W Stanach Zjednoczonych zapadły niedawno trzy wyroki w sprawach o kopiowanie książek w celu szkolenia dużych modeli językowych sztucznej inteligencji (LLM). Jeden dotyczył firmy Anthropic, która trenowała swojego Claude'a, a pozostałe dwa Mety i jej modelu Llama. Sądy nie dopatrzyły się naruszenia praw autorskich, uznając, że wykorzystanie chronionych utworów do trenowania LLM mieści się w granicach „fair use” – instytucji amerykańskiego prawa podobnej do europejskiego dozwolonego użytku.

Ponadto agencja fotograficzna Getty Images w toczącej się przed brytyjskim sądem sprawie przeciwko firmie Stability AI wycofała kluczowy zarzut bezpośredniego naruszenia praw autorskich do zdjęć przy trenowaniu modelu generującego obrazy (Stable Diffusion). – W sporach z podmiotami praw autorskich mamy więc 4:0 dla firm technologicznych – podsumowuje dr Zbigniew Okoń, senior counsel w kancelarii Rymarz Zdort Maruta.

Sąd: AI miała prawo korzystać z książek

Największe znaczenie ma orzeczenie dotyczące Claude'a (firma Anthropic) i główna sprawa Mety (w drugim postępowaniu wobec tego big techa sąd rozpatrywał kwestię usuwania z kopiowanych utworów CMI – tj. informacji identyfikujących dzieło, autora lub właściciela praw).

Będą stanowiły punkt odniesienia przy rozpoznawaniu kolejnych spraw tego rodzaju, choć inne sądy nie są związane tymi wyrokami i mogą orzec inaczej – komentuje Zbigniew Okoń. – Ocena procesu uczenia maszynowego w kontekście „fair use” jest dokonywana w świetle wymienionych w przepisach prawa kryteriów, m.in. celu i charakteru użycia oraz jego wpływu na rynek i dla każdej sytuacji jest przeprowadzana odrębnie. Także w odniesieniu do Mety i Anthropic sądy wyższej instancji mogą orzec inaczej – dodaje. Wskazuje też, że wyroki pokazały rozbieżności w podejściu sądów – przede wszystkim w zakresie wykorzystania do trenowania AI książek z nielegalnych źródeł, co miało miejsce w obu przypadkach.

– Anthropic zaczął szkolenie na źródłach pirackich, a potem przerzucił się na legalne – wykonane we własnym zakresie skany papierowych książek. Z kolei Meta najpierw próbowała zawrzeć umowy, ale nie udało jej się to – m.in. ze względu na duże rozproszenie praw. W rezultacie sięgnęła po kopie pirackie. Według prawa europejskiego wykluczyłoby to dozwolony użytek. Natomiast w sprawie Mety nie przeszkodziło to sędziemu w uznaniu uczenia maszynowego za fair use – mówi Zbigniew Okoń.

Czy dla twórców to ostateczna porażka w walce o ochronę praw autorskich?

Doktor Damian Flisak, radca prawny, ze sprawy Mety wyciąga jednak optymistyczny wniosek dla wydawców, twórców i innych posiadaczy praw. Podobnie ocenia to Karol Kościński, dyrektor generalny Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. - Wyrok w sprawie Mety zrozumiałem raczej jako instrukcję, co powinien zrobić uprawniony, żeby decyzja sądu w przypadku ponownego wszczęcia postępowania była dla niego korzystna – zaznacza Karol Kościński.

W uzasadnieniu tego wyroku sędzia Vince Chhabria stwierdził, że „w wielu przypadkach kopiowanie utworów chronionych prawem autorskim w celu trenowania generatywnych modeli sztucznej inteligencji bez zezwolenia będzie nielegalne”, więc dostawcy AI zasadniczo będą musieli „zapłacić właścicielom praw autorskich za prawo do korzystania z ich materiałów”. Zaznaczył jednak, że sądy nie mogą się opierać na swoich przekonaniach. „Muszą rozstrzygać sprawy na podstawie dowodów przedstawionych przez strony” – wskazał sędzia.

A te okazały się niewystarczające. – Autorzy (pozew wniosło 13 autorów książek – red.) nie wykazali, że z powodu trenowania AI spadł popyt na ich książki. Ale ze słów sędziego wynika, że gdyby tego dowiedli, wyrok mógłby być dla nich korzystny – uważa Damian Flisak.

Wskazana przez sędziego Chhabrię droga nie jest jednak łatwa. – Oczekiwanie od twórców przeprowadzenia skomplikowanego dowodu wpływu AI na rynek jest moim zdaniem nieuczciwe. To zamykanie oczu na rzeczywistość, bo jak autor miałby być w stanie przeprowadzić taki dowód? Nawet gdyby wykazanie spadku zainteresowania było możliwe, byłoby to niewspółmiernie kosztowne w porównaniu z ewentualną wygraną powoda – zastanawia się Damian Flisak.

Co orzeczenia amerykańskie oznaczają dla twórców i wydawców w Polsce i innych krajach Europy?

Damian Flisak przyznaje, że na razie amerykańska linia orzecznicza lekko skręca w stronę liberalną. – Jeżeli tak się ustabilizuje, to ze względu na połączenie rynków amerykańskiego i europejskiego może mieć wpływ na test trójstopniowy stosowany u nas do oceny możliwości powołania się na dozwolony użytek – uważa. Zgodnie z polskim prawem autorskim, aby spełnić przesłanki testu trójstopniowego, dozwolony użytek musi się mieścić w ramach wyjątku określonego w ustawie, nie może naruszać normalnego korzystania z utworu ani godzić w słuszne interesy twórcy.

Także Zbigniew Okoń uważa, że wyroki z USA mogą oddziaływać na podejście naszych sądów do tego rodzaju spraw. – Jest całkiem prawdopodobne, że liberalne orzecznictwo w USA wymusi raczej liberalny kierunek w Unii Europejskiej, bo jeżeli chodzi o dostęp do sztucznej inteligencji ogólnego przeznaczenia – jak w przypadku modeli Mety i Anthropicu – jesteśmy w gruncie rzeczy skazani na usługi i produkty amerykańskie. Nie możemy się odciąć od rzeczywistości – stwierdza.

Obie firmy amerykańskie działają również w Europie. - Jeżeli Unia zdecyduje się na przyjęcie innego podejścia niż amerykańskie sądy, to może - jak to zrobiła np. w przypadku aktu u usługach cyfrowych (DSA) – narzucić firmom amerykańskim inną zasadę: jeśli działasz w Europie, to stosujesz europejskie prawo. Firmy technologiczne mogą grozić, że w takim razie zrezygnują ze świadczenia usług w Europie, ale nie zrobią tego, bo to jest rynek 400 milionów ludzi i względnie bogata część świata. Czyli jest tu wielu potencjalnych klientów. Oczywiście w tle jest też technologiczna rywalizacja i geopolityka – stwierdza Karol Kościński.

Zbigniew Okoń zaznacza, że więcej o kierunku orzecznictwa w USA dowiemy się po wyrokach dotyczących modeli AI generujących obrazy. - W ich przypadku częściej zgłaszane są przypadki, w których sztuczna inteligencja wiernie odtwarza oryginalne utwory, na których była szkolona, lub ich fragmenty. Niedawny pozew Disney przeciwko Midjourney zawierał wiele przykładów obrazów, w których model dość wiernie odtwarzał np. sceny z Gwiezdnych Wojen. Przy modelach operujących tekstem sytuacje takie występują rzadziej, choć sprawa New York Times przeciwko Open AI pokazuje, że również mogą mieć miejsce – porównuje Zbigniew Okoń.

W Europie twórcy mogą liczyć na AI Act

Znaczące jest także wycofanie zarzutów przez Getty Images. Agencja fotograficzna pozwała dostawcę AI zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii, gdzie firma Stability AI ma siedzibę. – Proces szkolenia realizowany był jednak na obszarze USA. W prawie autorskim obowiązuje zaś zasada terytorializmu, a to znaczy, że prawem właściwym do rozpoznania zarzutów o naruszenie jest prawo państwa, w którym do tego naruszenia doszło – wyjaśnia Zbigniew Okoń.

I to prawdopodobnie było przyczyną wycofania zarzutów. Dla europejskich twórców i wydawców oznacza to, że będą musieli dochodzić praw przed liberalnymi sądami w USA – jeśli to tam dostawcy AI trenują swoje modele. – Należy jednak pamiętać o AI Act, który nakłada na dostawców modeli sztucznej inteligencji ogólnego przeznaczenia wymóg posiadania polityki przestrzegania unijnego prawa autorskiego i praw pokrewnych, w szczególności w zakresie respektowania zastrzeżeń praw w zakresie wykorzystania utworów dla potrzeb uczenia maszynowego – zastrzega dr Okoń (art. 53 ust. 1 lit. c).

Na rynek unijny nie powinny być więc dopuszczane modele wytrenowane z naruszeniem prawa autorskiego. – W omawianym w przypadku Mety niespełnieniem wymogów byłoby nielegalne źródło pochodzenia danych użytych do szkolenia – wskazuje Zbigniew Okoń. Modele już obecne na rynku muszą zostać dostosowane do wymogów AI Act do 2 sierpnia 2027 r.

Damian Flisak przypuszcza, że dostawcy AI mogą kwestionować skuteczność zastrzeżeń dołączanych do chronionych prawem utworów zabraniających wykorzystywania ich do trenowania sztucznej inteligencji, co doprowadzi do sporów sądowych. – Ale w razie nieprzestrzegania zastrzeżenia unijny urząd ds. AI będzie miał podstawę do wszczęcia dialogu z dostawcą, co może się skończyć karą, a w krańcowym przypadku nawet wycofaniem danego modelu AI z unijnego rynku – podkreśla. ©℗

ikona lupy />
Kogo obchodzą prawa autorskie? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe