W średniowieczu prawnicy szukali odpowiedzi na pytania dotyczące porządku prawnego w dwóch źródłach: w Piśmie Świętym oraz w kodyfikacji Justyniana. Rewolucja francuska nieodwracalnie oddzieliła Kościoły od państwa, a uchwalenie w XIX w. wielkich kodyfikacji prawa cywilnego odesłało do lamusa prawo rzymskie. Powstała luka. Zanim na arenie dziejów pojawił się Hans Kelsen i jego „czysta teoria prawa”, trudno było się wyzbyć starych nawyków. W XIX-wiecznym piśmiennictwie prawniczym miejsce prawdy objawionej zawartej w Biblii i Corpus Iuris Civilis zajęły więc mądrości z „klasycznych” dzieł literackich. Chwile największej sławy przeżyła wówczas sztuka Williama Szekspira „Kupiec wenecki”.
Przypomnijmy zwięźle prawniczy wątek: u żydowskiego lichwiarza Shylocka zjawia się chrześcijanin Antonio, który potrzebuje pożyczki w wysokości 3 tys. dukatów. Shylock zgadza się, ale stawia twarde warunki i domaga się osobliwego zabezpieczenia. Jeżeli Antonio nie zwróci całej sumy oraz odsetek w ciągu trzech miesięcy, wierzyciel zyska prawo wycięcia funta mięsa z jego ciała. Zgodnie z oczekiwaniami publiczności dług nie zostaje spłacony i dochodzi do procesu sądowego. Życie Antonia zawisa na włosku. Ostatecznie „dobro” odnosi jednak wspaniały triumf. Nie dość, że Shylock nie otrzymuje tego, na co się umówili, to jeszcze w majestacie prawa zostaje pozbawiony majątku, publicznie upokorzony i zmuszony do przyjęcia chrztu. Sprawczynią jego upadku okazuje się kobieta, Porcja, działająca w męskim przebraniu i pod fałszywymi personaliami (doktor Baltazar z Padwy).
Skandalista Jhering
Przez wieki „Kupiec wenecki” uchodził za komedię. Publika zrywała boki ze śmiechu, kiedy „żydowską przebiegłość” w niwecz obracał fortel białogłowy. Do czasu. 11 marca 1872 r. niemiecki prawnik Rudolf von Jhering wygłosił w Wiedniu wykład zatytułowany „Walka o prawo”, który następnie wydano jako książkę. W krótkim czasie została ona przetłumaczona na kilkanaście języków. Autor zauważa w niej: „Jeżeli ustawa nie jest zabawką ani dźwięcznym frazesem, należy stanąć w jej obronie, jednocześnie bowiem z upadkiem prawa konkretnego upada i ustawa”. Jhering twierdzi, że nawet egoizm i niskie motywy mogą być przejawem „walki o prawo”, a „prawda pozostaje prawdą nawet wtedy, gdy jednostka broni jej z punktu widzenia własnych interesów”.
Niemiecki autor tak odnosi się do szekspirowskiej sztuki: „«Żądam spełnienia ustawy!». W tych trzech wyrazach poeta tak prawdziwie określił stosunek prawa podmiotowego do prawa w znaczeniu przedmiotowym i zasadę walki o prawo, jak żaden spomiędzy filozofów prawa. Osobista sprawa Shylocka nabrała przez te wyrazy znaczenia sprawy dotyczącej prawa Wenecji. Jak olbrzymią i potężną staje się postać człowieka wymawiającego te wyrazy! Już nie Żyd domagający się funta należącego doń mięsa, lecz sama ustawa Wenecji wstępuje w szranki sądu – albowiem jego prawo utożsamia się z prawem Wenecji, z upadkiem jego prawa, upada i to ostatnie”.
Na tym nie koniec. Jhering idzie dalej: „kiedy Shylock złamany pod ciężarem wyroku, w którym sąd pogardliwym dowcipem zniósł jego prawo, i wystawiony na pośmiewisko, nie może utrzymać się na nogach i pada drżący na kolana, któż nie odczuje w tym obrazie, że poniżonym zostało prawo Wenecji, że nie Żyd Shylock pełza po ziemi, lecz postać Żyda średniowiecznego, tego pariasa w społeczeństwie, na próżno odwołującego się do ustawy”. Tak o uważanym dotąd za najczarniejszego bohaterze „Kupca weneckiego” nie napisał jeszcze nikt.
Koholer i jego duma
Tezy Jheringa głęboko poruszyły innego niemieckiego profesora – Josefa Kohlera, który swoje uwagi zebrał w monografii liczącej 340 stron. Obu autorów różni wszystko. Jhering gardzi rozwiązaniem przyjętym przez dramatopisarza. Dla Kohlera scena procesu sądowego jest „jedną z najwspanialszych, jakie kiedykolwiek stworzył Szekspir”. Jhering współczuje Shylockowi, którego prawo zostało podeptane. Kohler jest zachwycony, że „sprawiedliwość” zatriumfowała, a „zło” przykładnie ukarano. Dla Jheringa Porcja nie jest sędzią, a jej rozstrzygnięcie wyrokiem. Kohler uważa na odwrót. „Jest to wyrok dobry – pisze – ale oparty na złych pobudkach. Niemniej lepszy taki werdykt niż zły wyrok, ale oparty na dobrych pobudkach. Najpierw wydawaj dobre wyroki, właściwe podstawy przyjdą później. Tak było zawsze na świecie”.
Kohler do całej sprawy podchodzi bardzo emocjonalnie. Z jego tekstu przebijają złość, zazdrość i zawiść. Uważa, że twórczość Jheringa uwłacza godności, ethosowi akademika.
W skrytości ducha zapewne marzył, iż jego własne studia przyniosą mu upragnioną popularność. Tak się jednak nie stało.
Jhering zmarł w 1892 r. i nie było sensu toczyć wojny z duchem. Kiedy jednak w 1919 r. ukazało się drugie wydanie monografii Kohlera, autor we wstępie znowu zaatakował Jheringa, a także innych badaczy. Na liście znalazł się włoski prawnik Francesco Forlani.
Forlani o miłości
Warto mu poświęcić chwilę uwagi. Forlani urodził się w Dalmacji, a sławę zdobył jako profesor prawa cywilnego na Uniwersytecie w Innsbrucku. Jego prawdziwą miłością była jednak literatura piękna, której poświęcił serię poczytnych monografii. W jednej z nich czytamy: „Jhering jest po stronie Shylocka, a ja z kolei po stronie Portii”. Nie jest to wypowiedź naukowca. Raczej oświadczenie przedstawiciela procesowego. Włoski autor postanowił bowiem podjąć się obrony honoru kobiety nadszarpniętego przez Niemców kompletnie nierozumiejących emocjonalności ludzi Południa.
Dla Forlaniego Szekspir nie pisze o prawie. Co najwyżej dzieli się z widzem własną „wrażliwością prawną”. Autor monografii nie przepada za tymi, którzy myślą inaczej. Stanowiska odmienne od swoich skazuje na zapomnienie. Nie wymienia personaliów autorów, którzy go irytują, choć nie zapomina zganić ich poglądów. Zwie je „dziwnymi”, „arbitralnymi” oraz „kapryśnymi”. Wyjątek czyni dla niemieckiego profesora prawa rzymskiego Aloisa von Brinza, którego naukę kwalifikuje jako „ponury nihilizm”. Kluczowym słowem dla zrozumienia sztuki Szekspira jest dla Forlaniego „uczucie”. Ważniejsza od walki o prawo jest walka o miłość.
Dlatego niuanse procesowe niewiele Forlaniego obchodzą. Jako Włoch oddycha z ulgą, kiedy nie musi już mówić o prawie. „Po nerwowym podnieceniu wywołanym sceną sądową, akcja przenosi się do oświetlonego światłem księżyca ogrodu Belmonte i tam znajduje swoje rozstrzygnięcie” – zauważa. Wniosek jest prosty: spór prawny był potrzebny Szekspirowi, aby pokazać nieśmiertelny triumf miłości. To pewnik. Wszystko inne jest nadinterpretacją. Włoski profesor nie atakuje jednak Jheringa agresywnie, tak jak robił to Kohler. Raczej cierpliwie stara się mu wytłumaczyć, że to miłość i tylko miłość jest najważniejsza.
Epilog
U schyłku lat 30. XX w. łódzki adwokat Saweliusz Lewitan ogłosił krótkie studium zatytułowane „Sąd nad sprawiedliwością w literaturze pięknej”. Wiele miejsca poświęcił w nim kwestii interpretacji „Kupca weneckiego” w naszym kraju. Kiedy pisał, skrajna prawica właśnie zacieśniała współpracę z obozem sanacyjnym, a na ulicach coraz głośniej domagano się wysłania Polaków pochodzenia żydowskiego na Madagaskar. Autorowi zapewne łatwiej było wyrazić swoje poglądy i uczucia przez nadanie im formy literackiego eseju. Miał ten komfort, że mógł się wzorować na naprawdę wielkich poprzednikach. Prace Jheringa, Kohlera i Forlaniego oczywiście znał. Dla niego stawką nie był jednak honor czy akademickie ego. Perswadował w obronie współbraci coraz gwałtowniej spychanych do roli obywateli drugiej kategorii.
Horror II wojny światowej oraz niewyobrażana tragedia Holocaustu sprawiły, że po roku 1945 popularność „Kupca weneckiego” w Polsce przeżyła drastyczny kryzys. Odwołania do sztuki przestały gościć na kartach prawniczych traktatów. Fabuła utworu bezlitośnie przypominała, że mistrz ze Stratfordu odegrał niebagatelną rolę w trwającym wiele wieków procesie krzewienia antyżydowskich stereotypów. Po 1989 r. posunięta niekiedy do przesady ochrona idei wolności słowa stworzyła sytuację, w której ktoś, kto chce podzielić się ze światem swoimi poglądami, nie musi już ich kamuflować ani nadawać im ezopowej formy. Przekaz, choćby najostrzejszy, nie żyje długo. Szybko ginie w morzu innych – jeszcze ostrzejszych. W rezultacie treściami prawniczymi zawartymi w „Kupcu weneckim” Szekspira interesuje się obecnie garstka językoznawców. ©℗