Krajowej Izbie Odwoławczej grozi paraliż, jeśli do września nie zostanie powołany jej nowy prezes. Ruszył nowy konkurs. Pytanie tylko, czy uda się go zakończyć na czas.

Od października 2021 r. Krajowa Izba Odwoławcza pozostaje bez prezesa. W marcu 2022 r. zakończył się fiaskiem pierwszy konkurs na to stanowisko. Komisja kwalifikacyjna zakończyła go, uznając, że nie było żadnych chętnych. Przed tygodniem ogłoszono nowy, na tych samych zasadach. Do 8 lipca będą przyjmowane kandydatury, w ciągu kolejnych 60 dni ma zostać przeprowadzony egzaminy pisemny, a w ciągu kolejnych 21 dni kandydaci zostaną poinformowani o tym, czy zakwalifikowali się do rozmowy kwalifikacyjnej. Gdyby dochowano tych terminów, konkurs nie zakończyłby się przed 6 września, kiedy to upływa kadencja kierującego dzisiaj pracami KIO wiceprezesa Jana Kuzawińskiego. A wówczas KIO musiałaby przestać działać, co sparaliżowałoby część przetargów.
Wskazane terminy są maksymalne, a więc można je skrócić, aby zdążyć przed godziną zero.
- Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego tak długo zwlekano z ogłoszeniem konkursu, skoro już zdecydowano się na tę formułę. Sytuacja jest podbramkowa, bo przecież trudno sobie wyobrazić sytuację, w której KIO przestałaby, nawet czasowo, funkcjonować. Tymczasem najmniejsze opóźnienie w nowym konkursie będzie oznaczać, że nie uda się go zakończyć na czas - ubolewa Tomasz Czajkowski, były wieloletni prezes UZP, a dzisiaj redaktor naczelny miesięcznika „Zamówienia Publiczne Doradca”.

Na tych samych zasadach

Kluczowym problemem mogą okazać się nie tyle terminy, co formuła konkursu. Po raz pierwszy w historii prezes Urzędu Zamówień Publicznych nie rekomendował bowiem kandydatów spośród członków KIO, tylko zalecił przeprowadzenie otwartego konkursu. I taki właśnie konkurs Ministerstwo Rozwoju i Technologii po raz drugi ogłosiło.
Problemem jest jego formuła. Konkurs składa się z dwóch części - pisemnej oraz rozmowy kwalifikacyjnej. Część pisemna ma zweryfikować poziom wiedzy kandydatów. Tyle że członkowie izby już taki egzamin w przeszłości zdawali - bez niego nie zostaliby powołani do KIO.
Dokładnie na tych samych zasadach ogłoszono pierwszy konkurs w listopadzie 2021 r. Wystartowało w nim czterech kandydatów - jedna osoba z zewnątrz i trzy rekomendowane przez izbę z grona jej członków. Ci ostatni złożyli na ręce komisji kwalifikacyjnej oświadczenia, w których z jednej strony odmówili przystąpienia do egzaminu pisemnego (bo ich wiedza była już weryfikowana), z drugiej jednak w pełni podtrzymali swe kandydatury. Do egzaminu nie przystąpił też jedyny kandydat z zewnątrz. W marcu komisja kwalifikacyjna poinformowała o zakończeniu konkursu z powodu braku kandydatów.
Te same reguły są powtórzone w nowym konkursie, do którego jednak dodano adnotacje, że prezes może zostać powołany również spośród członków izby po rekomendacji prezesa UZP. Jak to rozumieć? Członkowie KIO w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że nie wiedzą, czy powinni startować w konkursie, a jeśli tego nie zrobią, to czy ktokolwiek z ich grona otrzyma rekomendację. DGP zapytało MRiT, czy jeśli zdecydują się na zgłoszenie swych kandydatur, to będą musieli zdawać egzamin pisemny.
„Członkowie KIO zgłaszający swoją kandydaturę na funkcję prezesa KIO nie muszą uczestniczyć w konkursie, w celu potwierdzenia spełniania warunków. Uczestnictwo członków KIO w konkursie nie jest wykluczone, jeśli tylko wyrażą oni taką wolę poprzez zgłoszenie się do udziału w nim. W takim przypadku komisja kwalifikacyjna podejmuje wobec nich czynności analogiczne do czynności podejmowanych wobec pozostałych kandydatów” - odpowiedziało nam Biuro Komunikacji MRiT.
Z jednej strony resort potwierdza więc, że członkowie KIO spełniają warunek dotyczący posiadanej wiedzy i nie muszą przystępować do egzaminu pisemnego. Z drugiej jednak, jeśli nie wystartują w otwartym konkursie, nie mają żadnych gwarancji, że ich kandydatury w ogóle zostaną wzięte pod uwagę. Jeśli zaś zdecydują się na start, to muszą przystąpić również do egzaminu pisemnego. Koło się zamyka.

