Fundacja rodzinna to wyczekana instytucja, która może przyczynić się do nowego otwarcia debaty o sukcesji w polskich przedsiębiorstwach. Od wielu lat środowisko polskich firm rodzinnych i wspierający ich doradcy walczyli o wprowadzenie do polskiego porządku prawnego instytucji, która ułatwiałaby dziedziczenie biznesu.
Katarzyna Żólcińska, adwokat, counsel w CRIDO Legal
O ile przedsiębiorcy mieli możliwość korzystania z różnych form prowadzenia działalności gospodarczej, o tyle wciąż brakowało instrumentu, który ułatwiałby elastyczną sukcesję firm i ich zachowanie na pokolenia. Braki w tym zakresie miały również szerszy, makroekonomiczny wymiar, bowiem nieudana sukcesja mogła w rezultacie prowadzić do rozproszenia kapitału oraz – pośrednio – powodować większą ekspozycję polskiego biznesu na przejęcia.

Dojrzałe biznesy w „niedojrzałym” otoczeniu

Obecnie mamy w Polsce do czynienia z tzw. pierwszą falą sukcesji – oznacza to, że właściciele przedsiębiorstw, którzy rozpoczęli działalność gospodarczą w latach 90., zaczynają wkraczać w wiek emerytalny i zastanawiają się nad dalszymi losami swoich firm. Głównym celem i wyzwaniem w kontekście zagadnienia sukcesji jest przekazanie biznesu w taki sposób, aby na lata zabezpieczyć jego integralność i zapewnić kontynuację po śmierci (lub przejściu na emeryturę) założyciela nestora. Drugim równie ważnym wątkiem jest finansowe zabezpieczenie przyszłości sukcesorów (i to niezależnie od tego, czy będą oni uczestniczyli w prowadzeniu firmy czy nie).
Prawo spadkowe miało (i częściowo wciąż ma) twarde ograniczenia, przesądzające o nieatrakcyjności polskich rozwiązań sukcesyjnych. W szczególności możliwość domagania się natychmiastowej realizacji zachowku mogła zniweczyć nawet najlepiej przemyślane scenariusze (ustawa o fundacji rodzinnej wyeliminowała ryzyko związane z koniecznością natychmiastowej realizacji roszczenia o zachowek). Co więcej, w prawie spadkowym trudne lub wręcz niemożliwe jest także ograniczenie kręgu osób uprawnionych do dziedziczenia (wydziedziczenie możliwe jest tylko w wyjątkowych sytuacjach). W praktyce istotną przeszkodą przy konstruowaniu planu sukcesji bywa również zakaz zastrzegania warunku lub terminu w testamencie przy powołaniu spadkobiercy.
Dlatego też zdarzało się, że jedynym sensownym wyjściem – zwłaszcza w przypadku znacznego majątku – było skorzystanie z zagranicznych fundacji prywatnych (rodzinnych). Wprowadzenie do polskiego prawa fundacji rodzinnych to zatem krok w dobrym kierunku. Od strony prawnej to rozwiązanie daje dużą elastyczność – znacznie większą niż dotychczas obowiązujące przepisy prawa spadkowego. Przykładowo, w statucie fundacji rodzinnej możemy zastrzec, że dane świadczenie zostanie wypłacone beneficjentowi po spełnieniu określonego warunku lub nadejściu terminu (np. otrzymujesz środki o tyle, o ile kontynuujesz edukację). Skorzystanie z fundacji rodzinnej może również rozwiązać problem związany z ograniczeniem kręgu spadkobierców przez wydziedziczenie. Ciekawym instrumentem jest też możliwość zastrzeżenia, że przedmioty przypadające małoletniemu beneficjentowi będą wyjęte spod zarządu jego rodziców (co może być pożądanym rozwiązaniem w niektórych sytuacjach).

Nowy wehikuł, stare problemy

Fundacja rodzinna – choć bardzo pomocna od strony prawnej – to sama w sobie nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z sukcesją, ponieważ przekazanie biznesu to proces wielowątkowy i złożony. Często na przeszkodzie stają nie tyle ograniczenia prawne, ile kwestie psychologiczne, np. obawy czy niechęć nestora przed przekazaniem kontroli nad biznesem – ale też strach przed myślami o śmierci czy emeryturze. Zdarza się też brak przygotowania sukcesorów czy brak zainteresowania przyjęciem roli głównodowodzącego biznesem (potencjalni sukcesorzy z pozycji dziecka, które jest następcą, dostrzegają, z jakimi kosztami często wiąże się osiągnięcie sukcesu i nawet jeśli sam sukces jest atrakcyjny, to nie chcą powielać pełnej wyrzeczeń drogi nestora).
Tych kwestii fundacja nie rozwiąże. Nie rozwiąże też tego, że na polskim rynku brakuje w zasadzie wyspecjalizowanych podmiotów, którym można by powierzyć zarządzanie majątkami (np. zarządzanie fundacją po śmierci nestora). Ta ostatnia luka z pewnością w niedługim czasie się wypełni. Otwarte pozostaje pytanie, czy przedsiębiorcy będą gotowi powierzyć takim podmiotom zarząd swoim opus vitae.
Dotychczas wiele sukcesji było i jest w Polsce realizowanych, nawet bez dostępnej fundacji rodzinnej. Kluczowym problemem natomiast było – i w dalszym ciągu będzie – właściwe poukładanie kwestii decyzyjności. Istotne będzie odpowiedzenie sobie zwłaszcza na pytania o to, kto, kiedy i na jakich zasadach ma decydować o losach majątku i jak uniknąć pata decyzyjnego w przyszłości. Fundacja rodzinna może więc oznaczać nowe otwarcie dla polskich przedsiębiorców – ale nadal trzeba będzie stawić czoła niewygodnym pytaniom i trudnym tematom.

Fundacja (nie tylko) rodzinna

Fundacja rodzinna nie musi być jednak… rodzinna. Sposób jej skonstruowania w ustawie (i m.in. stosunkowo niski minimalny kapitał założycielski – jedynie 100 tys. zł) pozwala na nadanie tej instytucji różnych ról.
Przykładowo, fundacja rodzinna może być ciekawym instrumentem zarządzania odpowiedzialnością członków organów spółek. Przez media przetoczyła się ostatnio dyskusja o przepisach kodeksu spółek handlowych okrzykniętych przez niektóre redakcje lex Obajtek – dyskusja o wprowadzeniu do prawa handlowego zasady biznesowej oceny sytuacji, która to zasada może w niektórych przypadkach pomóc ograniczyć odpowiedzialność osób wchodzących w skład zarządu. Dodatkowym instrumentem ochrony członków organów przed odpowiedzialnością może być skorzystanie z mechanizmów prawa holdingowego. Jeśli jednak do tych dwóch instrumentów dołożyć fundację rodzinną, to okazuje się, że można całkiem skutecznie chronić prywatne majątki menedżerów przed odpowiedzialnością związaną z ich aktywnością zawodową. ©℗