Choć teoretycznie linia łącząca producenta odnawialnej energii z odbiorcą miała być bezpośrednia, to w praktyce do jej obsługi potrzebny jest pośrednik albo droga koncesja. Nowe przepisy pozostają więc martwe.

Linia bezpośrednia, tzn. instalacja łącząca źródło energii, np. farmę fotowoltaiczną, bezpośrednio z jego odbiorcą, miała być sporym ułatwieniem dla przedsiębiorców. Zgodnie z zapowiedziami miały zniknąć wszelkie formalności i dodatkowe opłaty. W zieloną energię firmy zaopatrywałyby się bezpośrednio od jej wytwórców. W praktyce stało się jednak inaczej.

– Jedną z barier regulacyjnych w ramach linii bezpośredniej jest wymóg posiadania koncesji lub zaangażowania przedsiębiorstwa obrotu, co powoduje nadmierne skomplikowanie tego mechanizmu – wskazuje Paulina Grądzik, ekspertka ds. energetyki i legislacji z Konfederacji Lewiatan.

Dwa warianty zielonej energii dla firm

Nasz kraj ma spore moce produkcyjne zielonej energii, z których jednak odbiorcy nie mogą korzystać. Nie trafia ona bowiem do sieci. Jak wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki, w latach 2021–2022 producentom tego prądu odmówiono ponad 11 tys. możliwości podłączenia się do sieci. Głównie z powodów technicznych. Remedium na ten problem miały być linie bezpośrednie, wprowadzone w niedawnej nowelizacji ustawy – Prawo energetyczne (tj. Dz.U. z 2023 r. poz. 1681). Zgodnie z zamysłem ustawodawcy firma, która chce pozyskać energię prosto od jej wytwórcy, może wybrać jeden z dwóch wariantów. W pierwszym z nich – wyspowym, linia bezpośrednia łączy wydzieloną jednostkę wytwórczą z odbiorcą w celu bezpośredniego dostarczania energii do tego odbiorcy. Paulina Grądzik zaznacza, że energia elektryczna wytworzona w takiej wydzielonej jednostce wytwórczej musi być w całości przekazana do wydzielonego odbiorcy.

Odbiorca ten nie może być przyłączony do sieci elektroenergetycznej za wyjątkiem sytuacji, kiedy przyłączenie uniemożliwia mu wyprowadzenie energii elektrycznej do sieci lub spełnia warunki określone w ustawie, m.in. posiada on koncesję na obrót energią elektryczną. Koszt koncesji, ustalony w rozporządzeniu Rady Ministrów z 12 października 2021 r. (tj. Dz.U. z 2021 r. poz. 1938), jest obliczany jako współczynnik dystrybuowanej energii oraz kwoty stałej 23 tys. zł. Wysokość rocznej opłaty zaczyna się od 1 tys. zł i kończy na 2,5 mln zł. Dodatkowo samo uzyskanie koncesji wymaga złożenia w URE zabezpieczenia majątkowego, które może być liczone w milionach.

– Drugi wariant przewiduje konieczność udziału przedsiębiorstwa energetycznego innego niż wytwarzające energię elektryczną w danej jednostce, wykonującego działalność gospodarczą w zakresie obrotu energią elektryczną – dodaje Paulina Grądzik.

Według niej oba warianty zniechęcają do przyłączy bezpośrednich. W pierwszym z nich konieczne jest posiadanie koncesji, co stanowi znaczne obciążenie zarówno finansowe, jak i administracyjne. W drugim wariancie natomiast przewidziany jest pośrednik w postaci przedsiębiorstwa obrotu, co nie jest do końca spójne z ideą samej linii bezpośredniej oraz regulacjami unijnymi.

