Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Zachód zostaje sam wwalce zRosją. Naszego osamotnienia nie zauważamy, poirytowani własnymi kontrowersjami wobec postawy Berlina, Rzymu czy Paryża izniesmaczeni unikami wwykonaniu rozmaitych tchórzy irealistów (każdy, kto tylko liznął historię XX w., wie, jak często te słowa były synonimami).
Poza Europą praktycznie wsparcie dla Ukrainy płynie tylko od tych społeczeństw, które tradycyjnie czują się – i są – zrealizowanym projektem europejskim w Ameryce bądź w Australii. Nawet w Turcji, czyli w państwie należącym do NATO (!), widać tyle niechęci wobec możliwych sukcesów Rosji, odwiecznej rywalki, ile sympatii wobec ruskich pokazujących zachodniej Europie, że można się z nią nie liczyć. W krajach arabskich ucieranie nosa Zachodowi popierającemu Ukrainę jest tak popularne, że narracja Putina traktowana jest jako równolegle prawdziwa wobec narracji ukraińskiej; najczęściej zresztą obie są po prostu traktowane jako równie nieprawdziwe. Dzięki temu można się cieszyć z bezradności zadufanej w sobie Europy i nie mieć moralnego kaca. Przywykliśmy z niepokojem nasłuchiwać zmiennych w szczegółach, ale niezmiennych w krytyce NATO wypowiedzi przywódców Chin, a próba pocieszania się, że naród chiński myśli inaczej niż jego dyktatorzy, rozbija się o Indie. W Indiach panuje wolność słowa, wsparta oceanem wolnego internetu; łatwo dostrzec, że stanowisko rządu Indii, dalekie od chęci wsparcia Ukrainy, jest dość powszechnie podzielane. Jakaś tam wojna w dalekiej Europie budzi panikę Ameryki? I świetnie.
Przeczytałeś ten artykuł, zapraszamy do udziału w badaniu