Wiele działo się w minionej (z okładem) dekadzie na łamach tej książkowej rubryki. Nigdy nie recenzowałem jednak w tym miejscu… talii kart.

Stephena Coveya Państwo oczywiście znają? Mormon ze stanu Utah. Ojciec dziewięciorga dzieci i dziadek przeszło 50 wnucząt. Autor coachingowej biblii „7 nawyków skutecznego działania”, która od czasu pierwszej publikacji w roku 1989 doczekała się 25 mln sprzedanych egzemplarzy. Sam audiobook sprzedał się (jako pierwszy w historii Ameryki) w liczbie ponad 1 mln kopii.
Człowiek z krwi i kości o nazwisku Stephen Covey zmarł w roku 2012. Przetrwała jednak jego spuścizna. Trochę jak zwalone drzewo, z którego co rusz wyrastają nowe pędy. „7 nawyków szczęśliwego małżeństwa”, „7 nawyków skutecznego nastolatka”. „8. nawyk”, „Wewnętrzna wielkość. 12 dźwigni sukcesu”, a teraz „52 karty z wyzwaniem i inspiracją na każdy tydzień roku”. Opracowane przez Seana Coveya – syna słynnego patriarchy rodu.
Wiem doskonale, że książki z półki „poradniki biznesowe plus life coaching” wzbudzają mieszane uczucia. Wielu odrzuca je z zasady jako zawracanie głowy i stek banałów. Nie zgadzam się z takim potraktowaniem sprawy. Jak nie lubisz piłki nożnej, to nie oglądaj mundialu. Ale po co ględzić tym, którzy lubią, że to bezrozumne ganianie się za obleczonym w skórę balonikiem po kawałku trawy. Nie rozumiem takiego podejścia. Tak samo jak nie mam wiele zrozumienia dla rozmaitych hejterów literatury à la Covey. Nie chcesz, to nie. Trudno. Wielu znajdzie jednak u niego wiele inspiracji.
Stworzony przez niego system jest frapujący, bo ma w sobie i coś z religii (był człowiekiem głębokiej wiary), i z klasyki zarządzania (Coveya uważa się za kontynuatora myśli Petera Druckera i Carla Rogersa). Jeśli są na świecie książki, do których można wracać po wielokroć, to „7 nawyków...” nadaje się na tę listę bezapelacyjnie. Zaś karty przygotowane przez Coveya-syna można traktować jako nowy i świeży sposób na przeczytanie tej klasyczniej pozycji po raz kolejny. Tym razem z planem rozpisanym na każdy tydzień roku.
Żyjemy w czasach, gdy niezwykle popularne są przeróżne wyzwania (zwane z angielska „czelendżami”). Może taki #Covey52Challenge to dobry pomysł na nadchodzące miesiące? Szansa dla tych, którym życie przelatuje przez palce. Ale też dla tych, którym idzie stosunkowo nieźle, ale poprawić się przecież zawsze warto. To co? Próbujemy?