Dr Miłosz Bembinow, prezes ZAiKS-u:Jeśli ktoś dokonuje de facto grabieży i pewnego rodzaju wiwisekcji naszych dzieł w celu zbudowania czegoś innego i czerpania z tego zysków, to byłoby elegancko zapytać, czy my wyrażamy na to zgodę

Czy sztuczna inteligencja to zagrożenie dla twórców?
ikona lupy />
dr Miłosz Bembinow, muzyk, kompozytor, dyrygent, prezes Stowarzyszenia Autorów ZAiKS / Materiały prasowe / fot. Kinga Karpati & Daniel Zarewicz/Materialy prasowe

Nie odpowiedziałbym jednoznacznie ani „tak”, ani „nie”. Z jednej strony generatywna sztuczna inteligencja może być świetnym narzędziem dla twórcy – do przygotowania fragmentów czy warstw, które nie stanowią dzieła samego w sobie, tylko materiał wstępny. Jest fantastyczna przestrzeń do rozwoju i rozbudowy możliwości tego rodzaju narzędzi.

Z drugiej strony okazuje się, że wytwory AI są wystarczająco dobre do pewnych zastosowań – np. jako tło do filmu dokumentalnego czy inna muzyka produkcyjna, grafiki, różne teksty. W związku z tym zachodzi taki proces, jak dawniej zastąpienie pracy rąk ludzkich przez maszynę parową. To rodzi zagrożenia. Chodzi nie tylko o miejsca pracy twórców, lecz także o odpowiedzialność za to, co generuje AI, a czego często nie sposób odróżnić od efektu ludzkiej twórczości. O ile wytwór muzyczny może się komuś mniej lub bardziej podobać, o tyle w przypadku treści dziennikarskich konsekwencje wytworów AI – jak wprowadzenie w błąd – mogą być dalej idące. Dlatego środowiska kreatywne podejmują wiele działań, żeby zapewniono ochronę dóbr niematerialnych, praw autorskich, i żeby uregulowano takie kwestie, jak odpowiedzialność za skutki działań maszyny.

ZAiKS nie zezwala na czerpanie z twórczości bez licencji

W ramach tych działań ZAiKS powiedział „stop” i zastrzegł, że dzieł twórców reprezentowanych przez stowarzyszenie nie można używać do trenowania sztucznej inteligencji bez wykupienia licencji.

Dopiero od niedawna mamy w Polsce możliwość skorzystania z dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym (dyrektywy DSM – red.), która została u nas implementowana z kilkuletnim opóźnieniem. Jednym z jej rozwiązań jest opt-out, czyli możliwość wyłączenia zasobów z trenowania sztucznej inteligencji, w tym tej generatywnej.

Na podstawie zezwoleń Ministerstwa Kultury reprezentujemy tysiące czy nawet dziesiątki tysięcy twórców polskich i zagranicznych. Chodzi o repertuar na różnych polach eksploatacji: w telewizji, w radiu, powielany na nośnikach trwałych czy udostępniany w internecie. Ten repertuar jest chroniony i zgodnie z prawem autorskim każdy podmiot, który z niego korzysta – np. nadawca radiowy chcący odtwarzać piosenki i utwory muzyczne na antenie – jest zobowiązany do zawarcia umowy licencyjnej oraz wnoszenia opłat. Natomiast te wszystkie maszyny, jak model OpenAI,korzystają z utworów bez należnego wynagrodzeniadla autorów książek, tekstów piosenek, kompozytorów muzyki, autorów scenariuszy itd. Dlatego nie zezwalamy na czerpanie z naszej twórczości bez licencji.

I to wystarczy? ZAiKS wydał oświadczenie, wysłał pisma do głównych firm rozwijających sztuczną inteligencję, udostępnił twórcom plik robots.txt do odczytu maszynowego. Zastanawiam się, czy AI posłucha.

To są wszystkie kroki, jakie może podjąć taka organizacja, jak ZAiKS. Uważam to działanie za optymalne, wyważone i racjonalne. Natomiast jeśli pani pyta, czy to wystarczy w sensie skuteczności, to oczywiście nie. Czasu nie cofniemy. Trzeba było ten temat podjąć pięć czy dziesięć lat temu, kiedy budowano modele generatywne i kiedy były one karmione treściami. Wszystko, co można było pozyskać z repozytoriów, bibliotek, zasobów kultury i sztuki, już dawno temu pozyskano. Modele AI już naszych utworów nie zapomną. Trzeba by było cofnąć się do tamtego momentu i postawić tamę. Ale wtedy nie było ku temu podstaw prawnych. Tego kroku już nie da się wykonać. Jedyną możliwością jest uregulowanie sprawy teraz i doprowadzenie do tego, by firmy technologiczne tworzące modele AI podzieliły się zyskiem, jaki osiągają, bazując na cudzej twórczości.

Bo za pracę twórców należy się wynagrodzenie. Te maszyny wytwarzają coś na bazie wcześniej powstałych dzieł wielu twórców i przynoszą korzyści firmom technologicznym – które w ogóle nie dzielą się zyskiem z autorami oryginału. To jest wbrew fundamentom europejskiego i światowego prawa autorskiego. Jeśli ktoś dokonuje de facto grabieży i pewnego rodzaju wiwisekcji naszych dzieł w celu zbudowania czegoś innego i czerpania z tego zysków, to byłoby elegancko zapytać, czy my wyrażamy na to zgodę. O tym ewidentnie zapomniano.

A gdy teraz o tym przypomnieliście, to jak firmy technologiczne reagują? Ktoś się zgłosił po licencję na karmienie AI?

Nie. Podejrzewam, że to doprowadzi do różnego rodzaju sporów sądowych. Tak było dziesiątki lat temu, gdy powstały radio, telewizja, a potem internet. Każda nowa technologia przechodzi przez etap dostosowywania się do norm społeczno-prawnych. To jest proces i byłbym zaskoczony, gdyby nasze działanie przyniosło natychmiastowy skutek. Myślę, że to będzie trwało miesiące, jeśli nie lata. Oczywiście mamy nadzieję, że w międzyczasie będą się pojawiać regulacje – europejskie i krajowe – lepiej dostosowane do faktycznych potrzeb całego sektora kreatywnego. To tak, jakbyśmy zakładali kolonię w kosmosie. Nie istnieje tam żaden porządek prawny, trzeba go dopiero stworzyć. Tak samo jest z AI.

Prawa autorskie do niemieckich przebojów

Uważa pan, że prawo daje możliwość domagania się wynagrodzenia za utwory wykorzystane kilka lat temu do trenowania modeli generatywnych?

Przeszłość należy rozliczyć, dlatego że nas, jako twórców, nikt nie pytał o zgodę. Jednak opracowania prawne na ten temat dopiero powstaną.

A czy ZAiKS będzie mógł namierzyć przypadki bez umownego korzystania z chronionych dzieł już po dokonaniu zastrzeżenia?

Technologicznie w jakimś stopniu jest to możliwe, ale byłoby trudne do wykazania przed sądem. Trzeba pamiętać, że gros tych firm jest amerykańskich. Posługują się zastrzeżeniem, że działają na gruncie prawa amerykań skiego, i tym trudniej jest je złapać za rękę. Ale są już pierwsze próby rozliczenia tego obszaru. GEMA, niemiecki odpowiednik ZAiKS-u i jedna z największych organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi na świecie, w styczniu za wykorzystywanie dzieł bez licencji pozwała Suno AI (wcześniej, w końcu ub.r. pozwała firmę Open AI – red.). GEMA wskazuje przykłady przebojów muzyki popularnej, wygenerowane przez Suno z promptów. To są ewiden tnie kalki istniejących utworów: te same fragmenty melodii, te same fragmenty tekstu. To taka podróbka, jak podróbki markowej odzieży czy zegarków, z którymi walczy Unia Europejska. Jestem przekonany, że ten pionierski ruch niemieckiej organizacji powinien stać się impulsem dla Komisji Europejskiej do przyśpieszenia i pogłębienia prac nad uregulowaniem prawnoautorskiej sfery działalności AI.

Walc sztucznej inteligencji

Jeśli ludzie będą chcieli czytać teksty AI i słuchać muzyki AI, to Komisja Europejska ich nie powstrzyma.

Nie wierzę w to, że ludzie zadowolą się tym badziewiem. Myślę, że odbiorcy naszej muzyki, naszej sztuki, czytelnicy naszych artykułów czy książek sami dokonają wyboru, i nie wierzę, że przestaną chodzić do teatru, filharmonii, na koncerty. Prawdziwi, żywi ludzie nadal chcą prawdziwej, żywej twórczości, a nie jakichś nieautentycznych wytworów. Nie znam takiego tworu AI, który nie byłby zmieloną papką.

Podam pani przykład. Promptowano model generatywny, aby napisał walc w stylu Chopina. I wychodziło coś, co niewątpliwie było walcem w stylistyce romantycznej. Tylko że ten wytwór nie miał takiej figury harmoniczno-melodycznej, typowej dla Chopina, zwanej akordem chopinowskim. To jest ograniczenie modeli generatywnej AI: są tylko odtwórcze. To gigamagnetofon, który przesłuchał wszystkie nagrania świata i umie je zblendować na papkę. Wrzuci gruszkę, jabłko, śliwkę i wyda rezultat. Ale nie ma wrażliwości i nie czyta nut w sposób analityczny, tak jak się uczy muzyków.

Z czasem AI jeszcze się podszkoli.

Możliwe, że tak. Jeśli chodzi o muzykę produkcyjną, o której rozmawialiśmy na początku, to niestety muszę powiedzieć, że rezultaty generowane przez AI już dziś są porażająco dobre. Kompozytor musiałby nad tym siedzieć ileś godzin, natomiast model generatywny – jeśli ktoś umie dobrze promptować – w minutę wyrzuci z siebie kilka fragmentów, które producent po prostu wkłada do filmu dokumentalnego i gotowe. Z jednej strony to imponujące, a z drugiej – budzi jednak niepokój. Człowiek boi się sztucznej inteligencji tak, jak kiedyś bał się maszyny parowej. ©℗

Rozmawiała Elżbieta Rutkowska