Google’owi udało się to dzięki bardzo agresywnej polityce inwestycyjnej, która – co też niezwykle ciekawe – uszła uwadze instytucjom antymonopolowym.
Google przejmuje izraelski Wiz
W marcu 2025 r. gigant zapowiedział przejęcie izraelskiej firmy Wiz, specjalizującej się w bezpieczeństwie aplikacji chmurowych. Na zakup wyłożył 32 mld dol. Transakcja czeka na zatwierdzenie przez amerykańskiego regulatora. Stawka jest olbrzymia, bo światowy rynek usług związanych z cyberbezpieczeństwem był szacowany w 2024 r. na 600 mld dol.
Przy tej okazji ekonomiści Aline Blankertz, Brianna Rock i dziennikarz śledczy Nicholas Shaxson opublikowali ciekawe badanie, które pozwala zobaczyć nie tylko czubek góry lodowej, lecz także to, co się kryje pod powierzchnią. Owym wierzchołkiem są przejęcia. Duże, głośne i szeroko opisywane przez media. W przeszłości Google miał kilka takich strzałów. Największym było przejęcie w 2007 r. za 3 mld dol. dużego (już wtedy) gracza na rynku reklam internetowych DoubleClick. Firmy nieraz oskarżanej o wyjątkowo agresywną politykę ciasteczkową, czyli wykorzystywanie plików cookies do śledzenia użytkowników sieci. W 2021 r. Google połknął FitBit, jednego z największych producentów tzw. elektroniki ubieralnej (smart zegarki, krokomierze itp.). Wydał na to 2 mld dol., co pozwoliło mu zdominować ten segment rynku.
W ciągu minionych dekad Google przeprowadził ponad 200 klasycznych (choć zwykle mniejszych) przejęć. W ogromnej większości przeszły one bez reakcji antymonopolowych. Dość powiedzieć, że od 2004 r. tylko cztery takie transakcje Google’a były przedmiotem zainteresowania aktywnej na tym polu Komisji Europejskiej. Wszystkie zakończyły się zgodą Brukseli. W trzech przypadkach była ona bezwarunkowa.
Pomyli się ten, kto uzna, że na tym kończy się działalność Kalifornijczyków w umacnianiu swojej pozycji na rynku. Obok wspomnianych fuzji/przejęć (czyli tzw. M&A) Google rozbudowuje swoje imperium drogą inwestycji kapitałowych i udziałowych. W ostatnich latach liczba takich transakcji znacząco wzrosła – dziś gigant przeprowadza ich rocznie ok. 600–700. I nie są to błahe transakcje. Zazwyczaj polegają na stopniowym kolonizowaniu start-upu. Jeśli dobrze rokuje, to na koniec staje się własnością Google’a. Tak było z brytyjską firmą DeepMind, która obecnie stanowi o jego potędze na polu sztucznej inteligencji. W sferze inwestycji kapitałowych Google wyprzedza największych o kilka długości. Amazon i Microsoft nie przeprowadzają więcej niż 200 tego typu transakcji rocznie. Apple czy Meta – maksimum 3–5.
Google to już imperium
W efekcie Google dysponuje dziś olbrzymim imperium wertykalnym – składa się na nie sieć ściśle współpracujących ze sobą spółek zależnych. Od wspomnianego DeepMinda i jego systemu AI Gemini, po starego dobrego YouTube’a. Do tego dochodzi potęga na rynku internetowej reklamy, a wkrótce może także cyberbezpieczeństwa. O statku matce, czyli wyszukiwarce, nawet nie wspominając.
Ten zakres integracji poziomej skłania niektórych obserwatorów do pytania, czy Google korzysta z cichego wsparcia ze strony rządu Stanów Zjednoczonych. Wedle takiego rozumowania gigant miałby zostać wybrany przez Waszyngton do roli wiodącego partnera w zaostrzającym się starciu z Chinami o technologiczną przyszłość świata. Teza jest ciekawa i niepozbawiona podstaw. Ewentualna zgoda rządu USA na przejęcie Wiz ma być zaś jej papierkiem lakmusowym. ©Ⓟ