wszystkich przeciwników, umacniając ich jedność. Z powodów, które najzwyczajniej w świecie trudno zrozumieć, Prawo i Sprawiedliwość robi tak samo, i z takim samym skutkiem. PiS przydałyby się dobrze poprowadzone lekcje HiT!