Po miesiącach przestoju rząd wraca do prac nad liberalizacją ustawy odległościowej.

W minionym tygodniu projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (Dz.U. z 2016 r. poz. 961) trafił do zaopiniowania przez Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego, w kształcie po konsultacjach społecznych.
Przypomnijmy, że zmiana ustawy wyczekiwana jest nie tylko przez branżę wiatrakową, ale też m.in. przemysł energochłonny, spółki energetyczne czy samorządy. Prace nad nią, latem 2020 r., zapowiedziała ówczesna wicepremier, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, a projekt do konsultacji wiosną skierowała ówczesna wiceminister rozwoju, Anna Kornecka. Po jej odejściu z rządu pieczę nad propozycją zmiany przepisów przejął wiceminister rozwoju Artur Soboń. To właśnie on skierował projekt do KWRiST. Choć - według informacji DGP - rozważano także wariant przekazania tej inicjatywy do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Na grudniowym posiedzeniu projektem zajmie się zespół ds. Infrastruktury, Rozwoju Lokalnego, Polityki Regionalnej oraz Środowiska KWRiST.

Założenia projektu

Jak deklaruje resort rozwoju, w ocenie skutków regulacji, celem dokonywanej zmiany przepisów jest ułatwienie realizacji inwestycji „w zakresie lądowych elektrowni wiatrowych w gminach, które wyrażają wolę lokowania takiej infrastruktury” oraz odblokowanie rozwoju „budownictwa mieszkalnego w sąsiedztwie tych elektrowni, przy zachowaniu maksymalnego bezpieczeństwa ich eksploatacji i zapewnienia pełnej informacji o planowanej inwestycji dla mieszkańców okolicznych terenów”.
Projekt utrzymuje zasadę 10H (dziesięciokrotność całkowitej wysokości projektowanej elektrowni wiatrowej) dotyczącą lokowania wiatraków. Uelastycznia ją jednak i umożliwia gminom sytuowanie takich inwestycji w bezwzględnej odległości minimalnej 500 metrów od budynków mieszkalnych. Identyczna minimalna bezwzględna odległość będzie również dotyczyć lokowania nowych budynków mieszkalnych w odniesieniu do istniejących elektrowni wiatrowych.
Inwestycje takie mają odbywać się wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Obowiązek sporządzenia takiego planu lub jego zmiany na potrzeby inwestycji obejmie jednak obszar prognozowanego oddziaływania elektrowni wiatrowej, a nie, jak dotąd, ten wyznaczony zgodnie z zasadą 10H.
Zarazem projekt zapewnia konsultacje na temat takich inwestycji z lokalną społecznością i informowanie jej. Gminy będą miały obowiązek organizowania dodatkowych dyskusji publicznych z udziałem zainteresowanych mieszkańców. Dłuższe będą też terminy i doprecyzowane zasady dotyczące wyłożenia do publicznego wglądu i przyjmowania uwag do projektu miejscowego planu i prognozy oddziaływania na środowisko.
Zmiany miejscowego planu dla elektrowni wiatrowych będą też obowiązkowo uzgadniane, a nie, jak dotąd, opiniowane, z właściwym regionalnym dyrektorem ochrony środowiska (RDOŚ).
Jeżeli chodzi o odległość wiatraków od terenów ochrony przyrody, ma ją określać decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach dla danej inwestycji, wydawana na podstawie szczegółowego raportu oddziaływania na środowisko.
Nowe regulacje przewidują ułatwienia dla lokalizowania instalacji odnawialnych źródeł energii na terenach zakładów produkcyjnych czy na obszarach górniczych.
Poza tym, minister do spraw środowiska w porozumieniu z ministrami: do spraw klimatu i tym właściwym do spraw gospodarki będzie mógł określić w rozporządzeniu szczegółowe zasady przeprowadzania oceny oddziaływania inwestycji wiatrowych na środowisko oraz ludzi (w tym ich zdrowie i warunki życia). Jak również, dopuszczalne poziomy potencjalnych negatywnych oddziaływań takich instalacji na otoczenie.
Ustawa ma wejść w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia.

Samorządy oczekują liberalizacji

- Myślę, że jest to daleko posunięty konsensus - tak propozycję projektu komentuje sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP Leszek Świętalski. Jego zdaniem, biorąc pod uwagę obecne realia, jest to najlepszy kompromis, jaki jest możliwy do wypracowania.
Jak dodaje, już dawno ustawa powinna być uchwalona, a KWRiST zabiegała o to, by jej projekt trafił do Sejmu jak najszybciej. Leszek Świętalski zapowiada, że strona samorządowa „będzie go bronić w parlamencie”.
Przyznaje zarazem, że wśród posłów jest wielu przeciwników tych rozwiązań. W jego ocenie aktualna sytuacja, jeżeli chodzi o ceny energii, powinna jednak wszystkich przekonać do tego, że od zielonej energii nie ma odwrotu.
- Wszyscy powinni też zdać sobie sprawę z ułomności i szkodliwości ustawy antywiatrakowej - przekonuje. Jak mówi, istniejąca regulacja m.in. zablokowała zabudowę mieszkaniową na znacznych obszarach gmin, w których są instalacje wiatrowe.
ROZWIĄZANIA W EUROPIE / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

Biznes też

Bez liberalizacji ustawy odległościowej Polska Grupa Energetyczna nie zrealizuje części swojej strategii do 2030 r., mówił w lecie wiceprezes spółki, Paweł Śliwa.
O konieczności złagodzenia zasady 10H i usprawnienia procedur administracyjnych dotyczących procesu inwestycyjnego farm wiatrowych przekonywał też m.in. w miniony piątek Jerzy Kozicz, prezes huty żelaza w Zawierciu CMC Poland podczas posiedzenia Zespołu ds. polityki gospodarczej i rynku pracy Rady Dialogu Społecznego. Postulował także m.in. preferencje dla odbiorców przemysłowych zaangażowanych w rozwój mocy OZE.
Zdaniem Federacji Przedsiębiorców Polskich konieczne jest m.in. skrócenie procedur administracyjnych dla projektów na terenach przemysłowych oraz górniczych (obecnie trwają one nawet do 58 miesięcy).
FPP przekonuje, że bariery administracyjne, w tym zasada 10H, uniemożliwiły budowę wiatraków na niemal całej powierzchni kraju. Tymczasem, jak zaznacza, ceny energii elektrycznej w krajach sąsiednich, w tym w szczególności w Niemczech, są zwykle niższe niż w Polsce, z uwagi na wysoki udział OZE w miksie energetycznym. Dodaje też, że „zarówno obecnie, jak i w przewidywalnej przyszłości, zdecydowanie najtańszą technologią produkcji energii elektrycznej jest lądowa energetyka wiatrowa”. ©℗