Maksymalna opłata sądowa dla klientów banków wyniesie 1 tys. zł. Na preferencyjne traktowanie nie mogą liczyć osoby, które spierają się np. z deweloperami czy ubezpieczycielami. A to może naruszać konstytucyjną zasadę równości.

Wobec braku kompleksowej ustawy, która rozwiązywałaby wszystkie problemy frankowiczów, obniżenie w 2019 r. maksymalnej opłaty od pozwu do 1 tys. zł (przy wartości przedmiotu sporu przekraczającej 20 tys. zł) stanowiło spory ukłon wobec tej grupy osób. Teraz w projekcie ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych znalazła się propozycja zmiany art. 13a, rozszerzająca ten przywilej. Obniżka obejmie spory wynikające z umowy kredytu konsumenckiego oraz umów z zakresu obrotu instrumentami finansowymi.
Promocja dla klientów banków
Jak wskazuje Ministerstwo Sprawiedliwości, w takich sprawach konsument czy rolnik prowadzący gospodarstwo rodzinne również jest stroną ekonomicznie słabszą. A nowe rozwiązanie znacznie ułatwi im dostęp do sądu. - Spłaszczenie maksymalnej opłaty stosunkowej jest zatem uzasadnione - argumentuje resort.
Przeciwko tej propozycji protestuje Związek Banków Polskich, zwracając uwagę, że dojdzie do naruszenia konstytucyjnej zasady równości.
- Przepis nadal nie będzie obejmował znacznego kręgu konsumentów dochodzących roszczeń od innych przedsiębiorców, jak chociażby zakładów ubezpieczeń czy deweloperów. Te roszczenia często opiewają na bardzo wysokie kwoty. Utrzymywanie oraz poszerzanie uprzywilejowania jedynie na wybrane grupy konsumentów trzeba ocenić jako systemowo nieuzasadnione, a z perspektywy innych klientów co najmniej niezrozumiałe lub niesprawiedliwe - argumentuje dr Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP.
Obawy te podziela prof. Sławomir Cieślak z Zakładu Postępowania Cywilnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Taka regulacja może być sprzeczna z art. 32 konstytucji, ponieważ różnicuje sytuację konsumentów względem banków oraz innych przedsiębiorców, przy czym brakuje istotnej cechy, która uzasadniałaby takie zróżnicowanie - mówi prof. Cieślak.
Wtóruje mu prof. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Omawiany przepis jest problematyczny z punktu widzenia zróżnicowania podmiotów o cechach podobnych. Bez wątpienia cechą kluczową jest przymiot bycia przedsiębiorcą lub konsumentem. Zasadne jest, aby konsumenta traktować w sposób podobny w różnych postępowaniach. Natomiast jeśli w różnych postępowaniach prawodawca tę samą kategorię podmiotów, w tym przypadku konsumenta, traktuje w sposób różny, to rodzi się pytanie o przesłankę tego zróżnicowania. Z punktu widzenia stosunków społecznych i prawnych nie ma większego znaczenia, czy konsument jest w relacji z deweloperem, towarzystwem ubezpieczeniowym czy bankiem. Jego pozycja prawna w tych relacjach jest podobna, nawet wartość przedmiotu sporu może być zbliżona - tłumaczy Jacek Zaleśny.
Co na to MS? Wskazuje, że projektowana regulacja dotyczy nie tylko klientów banków, bo w przepisie jest mowa o „roszczeniach z kredytu konsumenckiego” i „roszczeniach z umowy z zakresu obrotu instrumentami finansowymi”.
- Tym samym obejmie ona także inne kategorie podmiotów z rynku finansowego, jak SKOK-i, instytucje pożyczkowe, zakłady ubezpieczeń oraz podmioty prowadzące rachunki papierów wartościowych. Nie sposób zatem podzielić zarzut, że przepis ma charakter dyskryminujący wobec samych banków. Nie można wykluczyć, że w przyszłości objęte zostaną nim także inne kategorie podmiotów - zapowiadają przedstawiciele resortu.
Inna sprawa, że w przypadku ubezpieczycieli będzie to dotyczyło instrumentów w rodzaju polisolokat, a nie klasycznych spraw odszkodowawczych.
Brak myślenia systemowego
Jak zauważa prof. Marcin Dziurda z Uniwersytetu Warszawskiego, zarówno kodeks postępowania cywilnego, jak i ustawa o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (dalej: u.k.s.c.) przewidują różne preferencje dla określonych grup podmiotów. Nie tylko konsumentów, ale także np. pracowników oraz osób dochodzących alimentów.
