Stanowisko RPO nie jest dla mnie odskocznią. Ważne, żeby w tym sporze politycznym osiągnąć jak najwięcej dla obywatela. Od dawna mówię, że rządzący uchwalają prawo dla siebie i dla opozycji, która potem będzie rządzić. Z Robertem Gwiazdowskim rozmawia Magdalena Rigamonti

Po której stronie pan ma serce?
Po lewej.
A politycznie?
Właśnie politycznie. Ciągle powtarzam, że liberalizm to filozofia wolności człowieka i obywatela. Zrodził się w oporze przeciwko monarchii, feudalizmowi, przywilejom czy absolutyzmowi. Ponieważ w USA socjaliści nie mogli sprzedawać swojego programu jako socjalizm, więc podszyli się pod liberałów. Nazwali się liberałami, a klasycznych liberałów zaczęli nazywać konserwatystami. Był duży problem, bo w Stanach byli też tradycyjni konserwatyści, więc tych zaczęto określać mianem konserwatystów organicystycznych, zaś liberałów – konserwatystów indywidualistycznych.
Nie chcę słuchać wykładu, tylko rozmawiać o panu.
Najważniejsze jest to, że liberałowie starają się myśleć nie sercem, lecz rozumem.
A Janusz Korwin-Mikke czym myśli? I dlaczego teraz pan się śmieje?
Nie mam zielonego pojęcia. Ale gdybym został rzecznikiem praw obywatelskich, to byłbym też rzecznikiem praw JKM i jego dzieci.
JKM nazwał niepełnosprawnych imbecylami.
Jego należy podzielić na dwie części: jest Korwin z czasów komunistycznych i jest Korwin...
Niech pan da spokój. Pana poparł współczesny Korwin.
Chcę pani opowiedzieć o mojej z nim relacji. W 1990 r. głosowałem na niego w wyborach prezydenckich.
Błędy młodości.
Proszę pamiętać, że wciąż są aktywni politycy PO i PiS, wywodzący się z jego Unii Polityki Realnej.
Jeszcze dwa lata temu pan był przeciwnikiem Korwina i Konfederacji.
Mamy różne poglądy. Jakbyśmy mieli podobne, tobym się nie wygłupił z pomysłem wejścia do polityki i włożenia nogi między drzwi z jednej strony dopychane przez PO, a z drugiej przez PiS. Wtedy postanowiłem sprawdzić, jak dużo jest wolnościowców skłonnych zagłosować na pomysły stateczne. I z uwagi na różne wyczyny Korwina nawet nie przyszło mi do głowy, by pomyśleć o sojuszu z nim.
A teraz jest pan w sojuszu z Korwinem, z jego narodowcami, do tego z ludowcami.
Nie jestem w żadnym sojuszu.
Ma pan poparcie narodowców na stanowisko RPO.
I korzystam z tego poparcia. To nie jest sojusz, bo to nie ja popieram ich, tylko oni mnie. I PSL ma w tym cel polityczny, i konfederaci mają.
A pan?
Ja też mam.
Polityczny?
Zaręczam, że nie.
To, co się dzieje od kilku miesięcy w sprawie wyboru RPO, świadczy o tym, że jest to stanowisko polityczne.
Rzecznicy uczynili z tego stanowisko polityczne.
Nie, politycy to uczynili, Sejm uczynił.
W stanie wojny prawa i wolności obywatelskie są najbardziej zagrożone, a my mamy de facto stan wojny między PiS a PO. Prawami obywatelskimi nie za bardzo się teraz przejmujemy, a w zasadzie wykorzystujemy je do awantur politycznych.
Jest w Polsce tzw. ustawa antyodorowa?
Jest.
Nie ma. Każdy może sobie smrodzić, ile chce.
Myślę, że są przepisy...
Nie ma.
Jest prawo własności. Jeśli jeden właściciel wykorzystuje swoją własność w sposób oddziałujący na innych, mamy do czynienia z efektami (kosztami) zewnętrznymi. Jest to przykład uwikłanego użytkowania. Poranne pianie mojego koguta ma wpływ na życie sąsiadów, więc hałas ten jest prywatnym efektem zewnętrznym. Smród z fermy kogutów może być już publicznym efektem zewnętrznym – jeśli przeszkadza odpowiednio dużej liczbie osób. Właściciel powodujący efekty zewnętrzne z emisji hałasu lub smrodu nie ponosi ich kosztów. Zadaniem sądów jest ich internalizacja. Ale trzeba umieć je wycenić. Zajmuje się tym ekonomiczna analiza prawa. Wystarczy sięgnąć po rozwiązania, za które paru naukowców otrzymało noble.