Zapytany przez DGP resort klimatu odpowiada, że odbiorca przyłączony do linii bezpośredniej i posiadacz prawa do niej nie mają obowiązku posiadania koncesji dystrybucyjnej. Konieczność koncesji pojawia się w momencie oddawania nadmiaru prądu do ogólnodostępnej sieci. W praktyce jednak trudno wyobrazić sobie sytuację, w której farma fotowoltaiczna wytwarza dokładnie tyle energii, ile potrzeba zakładowi produkcyjnemu. Eksperci wskazują, że bez przyłączenia odbiorcy również do zwykłej sieci i możliwości zarządzania nadmiarem prądu linia bezpośrednia staje się niefunkcjonalna.

Dodatkowe komplikacje

Linia bezpośrednia była rozwiązaniem bardzo wyczekiwanym przez przedsiębiorców, szczególnie przez te firmy, które ze względu na unijne wymogi dotyczące ich branży muszą drastycznie ograniczać korzystanie z tzw. brudnej energii. Pomysł w założeniach budzący ogromne nadzieje okazał się rozczarowujący w praktyce.

– Nie widzę powodu, dla którego firma zajmująca się motoryzacją miała ubiegać się o koncesję na obrót energią. Z tego powodu pozostaje korzystanie z usług pośrednika – stwierdza Przemysław Kuczyński z Volkswagen.

Nasz rozmówca dodaje, że niepotrzebnych komplikacji jest więcej. Przykładowo, firma może udostępnić producentowi energii dach swojego zakładu pod instalację paneli fotowoltaicznych. Okazuje się jednak, że łącze służące do przesyłu prądu nie może biec z dachu wprost do budynku.

– Konieczne jest wybudowanie linii kablowej do najbliższego tzw. głównego punktu zasilania, który stanowi granicę między dostawcą a odbiorcą. Dopiero stamtąd prąd popłynie z powrotem do budynku. Nie rozumiem, czemu ma służyć to dublowanie instalacji – dodaje Przemysław Kuczyński.

Inwestycja w zieloną energię na lata

Według dr Ewy Łabno-Falęckiej z Mercedes-Benz Manufacturing Poland rozwój linii bezpośredniej jest uzależniony nie tylko od komplikacji prawnych, lecz także od warunków biznesowych.

– Przede wszystkim taka linia będzie wymagała długo terminowej umowy między producentem a odbiorcą – przynajmniej 15, a może nawet 30 lat. Wynika to stąd, że bezpośrednia linia przesyłowa będzie fizycznie przyłączona do danej fabryki, która będzie jedynym odbiorcą energii – mówi Ewa Łabno-Falęcka.

Przedsiębiorstwo decydujące się na takie rozwiązanie musi myśleć długofalowo, posiadać odpowiednie rezerwy finansowe i być gotowe na związanie się z jednym dostawcą na długie lata. Przy zmieniającej się sytuacji na rynku może to rodzić dodatkowe trudności. Z tego powodu na linię bezpośrednią będą mogli pozwolić sobie tylko najwięksi przedsiębiorcy, którzy są w stanie zainwestować spore sumy, licząc na tańsze ceny energii w przyszłości. W ich przypadku zyski mogą być spore, bo, jak twierdzą eksperci, przy umowach na 30 lat ceny prądu mogą być niższe nawet o połowę.

– Taka umowa przy liniach bezpośrednich to w zasadzie sposób finansowania źródła OZE przez odbiorcę, który tym samym zapewnia sobie długo terminowo tańszą zieloną energię – ocenia przedstawicielka Mercedes-Benz.

Paulina Grądzik zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Warunkiem uczestnictwa poszczególnych technologii OZE w systemach wsparcia np. taryf FIP/FIT jest bezpośrednie wyprowadzenie wytworzonej energii elektrycznej do sieci dystrybucyjnej przez wyodrębnione dedykowane przyłącze.

– Jest to poważna bariera, ponieważ wariant wyspowy dyskryminuje korzystających z systemów wsparcia, uniemożliwiając wytwórcy wyprowadzenie energii do sieci. Producent OZE musi wybierać między systemem wsparcia albo linią bezpośrednią – mówi Paulina Grądzik. ©℗

ikona lupy />
Najwięcej zielonej energii z wiatru / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe