Przynależność do spółek wodnych powinna być całkowicie dobrowolna – tego chce rzecznik praw obywatelskich. Powodem jego działań w tym zakresie są liczne skargi od właścicieli gruntów, którzy przez wiele miesięcy bezskutecznie próbują wypisać się ze spółek wodnych.

Te zaś, choć wymyślone jako wspólny mechanizm odprowadzania nadmiaru wody i melioracji, zamiast upraszczać życie, sprawiają swoim członkom o wiele problemów. Nie pomaga nawet to, że nadzór nad spółkami wodnymi sprawują starostowie, bo również oni nie dysponują w praktyce narzędziami niezbędnymi do skutecznego oddziaływania na spółki.

Wywołany do odpowiedzi resort infrastruktury wskazuje, że choć dotychczas nie był informowany o problemie, to zamierza mu się przyjrzeć i zbadać, jak można poprawić działalność spółek wodnych. Powodów do zaniepokojenia może być wiele, bo na zaniedbania w tym zakresie wskazuje również niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli. Z przygotowanych przez NIK analiz wynika, że statuty niektórych spółek nie były aktualizowane od przeszło pół wieku i zawierają niezgodne z prawem postanowienia. Przykładowo, pozbawiają członków możliwości rezygnacji z dalszego udziału w niej, co jest sprzeczne z zasadą dobrowolności wynikającą z art. 441 ust. 1 Prawa wodnego (tj. Dz.U. z 2024 r. poz. 1087).

Kolejnym problemem, na który zwraca uwagę Stanisław Trociuk, zastępca RPO, jest także brak prostego sposobu na ustalenie, kto na dany moment ma prawo brać udział w obradach walnego zgromadzenia. Spółki nie dysponują bowiem wykazem właścicieli gruntów, często więc nie są w stanie zebrać kworum wymaganego do podejmowania uchwał. Zdarza się więc, że niektóre spółki wodne ,,nie realizują zadań statutowych, niekiedy nawet przez kilkadziesiąt lat”.

Z kolei kupujący grunt nie są często powiadamiani przez sprzedającego o tym, że stają się następcami prawnymi członka spółki wodnej i muszą płacić składki. Zdaniem zastępcy RPO, spółka wodna powinna mieć obowiązek informowania takich osób o uzyskaniu członkostwa w jej strukturach. ©℗