Odejście od centralnego wskaźnika parkingowego pozwoli na budowę kilkudziesięciu tysięcy mieszkań – mówi Konrad Płochocki, przewodniczący Platformy Mieszkaniowej Pracodawców RP, wiceprezes zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Eksperci Platformy Mieszkaniowej chcą przed końcem listopada przedstawić nowemu rządowi propozycje zmian w przepisach dotyczących budownictwa, które powinien zrealizować w ciągu pierwszych stu dni, aby zatrzymać wzrost cen mieszkań. Co, waszym zdaniem, tak od ręki mogłoby się do tego przyczynić?
ikona lupy />
Konrad Płochocki, przewodniczący Platformy Mieszkaniowej Pracodawców RP, wiceprezes zarządu Polskiego Związku Firm Deweloperskich / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Odejście od jednego, centralnego wskaźnika parkingowego i powrót przepisów, które decyzje o tym, ile przy danej inwestycji ma powstać miejsc postojowych, zostawiają gminom. Regulacja jest gotowa – gdyby nie była procedowana razem ze zmianami kilkunastu ustaw, w tym budzących kontrowersje, to już by problemu nie było. Wystarczy dobra wola, aby, powiedzmy, na drugim posiedzeniu Sejmu wrócić do tego projektu i szybko go przyjąć. Z danych, które przekazują tylko nasi członkowie, a przecież nie zrzeszamy wszystkich deweloperów, wiemy, że projekty budowy kilkudziesięciu tysięcy mieszkań czekają tylko na tę zmianę, by móc składać wnioski o wydanie pozwolenia na budowę. Potrzebujemy odblokować podaż i co do tego zgodni są wszyscy, którzy biorą udział w pracach Platformy Mieszkaniowej. To nie tylko deweloperzy, lecz także naukowcy, architekci, bankowcy, samorządowcy. Jak powiedział prof. Marek Bryx, nie zamieszkamy w mieszkaniach, których nie wybudowano. I nie pomogą też pustostany, bo ich nie ma.

Jak to nie ma? Z danych GUS wynika, że pustostanów mamy aż 1,8 mln. To był nawet jeden z powodów przyjęcia ustawy o Społecznych Agencjach Najmu. Mają one dostać pieniądze na wynajęcie takich lokali od ich właścicieli, wyremontowanie ich i wynajem po cenach niższych niż rynkowe.

Temat zbadał Instytut Rozwoju Miast i Regionów i stwierdził, że to nie pustostany, tylko lokale niezamieszkane, a to jest wielka różnica. Każdy w swoim mieście, przyglądając się kamienicom w centrum, widzi, jak wiele mieszkań jest wykorzystywanych na działalność gospodarczą. Ulokowały się tam kancelarie, gabinety lekarskie, biura rachunkowe, szkoły językowe. Nikt w tych lokalach nie mieszka, ale one nie stoją puste, więc z tej strony ratunek nie przyjdzie.

Wracając do tematu szybkich do realizacji postulatów, to co, poza parkingami, chcielibyście jeszcze nowemu rządowi podpowiedzieć?

W tym roku rząd uruchomił spore środki na budownictwo w ramach TBS czy SIM. Podmioty, które mają już gotowe projekty takich inwestycji, apelują, aby o pierwszeństwie w kolejce po pieniądze z budżetu decydował stopień zaawansowania projektu, a nie kolejność zgłoszenia. Ważne jest też dla rozwoju tego budownictwa, by gminy usłyszały, że w kolejnych latach wsparcie nie będzie niższe. To im pozwoli przygotowywać nowe inwestycje. Z kolei deweloperzy czekają na deklarację, czy nowy rząd będzie kontynuował program Bezpiecznego kredytu 2 proc.. Są obawy, że limit przeznaczony na ten i przyszły rok wyczerpie się do końca 2023 r. i nie będzie już tego programu popytowego w przyszłym roku. Deklaracja o kontynuacji uspokoiłaby deweloperów i kupujących. Bez niej możemy w listopadzie i grudniu zobaczyć dalsze wzrosty cen.

Akurat ten program wywindował ceny, zwłaszcza w dużych miastach. Niektórzy eksperci mówią wręcz, że powinien zostać jak najszybciej wstrzymany.

Ten program pokazał tylko, jak ludzie potrzebują kredytu, którego oprocentowanie jest akceptowalne i przewidywalne na 10 lat.

Ludzie potrzebują mieszkań, ale nie każdy może je sobie kupić, bo wielu nie stać ani na kredyt z dopłatą, ani na wynajem.

Wiem o tym, dlatego do naszej Platformy Mieszkaniowej zaprosiliśmy też TBS-y. Uważamy, że powinien się też rozwijać rynek najmu. To konkurencja dla deweloperów. Jeśli mieszkania będą za drogie, ludzie wybiorą najem, ale on musi być atrakcyjny cenowo. Wiąże się z tym nasz kolejny postulat – przywrócenia amortyzacji mieszkań na wynajem. Francuzi, nie chcąc, by więcej ich zamożnych obywateli szło przykładem Gerarda Depardieu, który przyjął rosyjskie obywatelstwo, aby nie płacić wysokich podatków, zaproponowali im, aby inwestowali w mieszkania z rynku pierwotnego i zobowiązywali się do wynajmowania ich np. przez 10 lat za 80 proc. rynkowego czynszu. W zamian mogą sobie odliczyć część inwestycji od podatku dochodowego. Efekt jest taki, że we Francji buduje się najwięcej w Europie mieszkań na tysiąc mieszkańców.

Podaż blokuje brak gruntów w miejscach, gdzie ludzie chcą mieszkać. Tu dość łatwo rząd mógłby uwolnić to, co ma w swoich zasobach.

Uważamy, że wystarczy słowna zachęta ze strony rządu, by spółki Skarbu Państwa wystawiły na sprzedaż grunty w centrach miast, które nie są im potrzebne. To dobry moment na sprzedaż, bo ceny rok do roku skoczyły o 32 proc. Firmy pozyskają pieniądze na inwestycje, a deweloperzy grunty pod mieszkania. Poczta Polska niedawno sprzedała działkę blisko Dworca Centralnego w Warszawie, która od wojny stała niezabudowana. I takich skarbów jest więcej.

Na przykładzie Poznania i Krakowa widać też, jak ważna dla cen mieszkań jest polityka władz miejskich. Poznań, gdzie od lat procedury administracyjne idą sprawnie, ma największą z dużych miast podaż mieszkań i najniższy, bo 13-proc., wzrost cen. Deweloperzy muszą tam ze sobą konkurować. Przeciwieństwem polityki Poznania jest Kraków. Tu wszystko idzie bardzo wolno, a dodatkowo miasto nie korzysta z rozwiązań ustawy zwanej lex deweloper. W rezultacie ceny od września 2022 r. do września 2023 r. wzrosły na rynku pierwotnym o 28 proc. i ze 130 do 70 spadła liczba działających tam deweloperów. Na to żaden rząd nie pomoże, ale warto, żeby ludzie wiedzieli, z czego się biorą wysokie ceny mieszkań. ©℗

Rozmawiała: Jolanta Szymczyk-Przewoźna