Jeśli ktoś jeszcze raz powie wam, że gramatyka jest śmiertelnie nudna, nie bijcie go ani nie ubliżajcie mu, bo w gruncie rzeczy będzie miał rację: gramatyka jest śmiertelnie nudna, podobnie jak śmiertelnie nudne są zastępy innych szkolnych bądź uniwersyteckich przedmiotów. To nie wina gramatyki, że – wtłoczona w archaiczny system nauczania – sama wydaje się skamieliną.
Każdy abstrakcyjny system językowy wyrasta z praktyki mowy – a czasami mowy i pisma. I każdy jest nieaktualny już w momencie opisu: bo języki się zmieniają, dostosowując się do potrzeb, ambicji, zamiarów użytkowników.
Gdy mowa o języku (np. języku polskim), u samych podstaw tego systemu tkwi osobliwe założenie, że język to jakiegoś rodzaju byt o dualnym charakterze: że osobno istnieje sam gramatyczny silnik (układy znaków i reguły lingwistyczne rządzące zasadami ich łączenia), a osobno produkty jego pracy (indywidualna i zbiorowa praktyka mówienia). To trywialna wersja wczesnych koncepcji strukturalistycznych genialnego szwajcarskiego lingwisty Ferdinanda de Saussure’a (1857–1913), jednego z ojców założycieli nowoczesnego językoznawstwa.
Pozostało
93%
treści
Reklama