Jak informowaliśmy na łamach DGP na początku kwietnia, na pozew przeciwko Skarbowi Państwa – Polskiemu Funduszowi Rozwoju zdecydowało się już kilka firm działających w branży hotelarskiej i eventowej. Głównym powodem tej decyzji było kilka zapisów regulaminu Tarczy Finansowej PFR 2.0, które według przedsiębiorców naruszały konstytucyjne prawa i wolności. Chodziło zwłaszcza o wymóg posiadania ściśle określonego kodu PKD i, w konsekwencji, wsparcie jedynie części sektorów poszkodowanych w czasie pandemii.
Wygląda jednak na to, że pozwów będzie więcej, a dotyczyły będą nie tylko tarczy 2.0, ale również jej pierwszej edycji. Zapisy regulaminowe i wymogi obu programów wsparcia zasadniczo się różniły, dlatego powody, dla których przedsiębiorcy zdecydowali się pójść do sądu, nie są jednolite.
– Dostaliśmy już 150 formularzy osób zainteresowanych wprost pozwem, niezależnie od innych zapytań dotyczących PFR, niezwiązanych bezpośrednio z powództwami. One nadal do nas spływają, co oznacza, że w skali kraju musi być dużo więcej zainteresowanych firm – mówi Oskar Możdżyń, prawnik i twórca portalu MaszPrawo.org.pl.
Lista najczęstszych naruszeń, z jakimi zgłaszają się do kancelarii przedsiębiorcy, jest długa. Wśród najczęściej wymienianych pojawiają się jednak: odmowa przyznania subwencji bez podania przyczyn, ustalenie nieistniejących zaległości w urzędach skarbowych lub Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, a także brak efektywnej drogi odwoławczej.
– Automatyczna odmowa przyznania subwencji, bez podawania przyczyn jest czymś niespotykanym w przypadku działania organów władzy publicznej. Równie skandaliczne sytuacje zdarzały się w toku tzw. postępowań wyjaśniających. Przedkładaliśmy na przykład po kolei dokumenty, w których udowadnialiśmy, że wszystkie kryteria regulaminowe zostały spełnione, a odpowiedź z PFR-u brzmiała: „Nie, bo nie”. Możemy sobie tylko wyobrażać, co by się działo, gdyby taką niezawierającą uzasadnienia decyzję wydał na przykład urząd skarbowy – wskazuje Oskar Możdżyń.
Przedsiębiorcy będą składać pozwy w ramach postępowania cywilnego, co wiąże się jednak z koniecznością uiszczenia opłaty sądowej (5 proc. od żądanej w pozwie kwoty) i prawdopodobnie długim oczekiwaniem na wyznaczenie terminu rozprawy. Jak podkreśla prawnik, to właśnie wysokie koszty mogą zniechęcać część osób do wystąpienia na drogę sądową. Opłata mogłaby być niższa w przypadku pozwu zbiorowego, jednak w tej sytuacji wiązałby się on z dużym ryzykiem jego odrzucenia.
– Firmy mają zbyt różne powody odmów i same zbyt mocno się różnią, żeby ryzykować niespełnianie ewentualnych warunków formalnych dla pozwu zbiorowego. Stworzenie rodzajowo identycznych grup przedsiębiorców w tych sprawach jest bardzo trudne – wyjaśnia Oskar Możdżyń.