Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie? A może nie rozmawiać wcale? Francuzi podeszli do problemu metodycznie, używając stałych elementów programu szkolnego. Na bieżąco tworzą również nowe pomoce naukowe
Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie? A może nie rozmawiać wcale? Francuzi podeszli do problemu metodycznie, używając stałych elementów programu szkolnego. Na bieżąco tworzą również nowe pomoce naukowe
Część rodziców nie chce rozmawiać ze swoimi dziećmi o wojnie i o śmierci, uważając, że nie wolno burzyć ich poczucia bezpieczeństwa, szczególnie jeśli wydarzenia wydają się dalekie. Inni stoją na stanowisku, że należy rozmawiać o wszystkim, również o tym, że na świecie istnieją zło, wojna i śmierć, a młodych ludzi trzeba przygotowywać do życia, a nie trzymać ich pod kloszem.
Wojna w Ukrainie stała się w ostatnich tygodniach nieuniknionym tematem rozmów. Francuscy nauczyciele stoją na stanowisku, że należy o niej mówić możliwie prosto i bezpośrednio – na bazie indywidualnych losów młodych ludzi, którzy ucierpieli w tym konflikcie. Pedagodzy z liceów i gimnazjów próbują przemycić przy okazji tematu wojny szerszy kontekst polityczno-społeczny Europy i świata.
„Czym jest NATO?”, „Czy Francja może się zaangażować militarnie?”, „Czy ryzyko nuklearne jest realne?” – chcą się dowiedzieć starsi uczniowie. Dzieci ze szkół podstawowych i przedszkoli pytają natomiast, gdzie znajduje się Ukraina i czy wojna przyjdzie również do Francji – relacjonują rozmowy ze swoimi podopiecznymi nauczyciele.
Dla bardzo młodych
Ci ze szkół podstawowych odpowiadają na trudne pytania o śmierć i bombardowania, bazując na bardzo popularnym periodyku edukacyjnym „Le Petit Quotidien”, którego celem jest zainteresowanie dzieci aktualnymi wydarzeniami i zachęcenie ich do codziennej lektury, w tym czytania prasy. „Le Petit Quotidien” znajduje się codziennie niemal w każdej skrzynce pocztowej szanującego się francuskiego rodzica.
Dziecięca gazetka poświęciła ukraińskim dzieciom, które wraz ze swoimi matkami uciekają przed wojną, cały numer z 10 marca, opatrując go realistycznymi zdjęciami z punktów recepcyjnych uchodźców. Redakcja na pierwszej stronie zamieściła jednak ostrzeżenie: „Nie czytaj tego numeru sam, ponieważ jest trudniejszy niż zazwyczaj. Poproś o to, aby towarzyszył ci dorosły”.
„Chcę zostać w kraju, w którym ludzie nie strzelają z broni” – mówi dziennikowi sześcioletnia Ewa, która uciekła przed wojną do Budapesztu. Dziewczynka stoi na tle walizek i ław dworcowych i ściska kurczowo kotka maskotkę. Ośmioletnia Paulina tłumaczy, że „huk wybuchających bomb jest głośniejszy niż burza”. Opowiada dziennikowi, jak uciekała i ukryła się ze swoją rodziną w schronie, gdzie spędziła cztery dni. Paulina bardzo chce wrócić do szkoły i odnaleźć swoich nauczycieli i przyjaciół.
Gazetka szczegółowo opisuje warunki podróży uchodźców wojennych do krajów europejskich, opublikowała również mapę Europy i Ukrainy, aby pokazać dzieciom, gdzie obecnie toczy się wojna i z jakimi państwami graniczy Ukraina. W słowniczku umieszczono natomiast następujące słowa z ich definicjami: wolontariusz, higiena, schron, destynacja. Taka lista trudniejszych słów znajduje się w każdym numerze „Le Petit Quotidien”, który jest na bieżąco omawiany w odpowiednikach polskich klas I–III.
Umieścić w kontekście
– Od początku rosyjskiej ofensywy 24 lutego nauczyciele gimnazjów, zwłaszcza historii i geografii, stają w obliczu zalewu pytań, na które nie zawsze łatwo jest odpowiedzieć – uważa Marie, która pracuje w paryskim gimnazjum.
– Kiedy wróciłam z ferii zimowych, moja klasa pytała mnie, dlaczego wybuchła ta wojna – wyjaśnia Christine Guimonnet, sekretarz generalna Stowarzyszenia Nauczycieli Historii i Geografii (APHG) i nauczycielka w liceum w Pontoise w departamencie Val d’Oise. – Czuliśmy, że to są najważniejsze wydarzenia na świecie, uczniowie powiedzieli mi o swoich obawach i cały czas o tym rozmawialiśmy – dodaje Guimonnet.
– Z moimi uczniami III klasy właśnie planowałam rozpocząć rozdział o zimnej wojnie – mówi Amélie Hart, nauczycielka historii i geografii w wiejskim gimnazjum w Côte-d’Or. – Powiedziałam im: „Przeczytajcie rozdział, który omówimy. Pozwoli wam zrozumieć, co dzieje się w tej chwili w Ukrainie”. Potem poprosiłam, by spisali wszystkie swoje pytania – opowiada. Chciała się dobrze przygotować na następną lekcję. – Nauczyciele geografii i historii są przyzwyczajeni do pytań o to, co dzieje się na świecie, do bycia nauczycielami tematycznymi – uśmiecha się Hart, która jest zachwycona, że jej uczniowie są tak ciekawi świata.
– Pozwala mi to nadać sens temu, czego się uczą, w końcu uświadamiają sobie, że materiał wpływa na ich obecne życie, pomaga zrozumieć otaczający ich świat. Tym razem różnica polega na tym, że „to, co było możliwe, teraz stało się wydarzeniem historycznym” – uważa Thibaut Poirot, który pracuje w liceum w Epernay. – To zrujnowało wiele naszych pewników. Na przykład uczyliśmy zgodnie z programem, że wojny między państwami stawały się rzadsze i że dziś bardziej mamy do czynienia z wojnami na Bliskim Wschodzie i Afryce niż w Europie. Cóż… Musimy dziś ustosunkować się do tych wydarzeń i próbować je wyjaśnić – uważa Poirot.
Nauczyciele próbują umieścić fakty w perspektywie historycznej. Pokazują mapy, infografiki, filmy, artykuły specjalistyczne... Od początku marca wiele takich materiałów dla nauczycieli zostało umieszczonych na stronie ministerstwa edukacji – Eduscol. APHG poprosiła również na początku marca Thibaulta Poirota, specjalizującego się w zagadnieniach obronnych, o napisanie tekstu edukacyjnego. – Najpierw wygłosiłem staromodny wykład, zanim pozwoliłem im zadawać pytania – opowiada Poirot. – Pomyślałem, że to ważne, aby nauczyciel przemówił pierwszy, aby spojrzeć na fakty z innej perspektywy. Ważne było, aby uczniowie byli świadomi powagi chwili, ale mogę powiedzieć, że tak było. W sali panowała rzadka cisza – dodaje.
Poirot radzi swoim kolegom, aby mówiąc o wojnie, odwoływali się przede wszystkim do perspektywy historycznej. Jego zdaniem nie da się uniknąć tematu niepodległości Ukrainy po rozpadzie ZSRR, omawiania wydarzeń lat 90. Tłumaczy również uczniom, czym była pomarańczowa rewolucja. Ten pierwszy ukraiński zryw ilustruje wachlarz rosyjskich nacisków równoległych do konsolidacji władzy przez Władimira Putina. Nauczyciel może wtedy rozwinąć opowieść o wydarzeniach z 2014 r., od rewolucji na Majdanie po aneksję Krymu, nie zapominając o wojnie na Donbasie.
– Trochę za wcześnie, aby porozmawiać o przyszłości – uważa Poirot. Według niego odpowiedzi na temat kształtu przyszłego świata „nie mają większego sensu, dopóki trwają operacje wojskowe”, a „rozwój gospodarczy bazujący na ropie wydaje się niepewny, o ile system amerykańskich i europejskich sankcji nie będzie w pełni skuteczny”. Zaleca także wyjaśnienie słuchaczom terminologii wojskowej oraz pojęcia „wysokiej intensywności”, czyli wielokrotnych uderzeń, czy masowego użycia pojazdów opancerzonych, na podstawie „prostej chronologii wydarzeń”, które miały miejsce od zimy 2021 r. Tematem lekcji mają być również propaganda i postulaty Putina „demilitaryzacji” i „denazyfikacji Ukrainy”. Nauczyciel proponuje również przypomnieć różne zobowiązania Francji: politykę odstraszania, okręty podwodne z pociskami balistycznymi stale obecne na morzu, rolę sił powietrznych oraz zaangażowanie w NATO.
Wojna informacyjna
Francuscy nauczyciele zgadzają się, że konieczna jest praca nad odbiorem informacji i dystansowaniem się od nich. – Dziś jest to trudne, ponieważ jesteśmy na bieżąco, a nastolatki masowo otrzymują wiadomości – wyjaśnia Amélie Hart. – Dla wielu osób źródłem informacji są media takie jak TikTok czy YouTube, w których wiadomości nie są weryfikowane. – Uczniowie, podobnie jak członkowie wszystkich zachodnich społeczeństw, są celem wojny informacyjnej – podkreśla Poirot. – Nauczenie ich, jaką broń medialną we Francji ma do dyspozycji Rosja, jest niezbędne i nie wolno lekceważyć wojny w sieci.
– Trzeba mówić nastolatkom, że tak jak w każdej wojnie są dwa obozy i tak naprawdę ścierają się różne punkty widzenia – mówi Christine Guimonnet. W swojej bibliotece zdecydowała się na zorganizowanie sesji edukacji medialnej, podczas której zamierza uczyć, jak znajdować wiarygodne informacje i odróżnić je od teorii spiskowych.
Nauczyciele są zgodni, że mówiąc o Ukrainie, trzeba zachować powściągliwość w uwagach, a pedagodzy powinni zwracać uwagę na „młodzieńczą wrażliwość”. – Zazwyczaj lubię na moich lekcjach nutkę humoru, ale musimy pamiętać, że mamy do czynienia z nastolatkami, które mogą przeżywać niepokoje i dramaty. Unikajmy zatem wszelkiej ironii i niedopowiedzeń – podsumowuje Amélie Hart.
Ponad 5,2 tys. ukraińskich uczniów uczęszcza już do 3301 francuskich szkół. Ministerstwo Oświaty powołało na początku marca tzw. komórkę ukraińską, która na co dzień przygotowuje placówki do przyjęcia tych dzieci. Najwięcej trafiło do Nicei, Wersalu i Strasburga. Nauczyciele szacują, że już w przyszłym tygodniu w szkołach może znaleźć się nawet 10 tys. nowych uczniów. Według Marion Mallet-Petiot, szefowej biura przedszkoli i szkół podstawowych w Generalnej Dyrekcji Edukacji Szkolnej, przyjmowanie i kształcenie dzieci z innych krajów nie jest we Francji niczym nowym. Nowością jest skala i znacznie krótszy czas, w jakim – w porównaniu z poprzednimi falami migracji – pojawiają się w szkołach. ©℗
Reklama
Reklama