Groźba komplikacji

Nie wiadomo, czy Zgromadzenie Ogólne KIO po raz kolejny rekomenduje swych kandydatów (tak było przy pierwszym konkursie). Nie wiadomo również, czy przystąpią oni do egzaminu pisemnego, czy też, jak za pierwszym razem, złożą oświadczenia o odmowie udziału w nim ze względu na to, że przeszli już weryfikację. Przy tym drugim wariancie należy liczyć się z tym, że komisja kwalifikacyjna znów uzna, że skoro nie podeszli do egzaminu pisemnego, to nie kandydują.
- W zasadzie każdy z wariantów może powodować poważne komplikacje. Jeśli bowiem przystąpi ktoś z zewnątrz, a komisja dopuści do rozmowy kwalifikacyjnej członków KIO bez egzaminu pisemnego, to kandydat z zewnątrz będzie mógł próbować podważyć tę decyzję. Z kolei jeśli chętni z izby nie zostaną dopuszczeni bez egzaminu pisemnego, to oni będą mogli kwestionować taką decyzję. Otwarte przy tym pozostaje pytanie o możliwość wniesienia skargi do sądu administracyjnego i o to, czy taka skarga wstrzymałaby powołanie prezesa - zauważa dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski, wykładowca w Uczelni Łazarskiego i radca prawny z Grupy Doradczej Sienna.
Trudno sobie wyobrazić, by 6 września KIO przestała orzekać, gdyż oznaczałoby to opóźnienia w przetargach, w tym również tych współfinansowanych ze środków unijnych, w których kluczowe jest dochowywanie terminów. Teoretycznie w grę wchodzi jeszcze jedna opcja - kontynuowanie konkursu na prezesa i powołanie, już z rekomendacji poza konkursem, wiceprezesa spośród członków KIO. Byłoby to jednak niespotykane rozwiązanie.
Trwa wyścig z czasem. Tymczasem już dzisiaj można usłyszeć wątpliwości co do poprawności funkcjonowania KIO. Jej pracami kieruje wiceprezes - formalnie jedyna osoba, która może podejmować decyzje związane z pracami izby (np. wyznaczanie składów orzekających, powoływanie ich przewodniczących czy rozpoznawanie wniosków o wyłączenie ze składu).
- Wiceprezesowi izby, jak każdemu pracownikowi, przysługuje prawo do zwolnienia lekarskiego oraz inne uprawnienia wynikające ze stosunku pracy, w tym np. prawo do urlopu wypoczynkowego. W takich przypadkach, aby zachować ciągłość działania KIO, udzielane jest upoważnienie członkowi izby do wykonywania niezbędnych zadań - przyznaje jednak Michał Trybusz, rzecznik prasowy KIO.
Osoba upoważniona zastępuje wiceprezesa także w tym tygodniu, z powodu jego zwolnienia lekarskiego. Pytanie tylko, na ile to upoważnienie jest skuteczne.
- Zgodnie z przepisami pracami izby kieruje prezes, który może wykonywać swe zadania przy pomocy wiceprezesa. Mamy do czynienia z ustawową normą prawa administracyjnego, która kształtuje zasady funkcjonowania organu. Oznacza to, że nikt poza prezesem i wiceprezesem nie może wykonywać zadań wskazanych w ustawie. W szczególności nie wchodzi w grę żadne upoważnienie cywilnoprawne - uważa dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski.
ikona lupy />
Coraz więcej odwołań / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe