Już nie tylko deweloperzy skarżą się, że przepisy o ochronie zabytków hamują inwestycje. Ich złagodzenia chcą też konserwatorzy.
– Zdaję sobie sprawę, że to jest delikatna materia wymagająca wyważenia między interesem publicznym a prywatnym. Nie mam jednak wątpliwości, że zapewnienie lepszej ochrony najcenniejszym zabytkom wymaga nie zaostrzenia, ale złagodzenia wymogów, jakie na inwestora się nakłada. Dzisiaj gubi się on w gąszczu przepisów. Nie mamy nawet jednej, centralnej bazy, w której można by sprawdzić, czy nieruchomość jest objęta jakąś formą ochrony, a ustalenie, jaką formą ochrony jest objęta, implikuje kolejne kroki – mówi radca prawny Mirosław Rymer z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach.
Co warto zmienić
Zdaniem ekspertów wystarczyłoby kilka zmian w prawie, które nie wywołają żadnych kosztów dla budżetu, a przyspieszą realizację inwestycji, bez szkody dla zabytków.
Konferencja naukowa „Dziedzictwo kultury, a proces inwestycyjny”, która niedawno odbyła się w Katowicach pod patronatem m.in. Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, stała się okazją, by te postulaty zmian w prawie zebrać.
– Złożyliśmy je na ręce przewodniczącego Sejmiku Województwa Śląskiego, w oczekiwaniu, że będą podstawą do podjęcia uchwały, która zostanie przesłana do rządu, a ten przyjmie i wdroży nasze rozwiązania usprawniające ochronę zabytków, poprzez m.in. ułatwienie procesu inwestycyjnego. To przyniesie korzyść wszystkim zainteresowanym, również dla klimatu włącznie, bo odbudowa i renowacja to bardziej ekologiczne działania niż budowanie od podstaw. Na zmiany legislacyjne czeka ok. 80 tys. nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków i ok. 400 tys. umieszczonych w gminnych ewidencjach. Nasze propozycje zostały wypracowane w gronie naukowców, biznesu, samorządowców i strony społecznej – mówi dr hab. Iwona Jelonek, prof. Uniwersytetu Śląskiego.
Postulaty dotyczą złagodzenia niektórych przepisów ustawy o ochronie zabytków (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 840), np. by nie każda zmiana w projekcie architektoniczno-budowlanym dotyczącym zabytku wymagała zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków.
– Chodzi o to, aby w ustawie o ochronie zabytków przyjąć rozwiązanie z art. 36a prawa budowlanego (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 682), który mówi, że tylko istotne odstąpienie od zatwierdzonego projektu lub warunków decyzji o pozwoleniu na budowę wymaga uzyskania decyzji o zmianie pozwolenia. W zależności od regionu i komplikacji sprawy na nowe pozwolenie konserwatora trzeba czekać od kilku miesięcy do nawet roku. Wzorując się na prawie budowlanym, chcielibyśmy również, by niektóre prace, jak np. powieszenie szyldu na obiekcie wpisanym do rejestru zabytków, można było wykonywać na zgłoszenie, w miejsce dziś wymaganego pozwolenia – wyjaśnia mec. Rymer.
Kolejny postulat dotyczy terminu ważności pozwolenia konserwatorskiego. Termin ważności pozwolenia na budowę określa ustawa i wynosi on trzy lata. Ważność pozwolenia konserwatorskiego określa, według własnego uznania, konserwator.
Prawo nie pozwala też na przenoszenie pozwolenia konserwatorskiego między inwestorami, choć dopuszcza przeniesienie pozwolenia na budowę czy decyzji środowiskowej. Stąd postulat wprowadzenia instytucji przeniesienia pozwolenia, które będzie jedynie zmianą adresata ostatecznej decyzji i nie będzie mogło prowadzić do zmiany jej przedmiotu.
Kontrowersje budzi też zakaz robót budowlanych w trakcie trwającego postępowania o wpis do rejestru zabytków (art. 10a ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami). Inwestorzy chcieliby wyłączenia spod tego zakazu robót uzgodnionych z konserwatorem i takich, których nieprzeprowadzenie mogłoby spowodować bezpośrednie zagrożenie życia lub powstanie niepowetowanej szkody w mieniu czy uszczerbek dla wartości zabytku.
Przerost formy nad treścią
– Konieczne jest również ograniczenie form ochrony zabytków. Mamy ich dziś sześć, w tym gminną ewidencję zabytków, która nie jest formą ochrony przewidzianą w ustawie o ochronie zabytków, ale de facto, co potwierdza orzecznictwo, za taką formę ochrony jest uznawana, bo jednak narzuca ograniczenie w dysponowaniu własnością. Konserwatorzy mieli tylko sześć miesięcy na zweryfikowanie tysięcy nieruchomości, które gminy do niej, nie zawsze słusznie, wpisały i tak to już zostało. Wystarczyłoby, aby o tym, czy mamy do czynienia z zabytkiem, decydował wpis do rejestru zabytków lub zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego – uważa Mirosław Rymer.
Zabytków nie ochronią same przepisy. Potrzebne są też pieniądze.
– Państwo nakłada na właścicieli obowiązek opieki nad zabytkami, ale w bardzo niewielkim stopniu pomaga im w tym, a niektórych właścicieli nie wspiera w ogóle. Musimy zaś pamiętać, że realizują oni zadanie publiczne, jakim jest ochrona dziedzictwa kulturowego, co jest ważne nie tylko dla naszej tożsamości, ale też rozwoju turystyki – mówi dr Katarzyna Obłąkowska, ekspertka dziedzictwa kulturowego i członek rady programowej Instytutu Nowej Europy.
W jej ocenie głównym powodem złego stanu wielu obiektów zabytkowych są dzisiaj problemy własnościowe i brak pieniędzy. Państwo powinno, zdaniem dr Obłąkowskiej, stworzyć fundusz finansujący odszkodowania dla właścicieli, którzy nie są w stanie sami zadbać o zabytek, i ich wywłaszczać. A następnie znaleźć nabywcę, który jest w stanie o zabytek zadbać.
Janusz Gładysz, przedsiębiorca i założyciel Fundacji na rzecz Ochrony Dóbr Kultury, który kupił i uratował pałac w Rzuchowie na Śląsku, uważa natomiast, że państwo zamiast tworzyć fundusz na wywłaszczenie właścicieli zabytków, powinno im pomóc. Jego zdaniem do zmiany są zasady przyznawania dotacji. Dziś trzeba odprowadzić z przyznanej kwoty do kasy państwa 23 proc. VAT. Dodatkowo fundacja czy osoba prywatna może otrzymać dotację, pokrywającą maksymalnie 50 proc. kosztów, które trzeba ponieść.
– Wzorem powinien być dla nas system włoski, gdzie wspiera się prywatnych właścicieli. W Polsce najtrudniej jest uzyskać wsparcie prywatnym osobom, choć one, efektywniej niż gminy, tę pomoc wykorzystują – przekonuje Janusz Gładysz.
– Przepisy o ochronie zabytków czy prawo budowlane też są ważne. Ja na szczęście trafiłem na takich pracowników zespołu wojewódzkiego konserwatora zabytków, którzy chcieli mi pomóc, a nie utrudniać. Ale różnie z tym bywa. Gdyby Krzywa Wieża w Pizie stała w Polsce, mogłoby jej już nie być – pointuje. ©℗