- Przykładem jest art. 31 k.p.c., który od początku stanowi, że powództwo o roszczenie alimentacyjne wytoczyć można według miejsca zamieszkania osoby uprawnionej. W 2019 r. takie samo ułatwienie wprowadzono dla osób wytaczających powództwa przeciwko bankowi o roszczenie wynikające z czynności bankowej (art. 372 k.p.c.) - przytacza prof. Dziurda. - Jeżeli chodzi o preferencyjne opłaty sądowe, także one nie są nowością. Przyznać jednak trzeba, że zazwyczaj rozciągają się na obydwie strony. Tak jest np. w przypadku art. 13b u.k.s.c., w myśl którego obniżoną opłatę stałą w wysokości 1 tys. zł pobiera się od obydwu stron procesu o roszczenia wynikające z uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Czyli także od gminy, w szczególności w sytuacji gdy wnosi apelację od niekorzystnego wyroku. Również przewidziane w art. 35 u.k.s.c. preferencyjne opłaty w sprawach o roszczenia z zakresu prawa pracy nieprzekraczające 50 tys. zł dotyczą obydwu stron, nie tylko pracownika, ale i pracodawcy, który musi uiszczać jedynie opłatę podstawową, czyli 30 zł - wylicza ekspert.
Przewidziany w projekcie nowelizacji limit opłaty odnosi się natomiast tylko do konsumenta (niezależnie od tego, czy jest powodem, czy pozwanym). W stosunku do banku w grę wchodzą regulacje ogólne, czyli w sprawach wartych ponad 20 tys. zł uiści opłatę stosunkową w wysokości 5 proc. (maksymalnie 200 tys. zł; patrz grafika).
Choć, jak zauważa prof. Dziurda, jednostronne preferencje kosztowe też już występują w ustawie kosztowej. - Stosownie do art. 96 ust. 1 pkt 2 u.k.s.c. ze zwolnienia od kosztów sądowych korzysta jedynie strona dochodząca roszczeń alimentacyjnych oraz strona pozwana w sprawie o obniżenie alimentów, nie obejmuje to zatem strony zobowiązanej do płacenia alimentów - wskazuje procesualista. Ale zarazem zastrzega, że takie rozwiązania powinny być oparte na ogólnych założeniach aksjologicznych.
- Niestety nie zawsze udaje się to osiągnąć, co w mojej ocenie wynika głównie z tego, że przy kolejnych punktowych nowelizacjach nie myśli się o systemie prawa jako całości. Zamiast ewentualne preferencje kosztowe uregulować całościowo, wprowadza się kolejne kazuistyczne przepisy - np. w u.k.s.c. art. 13, art. 13b, art. 13c... I tak można w nieskończoność - mówi prawnik.
Przegrany zapłaci normalną stawkę
ZBP zwraca również uwagę, że zdecydowana większość sporów wytaczanych przez banki (poza sprawami dotyczącymi kredytów walutowych) jest bezsprzeczna. To znaczy nie ma sporu co do istnienia zadłużenia, lecz klient nie wykonał wymagalnego zobowiązania w terminie. A w takich sytuacjach niska opłata sądowa może konsumentom ułatwić obstrukcyjne działania.
- Korzystny dla banku nakaz zapłaty czy wyrok sądowy może być niskim kosztem zakwestionowany przez konsumenta w drodze zarzutów od nakazu zapłaty, apelacji czy skargi kasacyjnej, a w toku postępowania egzekucyjnego również poprzez wniesienie powództwa przeciwegzekucyjnego. W sprawach, w których wartość przedmiotu sporu czy zaskarżenia jest wysoka, konsumenci są skłonni ponieść niewysoką opłatę sądową pobieraną od pisma procesowego, mając jedynie na celu przedłużenie postępowania sądowego i odsunięcie w czasie spodziewanej egzekucji bankowych należności - czytamy w opinii ZBP.
Z tym zarzutem nie zgadza się jednak ministerstwo. - W przypadku zaprzestania terminowej spłaty kredytów i innych zobowiązań to bank występuje w roli powoda i uiszcza opłatę sądową. Nie wiadomo w związku z tym, w jaki sposób klienci banków, z uwagi na „niską opłatę sądową”, mieliby „blokować dochodzenie wierzytelności bankowych”. Zarzuty przedawnienia lub potrącenia mogą być podnoszone bezpłatnie, przy czym możliwość zgłoszenia tego ostatniego uległa istotnym ograniczeniom. Trudno sobie też wyobrazić, aby klient banku mógł wytoczyć powództwo wzajemne. Opłaty od nakazu zapłaty wydanego w stosunku do konsumenta zostały już obniżone z uwagi na orzecznictwo TSUE - przypomina MS. Dodając, że samo złożenie apelacji, w razie przegranego procesu, jest naturalnym prawem pozwanego i trudno je oceniać jako blokujące dochodzenie wierzytelności.
- Należy zaznaczyć, że zwolnienie z opłaty sądowej nie zwalnia od obowiązku zwrotu kosztów procesu poniesionych przez stronę przeciwną - zastrzegają przedstawiciele resortu.
A to oznacza, że konsument, który lekkomyślnie wytoczy powództwo, w przypadku przegranej będzie obowiązany zwrócić na rzecz banku koszty postępowania, w tym koszty zastępstwa procesowego. Te ostatnie mogą sięgać kilkuset tysięcy złotych.
Ile wynoszą opłaty sądowe / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt w konsultacjach