Wszyscy zainteresowani są zgodni co do jednego – działalność windykacyjną trzeba uregulować. Ocena zaproponowanych rozwiązań jest już natomiast skrajnie odmienna.

Twórcą projektu ustawy o działalności windykacyjnej i zawodzie windykatora (RCL UD 435) jest Ministerstwo Sprawiedliwości. W jego najnowszej wersji przewiduje się, że czynności windykacyjne może podejmować wyłącznie windykator. Firma windykacyjna nie może stosować w kontaktach z dłużnikiem nowoczesnych technologii. Projekt dopuszcza trzy połączenia telefoniczne do zobowiązanego w tygodniu i trzy SMS-y. Wizyty bezpośrednie – tylko w godz. od 9 do 19. Niedopuszczalne jest też naruszanie prawa do prywatności, do wypoczynku czy do wykonywania czynności zarobkowych. Projekt podnosi z 200 do 500 zł kwotę zadłużenia, o której można zamieścić informację w rejestrach dłużników.

Piotr Markiewicz, główny specjalista ds. legislacyjnych w MS, podczas spotkania zespołu parlamentarnego ds. ochrony praw konsumentów i przedsiębiorców, wyjaśniał, że celem projektu jest ukrócenie niedozwolonych praktyk, których dopuszczają się dziś firmy windykacyjne. Ustawa ma być gwarancją ochrony praw konsumenta. Resort uwzględnił część uwag przedsiębiorców, ale nie te, które w jego ocenie kłócą się z celem ustawy lub mogłyby stwarzać okazje do jej obchodzenia. Przedsiębiorców te drobne ustępstwa nie satysfakcjonują.

„Projekt należy ocenić bardzo negatywnie. (…) Jego treść jest oderwana od realiów, w tym problemów sektora zarządzania wierzytelnościami czy realiów ekonomicznych (m.in. zatory płatnicze)” – pisze w swojej opinii Konfederacja Lewiatan.

Za to dłużnicy podchodzą do propozycji entuzjastycznie. Mówią, że są nękani i często nie wiedzą, jak mają się bronić przed niezasadnymi roszczeniami.

Dwa odrębne projekty

Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych, wylicza trzy największe z punktu widzenia branży finansowej i windykacyjnej problemy. Pierwszy to sprzeczność z unijną dyrektywą 2021/2167 w sprawie podmiotów obsługujących kredyty i nabywców kredytów (dyrektywa NPL), którą Polska powinna wdrożyć do końca roku. Prace nad projektem, który wprowadzi ją do naszego porządku prawnego, są prowadzone odrębnie przez Ministerstwo Finansów.

– Obawiamy się, że przyjęcie dwóch projektów spowoduje chaos legislacyjny. Utrudni działanie firmom windykacyjnym i będzie mylące dla samych dłużników. Dojdzie bowiem do sytuacji, w której windykacja długu i jej zasady będą zależały od źródła pochodzenia wierzytelności. Nieobsługiwane kredyty udzielone przez banki będą windykowane zgodnie z dyrektywą, a udzielone przez firmy pożyczkowe, jak i wszelkie inne zobowiązania konsumentów, zgodnie z ustawą o działalności windykacyjnej – zauważa prezes Czugan.

Drugim istotnym problemem jest przewidziana w projekcie możliwość zgłoszenia przez dłużnika sprzeciwu. Gdy dłużnik skorzysta z tego prawa, rola windykatora się kończy.

– Natomiast problem dopiero się zaczyna. Sprzeciw oznacza przekazanie sprawy do sądu, a następnie do komornika. Skutkiem tego jest zwiększenie długu i brak możliwości spłacania go w ratach. Gdyby sprzeciw funkcjonował w sytuacji, gdy dłużnik kwestionuje istnienie zobowiązania, z możliwością weryfikacji tego faktu przez firmę windykacyjną, to instytucja ta mogłaby funkcjonować. W przeciwnym razie obawiamy się, że instytucja sprzeciwu w połączeniu z innymi przepisami tego projektu oznacza koniec windykacji polubownej w Polsce – mówi prezes Czugan.

Dodaje, że projekt MS dostrzega jedynie interes dłużników, zapominając o wierzycielach. Tylko w ciągu dwóch lat 2017–2019 firmy windykacyjne odzyskały ponad 17 mld zł. Długi wymagające windykacji z roku na rok są coraz większe.

Trzeci problem to stygmatyzacja zawodu windykatora, do której pogłębienia ten projekt, w ocenie branży, się przyczynia. Dlatego ZPF, który popiera pomysł uregulowania działalności i jest świadom nieprawidłowości, z którymi należy walczyć, uważa, że ustawa w tym kształcie nie pomoże dłużnikom, za to utrudni odzyskiwanie długów.

