W ostatnich tygodniach władze Rosji zaczęły utrudniać działanie YouTube’a oraz popularnych komunikatorów Signal i WhatsApp. Nowe problemy ma też Google, a Facebook i Instagram pozostają niedostępne już od 2022 r.
Sygnał do nowej kampanii wymierzonej w YouTube’a dała 10 lipca Federalna Służba Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej (Roskomnadzor). Tego dnia instytucja zagroziła karami za blokowanie w serwisie rosyjskich mediów państwowych i komentatorów promujących linię Kremla. Dwa dni później na anonimowych kanałach na Telegramie – komunikatorze powstałym w Rosji i popularnym zwłaszcza tam i w krajach sąsiednich – zaczęły pojawiać się informacje o spowalnianiu ruchu na YouTubie. Oficjalnie przerzucono winę na Google’a jako właściciela serwisu. Do problemów miał doprowadzić wzrost ruchu oraz zaniedbana infrastruktura internetowa. Doniesienia te potwierdził też Rostielekom, ważny dostawca usług telekomunikacyjnych z dużym udziałem skarbu państwa.
O tym, że było to działanie skoordynowane, świadczył wywiad z szefem parlamentarnej komisji łączności Antonem Niemkinem, który 12 lipca opublikowała „Parłamientskaja gazieta”, medium nieprzesadnie poczytne, ale państwowe. – Środki technologiczne w postaci spowalniania już są stosowane wobec WhatsAppa. Kolejnym krokiem może być blokada, ale na razie taka decyzja nie zapadła – skomentował Niemkin. Poseł kremlowskiej Jednej Rosji, a w przeszłości oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa, skarżył się, że WhatsApp nie odpowiada na wezwania władz do walki z rozpowszechnianiem treści ekstremistycznych. Tym terminem Moskwa poza realnym ekstremizmem określa dowolną działalność opozycyjną i antywojenną. Choć jeszcze pod koniec lipca rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewnił, że żadna blokada nie jest planowana, na początku sierpnia stało się jasne, że to Roskomnadzor stoi za spowalnianiem YouTube’a.
Ograniczona prędkość internetu
Jak podała opozycyjna Meduza, urząd zdecydował się zwolnić szybkość transferu w przypadku internetu domowego do 128 kb/s, co pozwala na oglądanie filmów wyłącznie w niskiej jakości. 8 sierpnia YouTube w ogóle przestał działać – także na urządzeniach przenośnych. Wreszcie 9 sierpnia oficjalnie poinformowano o blokadzie Signala, jednego z najbezpieczniejszych komunikatorów internetowych. Gdy w 2022 r. władze zablokowały serwisy firmy Meta (Facebook i Instagram), Rosjanie odpowiedzieli ściąganiem programów VPN, pozwalających na obejście blokad poprzez ustawienie adresu IP z państwa, które danego serwisu nie blokuje. Tak też stało się tym razem, choć poza aplikacjami VPN dużym zainteresowaniem zaczęły się cieszyć rosyjskie odpowiedniki YouTube’a, dotychczas niepotrafiące sprostać amerykańskiej konkurencji, takie jak Rutube oraz VK Widieo.
Youtube bardzo popularny w Rosji
Z danych Mediascope za II kw. wynika, że z YouTube’a korzystało 79 proc. Rosjan powyżej 12. roku życia. – To ogromny problem dla wszystkich opozycyjnych mediów i liderów opinii. YouTube to dziś główna platforma dla opozycji. Jeśli przepadnie albo liczba użytkowników w Rosji znacząco zmaleje, doprowadzi to do zmniejszenia bazy potencjalnych zwolenników opozycji w kraju – tłumaczył Meduzie bloger Aleksandr Sztiefanow, którego kanał subskrybuje 389 tys. osób, a liczba wyświetleń jego najpopularniejszego filmu osiągnęła 4,5 mln. Opozycyjnymi produkcjami, które dotarły do największej liczby obywateli, były właśnie filmy publikowane na YouTubie. Koronnym przykładem produkcja Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego pt. „Dworiec dla Putina. Istorija samoj bolszoj wziatki” (Pałac dla Putina. Historia największej łapówki). Film o tym, jak Władimir Putin zbudował pod Gelendżykiem nad Morzem Czarnym ociekającą złotem rezydencję, został opublikowany tuż po uwięzieniu Nawalnego i zebrał 132 mln wyświetleń.
W czwartek „Kommiersant”, koncesjonowany, choć niepaństwowy dziennik wciąż wydawany w Rosji, podał, że podległe Roskomnadzorowi Główne Centrum Częstotliwości Radiowych wystąpiło do operatorów z wnioskiem o udostępnienie adresów serwerów używanych przez Google’a w Rosji. Eksperci cytowani przez redakcję podają, że przez te serwery blokada ruchu internetowego byłaby znacznie skuteczniejsza. Moskwa od lat uczy się, jak skutecznie blokować sieć. „Nastojaszczeje wriemia” ujawniło, że od 2017 r. kierownictwo Roskomnadzoru jeździ na szkolenia do Chin, najbardziej zaawansowanego twórcy „suwerennego internetu”. Od tego czasu zakazano rejestrowania kont w rosyjskich serwisach poprzez zagraniczne adresy e-mail, zablokowano wiele stron WWW i próbowano wymusić na globalnych koncernach, by pod groźbą gigantycznych kar i blokady trzymały dane o rosyjskich użytkownikach na serwerach umieszczonych w Rosji. ©℗