Do kogo mają się zgłosić ludzie, którym smród z ferm norek czy drobiu nie pozwala normalnie żyć?
W moim systemie?
Nie, w moim systemie.
Muszą iść do RPO, bo zwekslowaliśmy prawo własności i zapomnieliśmy, że prawo oddychania czystym powietrzem jest elementem prawa własności.
Znam te pana wywody popierające piece kopciuchy, a ignorujące smog.
W normalnym systemie powinno być tak, że jak się okazuje, że ktoś smrodzi, to ten, komu to przeszkadza, idzie do sądu cywilnego i domaga się albo zakazu smrodzenia, albo nakazu wykupienia nieruchomości, w której nie chce mieszkać, bo mu smrodzą. My te sprawy przesunęliśmy do prawa administracyjnego i nie ma sporu między tym, kto smrodzi, a tym, kto smrodem oddycha, tylko mamy urzędników, którzy działają albo nie działają.
Pan i to pana utopijne myślenie.
Ideały są jak gwiazdy: nie można ich osiągnąć, lecz można się według nich orientować. Jeśli mamy model idealny i rzeczywistość, to możemy się zastanawiać, jak próbować korygować tę rzeczywistość.
Załóżmy, że pan zostanie RPO, to po czyjej stronie pan stanie – czy tych, którym śmierdzi, czy właściciela ferm norek wspieranego przez Konfederację?
RPO nie ma instrumentu, by w tej sprawie coś skutecznie przeprowadzić. RPO może zainicjować, poprosić posłów, by spróbowali uchwalić odpowiednią ustawę.
Przecież pana przyjaciele narodowcy tym się nie zajmą, bo stracą wyborców. Pana przyjaciele ludowcy też nie.
Ze wszystkich praw najważniejsza jest wolność człowieka, bo w imię wolności ludzie ginęli, bo w imię wolności można ograniczyć własność. Jeśli dobrze interpretujemy pojęcie własności, to ono świetnie współistnieje z pojęciem wolności. Do własności publicznej, do powietrza nie można nikomu ograniczyć dostępu.
Sejm za rządów PiS jest ogrodzony.
W Polsce trwa wojna. A jak trwa wojna, to ludzie tracą na wolności, na własności, poniżana jest ich godność. RPO powinien zajmować się prawem do życia, godności, wolności, własności, równości, dostępu do sądu. Zastanówmy się, jak te prawa są dziś naruszane. Prawo do życia? Jak spojrzymy na konstytucję, to nie wiadomo, co ta Rzeczpospolita chroni.
Pana zdaniem powinien pojawić się w konstytucji zapis, że „od poczęcia do naturalnej śmierci”?
Nie, nie powinien. Nie chciałbym przy tym grzebać.
Myślę, że narodowcy pokładają w panu w tej kwestii nadzieję.
Budzący najwięcej emocji fragment mojego felietonu, ten o zdejmowaniu majtek...
„Wolność miała wtedy, jak zdejmowała majtki” – tak pan napisał o prawie do aborcji.
Ten felieton powstał po wywiadzie w telewizji, podczas którego byłem w kółko pytany o aborcję, i po pytaniach od zwolenników Konfederacji. A ja uważam, że przepisy dotyczące aborcji nie są normami prawnymi, tylko ideologicznymi. Są nieegzekwowalne. Z każdego miejsca w Polsce można przejechać góra 400 km, by dostać się do kliniki aborcyjnej za granicą, w której mówią po polsku. Jak więc jej zakazać? Trzeba by wystąpić z UE, odebrać kobietom paszporty, wydawać je na wyjazd zagraniczny po przyniesieniu badań ginekologicznych, a potem robić badania po powrocie. Niemożliwe, prawda? Powiedziałem konfederatom, żeby zostawili temat aborcji w spokoju.
Korwinowi pan powiedział?
Tak.
Bosakowi?
Też. Tyle że oni z politycznego punktu widzenia mają rację. Im wszystkim chodzi o to, żeby były emocje, żeby była wojna. Kiedy próbowałem harców politycznych, to usłyszałem, że nie mam szans, bo odwołuję się do rozsądku, a nie emocji. A wszyscy politycy się odwołują do emocji.
Oszuści?
Trochę. Próbowałem odwoływać się do rozsądku, to dostałem w Warszawie 1,6 proc. w wyborach parlamentarnych.
Co pan Konfederacji obiecał?
Nic.
Widziałam, że pan rozmawiał w męskim, narodowym gronie. Szkoda, że tam nie było żadnej kobiety.
Nie było, bo we władzach Konfederacji nie ma kobiet. Teraz możemy przeprowadzić męską rozmowę i mogę szczerze pani powiedzieć, że niczego konfederatom nie obiecałem. Pytali o szczepionki.
O to, czy się pan zaszczepił poza kolejnością?
Nie, choć mam wśród lekarzy wielu kolegów i pewnie jakbym chciał, tobym się mógł szybko zaszczepić. Mówiłem im, że trzeba jednak odróżnić szczepienia obowiązkowe od przymusowych. Obowiązkowe to takie, że jak go nie zrobisz, to np. nie wejdziesz do teatru, a za lot samolotem zapłacisz trzy razy tyle co zaszczepiony, bo będziesz musiał siedzieć w specjalnej strefie, twoje dziecko nie wejdzie do przedszkola, do szkoły. Ani konfederaci, ani ludowcy nie chcieli, żebym coś obiecywał. Wydaje się, że oni wszyscy grają swoją grę polityczną, a ja po prostu mam swój powód. Działam wtedy, jak się wkurzę. A wkurzyłem się naruszaniem praw obywatelskich.
Konfederacja liczy na to, że będzie pan reprezentował ich interesy.
Jak poprze mnie PiS, to też będzie liczyć, że będę dbał o ich interesy?
PiS pana nie poprze.
Złożyłem deklarację, że RPO stoi na straży praw wszystkich obywateli, zarówno – jak stanowi konstytucja – wierzących w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i tych, którzy nie podzielają tej wiary, a uniwersalne wartości wywodzą z innych źródeł.
Pan jest przeciwnikiem konwencji stambulskiej dotyczącej przemocy wobec kobiet?
Nie, nie jestem.
Czyli to wszystko w mediach na pana temat to kłamstwa?
Tak. Konwencja stambulska jak wiele innych przepisów ma charakter ideologiczny.
Niech zgadnę: bite, gwałcone, poniewierane kobiety powinny dochodzić praw w sądach.
Bez względu na to, czy ta konwencja obowiązuje, czy nie – sądy mogą bronić praw pokrzywdzonych i bitych, i na podstawie naszych przepisów prawa doprowadzić do sytuacji, w której osoba stosująca przemoc będzie dostawała szybko i skutecznie zakaz zbliżania się do rodziny, nawet jeśli ma tytuł prawny do lokalu, w którym przebywa ta rodzina.
Jeśli minister Zbigniew Ziobro będzie parł do tego, by Polska wypowiedziała konwencję stambulską, to pan jako RPO powie weto?
Konwencji bronił nie będę, będę bronił praw, które z niej wynikają.
Błagam.
Ważniejsze, by RPO przystąpił do jakiegoś postępowania, w którym toczy się spór o prawo do dostępu do nieruchomości, w której jest zameldowany sprawca przemocy, niż by popierał konwencję.
Zdaje pan sobie sprawę, jak w czasie pandemii wzrosła skala przemocy wobec kobiet?
Zdaję.
Wypowiedzenie konwencji da przyzwolenie do działania oprawcom.
Nieprawda. To rolą sądów jest wymierzanie sprawiedliwości.
Coraz bardziej mi słabo.
Konwencja stambulska to polityka. Lewica jest za, prawica przeciw.
A kobiety wszyscy macie gdzieś.
RPO nie ratyfikuje umów, konwencji, nie stanowi prawa. Kiedyś pozwoliłem sobie napisać, że mężczyźni nie uprawiają przemocy w rodzinie. Jeśli ktoś podnosi rękę na kobietę, to znaczy, że nie jest mężczyzną.
Ale jest obywatelem, ma prawa wyborcze i zagłosuje za tymi, co są przeciwnikami konwencji stambulskiej.
Ale nie ma prawa do bicia. I trzeba mu to powiedzieć.
A on usłucha. Jest pan za karą śmierci?
Będąc sędzią, nie orzekłbym kary śmierci, będąc prezydentem, skorzystałbym z prawa łaski.
Chciałby pan, żeby kara śmierci została przywrócona czy nie?
Nie uważam, że samo istnienie takiej sankcji w kodeksie karnym i w świadomości obywateli jest czymś złym.
Pan też jest fundamentalistą.
Ale wolnościowym.
Ale fundamentalistą.
I dlatego z fundamentalistami, którzy naruszają wolność, będę toczył wojnę, będę bronił praw tych wszystkich, których prawa są naruszane. Prawem człowieka jest prawo do demonstrowania, manifestowania poglądów w przestrzeni publicznej i nie można go ograniczyć a priori. Można określić warunki przeprowadzenia manifestacji, ale zakazać nie można. Co oznacza, że jeśli ktoś ma prawo, to ktoś inny nie może go tego prawa pozbawić. Nie mówię tylko o urzędnikach, lecz także o obywatelach, którzy krzyczą: nie możecie manifestować tych tęczowych, lewackich albo katolickich, prawackich poglądów.
Czyli pan nie ma nic przeciwko Marszom Równości.
Nie mam. Przeciwko Marszom Niepodległości też nie. Nie zgadzam się na naruszanie porządku publicznego, na wzajemne przeszkadzanie. Prawo do nieposłuszeństwa obywatelskiego jest jednym z praw człowieka.
Ogólnopolski Strajk Kobiet to nieposłuszeństwo obywatelskie.
Kobiety z OSK nie doczytały jednak, o co chodzi z tym nieposłuszeństwem. Jego nieodzownym elementem jest protest przeciwko prawu, z którym się nie zgadzam, a jednocześnie gotowość poddania się sankcji, które to prawo przewiduje. Jednak żeby było jasne, uważam, że te sankcje spadać na kobiety z OSK nie powinny, zanim jednak dojdzie to do sądu...
Jako RPO stanąłby pan po ich stronie?
Oczywiście.
To dlaczego pan się spodobał Konfederacji?
Bo chcą zrobić zamęt polityczny.
A pan ma być jego środkiem?
Być może.
Pana kandydatura ma podnieść sondaże Konfederacji?
A może PSL? Na ten szalony pomysł wpadł Andrzej Sadowski, prezes Centrum im. Adama Smitha. Ten sam, który kiedyś wpadł na szalony pomysł, żeby wrobić mnie w przewodniczenie radzie nadzorczej ZUS. Wtedy się udało, to może i teraz się uda. A z polityków to pierwszy raz zwrócił się do mnie bezpośrednio Dobromir Sośnierz z Konfederacji.
Ten narodowiec performer.
Został wybrany do Sejmu, jest reprezentantem części wyborców. W pierwszym odruchu odmówiłem. Ale potem, gdy zaczął we mnie narastać ten... A dlaczego nie, jak można publicznie mówić „wypierdalaj”, to ja mogę powiedzieć wkurw. Wkurw we mnie zaczął narastać.
Na co?
Na różnego rodzaju komentarze dotyczące praworządności, na to, że PiS to samo zło, a PO to samo dobro. Przed 2015 r. w środowisku naukowym i adwokackim zdecydowana większość podzielała tezę, że mamy do czynienia z degrengoladą i najlepszą reformą wymiaru sprawiedliwości jest wrzucić tam wiązkę granatów. I przyszedł PiS...
PiS nie wrzucił granatów.
Wrzucił granaty z gazem, żeby infrastruktury nie zniszczyć – i dokonał zawłaszczenia.
A Zbigniew Ziobro jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym.
Ale niech nikt mi nie mówi, że przed 2015 r. była praworządność. W 1997 r. Centrum im. Adama Smitha było jednym z inicjatorów listu, żeby przygotowywanej wówczas konstytucji nie uchwalać, bo jest zła. Postulowaliśmy wtedy, żeby zrezygnować z Trybunału Konstytucyjnego, bo to komunistyczny wymysł wprowadzony przez gen. Jaruzelskiego, instytucja polityczna, zajmująca się sprawami politycznymi, w której często zasiadają nie sędziowie, tylko zawodowi politycy. Uważam, że wszystkie kwestie ochrony praw i wolności powinny iść do Sądu Najwyższego, jak w USA. Jednak przez to, że w 2015 r. Andrzej Rzepliński wmieszał się w wojnę pomiędzy PiS a PO, Trybunał Konstytucyjny jest nie do naprawienia, nie ma szansy, żeby odzyskał autorytet.
Potwierdza pan tylko, że Julia Przyłębska jest marionetką w rękach prezesa PiS.
Abstrahując od tego, że PiS miał prawo zrobić to, co zrobił, to kiedy wybrano Julię Przyłębską napisałem, że partia Kaczyńskiego ma rację, bo w sądownictwie panowała degrengolada za PO, czego najlepszym przykładem jest sędzia Przyłębska.
Straszny pan jest.
Frywolny raczej.
A empatyczny?
Pewnie.
Rozmawiamy na 18. piętrze w eleganckim, drogim wieżowcu w centrum Warszawy...
Stąd widać Grochów, a ja tutaj dotarłem właśnie z warszawskiego Grochowa, ulice Podskarbińska, Kobielska, stadion Orła. Jeżdżę tam do rodziców. I witam się z dawnymi kolegami z piaskownicy, niektórzy odbywają przerwę w odbywaniu kary. Nie zapomniałem, jak się stamtąd patrzy na świat, ba, uważam, że to jest jedna z moich najmocniejszych stron. Mówiąc oględnie, mam wywalone na elity, nie muszę się nikomu przypodobywać, nie muszę nikomu schlebiać. Jedno z podstawowych pojęć w „Teorii uczuć moralnych” Smitha to jest pojęcie sympatii.
Sympatia to za mało, żeby być RPO.
To określenie jest tożsame z pojęciem empatii. Smith pisał, że człowiek postępuje nie według wskazań rozumu, tylko emocji.
Sam pan sobie zaprzecza. Mówił pan, że pan się kieruje rozsądkiem, a politycy emocjami.
I próbuję powiedzieć, że można różne rzeczy ponaprawiać.
Cytując mędrców, którzy są pana autorytetami. A rzeczywistość wygląda tak, że do RPO przychodzą ludzie, którzy walczą od lat o to, żeby mieć refundowane dobre protezy.
Prawa człowieka i obywatela może naruszać policjant z pałką, może urzędnik ze stempelkiem. Lud może wystąpić przeciwko temu policjantowi z pałką i grabiami, kosami...
Kartonami.
Ale dlaczego lud idzie na policjanta? O przepraszam na chwilę, dzwoni najwyższa instancja...
Czy to, jak pan mówi, mama pana dzieci?
Nie, nie ona. Córka. Córki są najważniejsze. Wiedzą, że zawsze będę bronił ich wolności.
Ile pan ma pieniędzy odłożonych?
Nic.
Pensja RPO to ok. 11 tys. zł netto – na pana standard niewiele.
Poradzę sobie.
Na nic więcej nie będzie pan miał czasu. Obecny RPO Adam Bodnar mówi, że to praca non stop.
Bo on zajmuje się licznymi sprawami, którymi RPO zajmować się nie wcale nie musi, a nawet nie powinien.
Na przykład?
Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy.
Ilu było interesantów u RPO w 2019 r.?
Pewnie kilka tysięcy.
Ponad cztery tysiące, więc TK i SN to jedne z tysięcy spraw, którymi zajmował się RPO, a pan domagał się zlikwidowania tego urzędu.
To nieprawda.
Ktoś panu siłą w usta włożył te postulaty?
Mówiłem, że byłbym przeciwnikiem tego urzędu, gdyby w Polsce panował ustrój, jaki opisałem w swoim projekcie konstytucji. A tam nie ma miejsca na RPO, to jest tylko niepotrzebne wydawanie pieniędzy, bo rzecznikami praw obywatelskich są w moim modelu sędziowie. RPO jest potrzebny wtedy, kiedy źle funkcjonuje albo nie funkcjonuje wymiar sprawiedliwości i ludzie idą do RPO dlatego, że nie mają dokąd.
Pan zawiesi całą swoją działalność?
Uczelnianej nie zawieszę. Nie zostawię studentów z rozgrzebanymi magisterkami czy doktoratami. Jedyną rzeczą, jaką może robić RPO, to być wykładowcą wyższej uczelni. To stanowisko nie jest dla mnie żadną odskocznią. To po pierwsze. Po drugie, nie mam żadnych chęci bycia dobrze postrzeganym w środowisku prawników, które i tak nie lubi mojej bezkompromisowości, więc nie muszę się bać ostracyzmu. Ważne jest, żeby w tym sporze politycznym, który teraz jest, osiągnąć jak najwięcej dla obywatela. Od dawna mówię i piszę, że rządzący uchwalają prawo dla siebie i dla opozycji, która potem będzie rządzić.
A ja myślałam, że dla obywateli.
A skąd.
Pan lubi się taplać w tym bagnie.
RPO nie powinien wdawać się afery, tylko sprawdzać, jak w konkretnej sprawie zachował się prokurator, urzędnik.
Lekarz?
Też.
Jak by pan się zachował w sprawie prof. Chazana?
Moim zdaniem dokonał przestępstwa.
Proszę uważać, jest ulubieńcem prawicy.
Dokonał przestępstwa, zabraniając kobiecie dokonania wyboru wtedy, kiedy był jeszcze na to czas, kiedy prawo jeszcze na to pozwalało.
Działał jako dyrektor szpitala, a nie lekarz prowadzący.
Tym bardziej. Obserwuję wiele różnych występków urzędników, lekarzy, polityków. PiS z PO zawarły kompromis, na podstawie którego ostatnie wybory prezydenckie zostały przeprowadzone w terminie, który był akceptowalny dla PiS, za to PiS zgodził się na podmiankę kandydata PO.
O tym samym we wrześniu mówił mi Adam Bodnar.
Przecież ja się z nim w wielu rzeczach zgadzam. Adam był wiceszefem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, kiedy ja byłem szefem Centrum im. Adama Smitha. Jako adwokat działałem też w sprawach, do których przystępowała Fundacja Helsińska. Wcześniej pracowaliśmy w dużych kancelariach. Jeśli zostanę RPO, będę kontynuował jego walkę z absurdami tymczasowego aresztowania. Tak jak Adam będę występował w sprawie inwigilacji, czyli podsłuchów, bo większość przepisów obowiązujących w Polsce dotyczących kontroli operacyjnej jest sprzeczna z konstytucją. I za PiS tak jest, i za PO tak było.
To co pan chce zrobić, żeby PiS pana poparł? Myślałam, że pan tu wykona jakieś wężowe ruchy.
By się przypodobać politykom? Główny wężowy ruch to moja teza, za którą zleciały na moją głowę gromy, że uznaję Trybunał Konstytucyjny. Napisałem o tym, co się działo dzień po dniu z projektem ustawy prezydenta Komorowskiego o TK, jak procedowano, co i kto mówił w trakcie posiedzeń komisji i podkomisji. Bronisław Komorowski wniósł ten projekt chyba w 2012 r., poleżało to trochę, a potem w 2015 r., tuż przed wyborami, wszyscy dostali amoku. A PiS protestował. I potem wszyscy się dziwili, że jak przejął władzę, to skorzystał z rady posła Niesiołowskiego: jak wygracie wybory, to sobie przegłosujecie wszystko, co chcecie.
Pamięta pan, jak Adam Bodnar raportował w Sejmie?
Pamiętam te pustki na sali, nie było jednych ani drugich. Ale proszę pamiętać, że elementem pracy RPO jest funkcja kreująca, występowanie z inicjatywami do rządzących. Jeśli jest w opozycji do rządzących, to nic nie załatwi.
Powinien jednym i drugim patrzeć na ręce.
Prawa obywateli narusza rząd, nie opozycja.
Pan będzie biegał jak ten chomik w kółeczku.
Jeśli RPO nie idzie na wojnę polityczną i ideologiczną z obozem władzy...
Tylko mówi, że kompromis aborcyjny musi obowiązywać...
Przecież rządzący już chcą wrócić do kompromisu, tylko nie wiedzą jak. Prezydent Andrzej Duda wystąpił z jakąś inicjatywą ustawodawczą, która idzie w tym kierunku.
A problem już mają ludzie, lekarze, już całkowity zakaz aborcji obowiązuje.
A jakby tak rzecznicy praw kobiet...
Czyli pan też.
Przyjmijmy, że to wyborcy Trzaskowskiego dali złotówkę na prawa kobiet.
Żeby kobiety mogły wyjeżdżać do klinik aborcyjnych za granicę. Już proszę nie gadać głupot.
A co można zrobić po wyroku TK? Na razie chyba tylko tyle. Kiedyś jako kandydat na polityka mówiłem: nie tykajcie ustawy aborcyjnej. Gdybym był politykiem, to parłbym do tego, żeby uchwalić ustawę dokładnie tej samej treści jak ustawa kompromisowa, która obowiązywała przez tyle lat. I – zgodnie z konstytucją – przysługiwałoby jej domniemanie konstytucyjności, mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego.