Coraz więcej Polaków obstawia zakłady bukmacherskie u nielegalnych operatorów. Prawie połowa z nich nie ma świadomości, że bierze udział w łamaniu prawa.

To najnowsze dane pochodzące z badania CX Stream dla Stowarzyszenia Graj Legalnie, w ramach którego polscy bukmacherzy starają się ukrócić wpływ szarej strefy na rynek. Zdaniem przedsiębiorców to dowód, że państwo powinno z jednej strony skuteczniej ścigać firmy lekceważące prawo, a z drugiej – informować konsumentów o obowiązujących normach.
Zgodnie z art. 6 ust. 3 ustawy o grach hazardowych (t.j. Dz.U. z 2022 r., poz. 888 ze zm.) działalność w zakresie zakładów wzajemnych może być prowadzona po uzyskaniu zezwolenia, które wydaje minister finansów. Wiele podmiotów, głównie zarejestrowanych za granicą, oferuje polskim graczom obstawianie zakładów wzajemnych, w szczególności wyników wydarzeń sportowych, a zezwolenia nie ma. Firmy te nie odprowadzają w Polsce podatków. Zgodnie z prawem i w praktyce działają nad Wisłą nielegalnie.
Tyle że organy państwa nie są skuteczne w ich zwalczaniu. W efekcie w internecie roi się od stron nielegalnych bukmacherów. Wyglądają profesjonalnie, są dostępne po polsku, reklamują je gwiazdy sportu. Polacy są przekonani, że obstawiając na nich, nie łamią prawa.
Z danych Stowarzyszenia Graj Legalnie wynika, że w 2022 r. 48 proc. osób korzystających z kasyn lub zakładów bukmacherskich online nie wiedziało, że wymogiem dla takiej działalności jest uzyskanie odpowiedniego zezwolenia od polskiego regulatora. Zaledwie 10 proc. korzystających z nielegalnych usług hazardowych w internecie przyznało, że miało świadomość, że robi to u operatora bez polskiej licencji. Odsetek ten jest wyższy (30 proc.) wśród osób, które korzystały zarówno z oferty legalnych, jak i nielegalnych operatorów.
– Świadczy to o potrzebie edukacji polskich graczy na temat regulacji obowiązujących na polskim rynku hazardowym oraz zagrożeń wynikających z uczestniczenia w grach hazardowych w szarej strefie – przekonuje Paweł Sikora, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie.
Za udział w nielegalnie organizowanej grze grozi odpowiedzialność karna skarbowa – grzywna w wysokości do 120 stawek dziennych (wysokość jednej stawki dziennej w 2023 r. może wynieść od 116,33 zł do 46 532 zł). W praktyce ryzyko jej otrzymania jest jednak minimalne – państwo nie ściga uczestników nielegalnych gier.
Z opracowania przygotowanego przez legalnie funkcjonujące na polskim rynku firmy wynika też, że 17 proc. grających przyznaje się, że zdarzało im się zawrzeć zakład lub zagrać w grę kasynową w serwisie, który nie jest w Polsce legalny. W 2020 r. taką deklarację złożyło 12 proc. ankietowanych.

Mniej znaczy więcej

Szara strefa w 2021 r. stanowiła 45,2 proc. obrotów całego rynku zakładów wzajemnych. To o 6,4 pkt. proc. mniej niż w 2018 r. Tak wynika z najnowszego raportu EY przygotowanego na zlecenie Graj Legalnie.
– W ostatnich latach obserwujemy spadek udziału szarej strefy w całkowitej wartości rynku kasyn i zakładów wzajemnych organizowanych w internecie. Problem w tym, że jest on tylko skutkiem szybszego wzrostu legalnego rynku, a wartość nominalna gier i zakładów online organizowanych w szarej strefie wciąż rośnie – wskazuje dr Piotr Dybka, menedżer w zespole analiz ekonomicznych EY.
Innymi słowy, szara strefa spada w ujęciu procentowym, ale wynika to z faktu, iż bardzo szybko rośnie cały rynek. Dlatego dziś 45 proc. wartości obrotów to znacznie więcej niż 51 proc. kilka lat temu. Z szacunków firmy wynika, że w 2021 r. w Polsce w ujęciu nominalnym wartość obrotów w szarej strefie na rynku zakładów wzajemnych online wzrosła z 4,1 mld zł w 2018 r. do 7,6 mld zł w 2021 r. Według szacunków kwota utraconych dochodów sektora finansów publicznych z podatku od gier wynosi już niemalże 3,5 mld zł rocznie.

Potrzebna nowa służba?

O tym, że legalnie działający bukmacherzy starają się walczyć z nielegalną konkurencją, DGP pisze od dawna. W listopadzie 2022 r. informowaliśmy, że Sąd Okręgowy w Warszawie – na wniosek jednego z polskich bukmacherów – w ramach zabezpieczenia zakazał zagranicznej firmie działalności nad Wisłą do czasu uzyskania państwowego zezwolenia.
Branża od kilku lat apeluje o podjęcie działań legislacyjnych przez ustawodawcę bądź co najmniej o skuteczniejsze przeciwdziałanie łamaniu prawa już obowiązującego. Stowarzyszenie Graj Legalnie postuluje m.in. o powołanie specjalnego organu zajmującego się tylko działalnością hazardową (jak na Malcie czy w Wielkiej Brytanii). Jego przedstawiciele twierdzą bowiem, że służby celno-skarbowe zajmujące się dziś nadzorem nad polskim rynkiem mają problemy kadrowe oraz nieskuteczne narzędzia prawne do egzekwowania naruszeń.
Zastrzeżenia dotyczą też blokowania domen wykorzystywanych przez nielegalnych bukmacherów.
Od 1 lipca 2017 r. Ministerstwo Finansów prowadzi tzw. rejestr domen zakazanych. Wpisano do niego już ponad 28 tys. domen. Kłopot polega jednak na tym, że nielegalnie działające w Polsce firmy rejestrują coraz to więcej domen, dopisując do nazwy np. kolejną liczbę. Gracze bez trudu znajdują strony pod nowymi adresami; wystarczy zresztą wpisać nazwę bukmachera w wyszukiwarce.
Legalnie działająca branża uważa, że skuteczniejszą metodą niż blokowanie samej nazwy domenowej jest blokowanie również adresacji IP poszczególnych serwisów, a także zastosowanie zaawansowanych filtrów analizujących kod strony. Ministerstwo Finansów oraz Krajowa Administracja Skarbowa od dawna informują, że przyglądają się sprawie i nie wykluczają zmian.©℗
17 proc. grających przyznaje, że zdarzyło im się obstawiać w serwisie, który nie jest w Polsce legalny
48 proc. graczy twierdzi, że nie wiedzieli o tym, że działalność bukmacherska wymaga zezwolenia