Windykatorzy sami są sobie winni

Polska Fundacja Ochrony Dłużnika chwali projekt. W jej ocenie mamy dziś do czynienia z nierównowagą między firmami windykacyjnymi a dłużnikami. Ci ostatni nie są świadomi swoich elementarnych praw i często, by uwolnić się od nękania telefonami, SMS-ami czy pismami, spłacają zadłużenie, które nie istniało, było wątpliwe albo uległo przedawnieniu.

– Niemalże połowa dłużników kwestionuje wysokość lub zasadność długu. Dlatego bardzo dobrze, że projektowana ustawa wprowadza instytucję sprzeciwu. Dzięki niemu fakt istnienia długu, zasadność i wysokość oceni sąd. Niech firmy windykacyjne nie martwią się, że sprzeciw zwiększy zadłużenie dłużnika, bo na razie do zwiększenia tego zadłużenia przyczyniają się sami windykatorzy, ustalając koszt opłat, np. za podpisanie aneksu do umowy, równy kwocie pożyczonego kapitału – ocenia adwokat Mateusz Gawlas z Polskiej Fundacji Ochrony Dłużnika.

Mecenas Gawlas jest pewien, że osoby, które rzeczywiście mają zobowiązania, będą zainteresowane porozumieniem z firmą odzyskującą dług. Pozostali zyskają ochronę.

– Windykatorzy nie przyjmują do wiadomości żadnych argumentów. Wprowadzają w błąd dłużników, podszywają się pod komorników, wykorzystują organy ścigania, zawiadamiając o rzekomych oszustwach tylko po to, aby zaoszczędzić na opłacie sądowej i zastraszyć dłużnika. Namawiają, by zobowiązany spłacił choć drobną kwotę, to przestaną go nachodzić, a chodzi im o to, by taką wpłatę wykorzystać jako potwierdzenie przez dłużnika zobowiązania. Dlatego popieram uregulowanie działalności windykacyjnej. Nie chodzi o to, by umożliwić ludziom bezkarne zadłużanie się, ale by chronić ich przed działaniami, które wywołują w nich często myśli samobójcze – mówi mecenas Gawlas.

Ministerstwo Sprawiedliwości nie wyklucza wprowadzenia dalszych zmian do projektu.©℗

OPINIA

Prawo sprzeciwu może budzić wątpliwości

ikona lupy />
Dr Bartosz Sierakowski Wydział Prawa i Administracji, Uczelnia Łazarskiego w Warszawie / mat. prasowe

Kluczową zasadą w prawie prywatnym jest reguła, że umów należy dotrzymywać. Ten, kto zaciągniętego zobowiązania nie wykonuje, musi się liczyć z zastosowaniem sankcji prawnej. Państwo powinno stworzyć efektywny system prawny, który pozwala wesprzeć wierzyciela w ustaleniu i wyegzekwowaniu należności. Nie zawsze jednak korzystanie z tzw. przymusu państwowego jest najlepsze, czego wyrazem są statystyki obrazujące niski poziom zaspokojenia wierzycieli w postępowaniach egzekucyjnych czy upadłościowych. Państwo więc powinno także stworzyć przyjazny model wspierania działań zmierzających do zaspokojenia praw wierzycieli w sposób dobrowolny.

Nie mam więc wątpliwości, że tak ważna dziedzina jak windykacja polubowna powinna być uregulowana przepisami rangi ustawowej. Stworzenie kompleksowej regulacji leży w interesie zarówno wierzycieli, jak i windykowanych dłużników. Szkopuł jednak tkwi w szczegółach, a konkretnie w wyważeniu racji pomiędzy prawami wierzyciela a obowiązkami dłużnika. Wszystkie wartości należy wyważyć, tak by nie stworzyć regulacji, która zamiast cywilizować windykację pozasądową, będzie wymierzona w prawa wierzycieli. Państwo nie może promować zachowań mających na celu unikanie płacenia długów. Byłoby to bowiem państwo podważające własny porządek prawny.

Projektowana instytucja sprzeciwu w obecnym kształcie budzi wątpliwości, ponieważ jego zgłoszenie automatycznie blokuje jakiekolwiek czynności windykacyjne. Dłużnik powinien znać koszty alternatywnej ścieżki windykacji przymusowej. Powinien mieć też możliwość cofnięcia sprzeciwu.

Ustawę zdecydowanie należy uchwalić, ale po wypracowaniu przemyślanych rozważań uwzględniających interesy i wierzyciela, i dłużnika.©℗