Nie wiadomo dokładnie, dokąd wywieziony został z kolonii karnej w Karelii opozycjonista Ildar Dadin - pisze we wtorek "Niezawisimaja Gazieta". Choć według mediów został on wysłany do obwodu kirowskiego, adwokaci Dadina nie mają wciąż informacji na ten temat.

Cytowany przez "NG" obrońca praw człowieka Walerij Borszczew zwraca uwagę, że przewożenie więźniów między ośrodkami penitencjarnymi jest zawsze niebezpieczne dla skazanego, wokół którego pojawił się konflikt.

"Znika on z publicznego pola widzenia, zdarzają się przypadki przemocy, nadużyć" - mówi działacz. Jego zdaniem funkcjonariusze Federalnej Służby Więziennej (FSIN) nie są zainteresowani tym, by informacje o miejscu, gdzie znajduje się Dadin szybko się pojawiały. "W ten sposób trudniej będzie ujawniać fakty naruszeń" - ocenia Borszczew.

Żona Dadina Anastasija Zotowa powiedziała gazecie, że gdy jej mąż był wysyłany do kolonii w Karelii, służby więzienne również jej o tym nie poinformowały. Zdaniem Zotowej powodem wysłania Dadina z kolonii karnej w Siegieży jest chęć zatuszowania rozgłosu wokół stosowanych tam - według doniesień Dadina - tortur.

Prawnik Nikołaj Zboroszenko wiąże decyzję o przeniesieniu Dadina z kolonii karnej w Siegieży z chęcią utrudnienia spotkania z jego klientem. Prawnik reprezentuje opozycjonistę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka (ETPCz). "Najprawdopodobniej Dadina zastraszano kolejną sprawą karną z powodu bójki, w której doszło do prowokacji ze strony innego więźnia" - powiedział "NG" Zboroszenko. Adwokat zapowiedział złożenie kolejnej skargi do ETPCz.

Obrońca praw człowieka Lew Ponomariow w rozmowie z gazetą powiedział, że działacze nadal będą zajmować się sytuacją w kolonii karnej w Siegieży. Według Ponomariowa zebrano doniesienia od około dziesięciu więźniów i skierowano pismo do Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej i do Prokuratury Generalnej, z prośbą o skontrolowanie śledztwa w sprawie domniemanego stosowania przemocy wobec więźniów.

W poniedziałek służby więzienne poinformowały, że Dadin został przewieziony z kolonii karnej w Siegieży, w Karelii na północy Rosji, do innej kolonii. Media podały następnie powołując się na źródła w służbach więziennych, że wysłano go do obwodu kirowskiego, ale FSIN zaprzeczyła tym doniesieniom.

Dadin ogłosił przed około miesiącem, że we wrześniu był maltretowany przez naczelnika i funkcjonariuszy kolonii w Siegieży. Wówczas spotkała się z nim rzeczniczka praw człowieka Federacji Rosyjskiej Tatiana Moskalkowa. Zaproponowała przeniesienie opozycjonisty do innej kolonii karnej, na co jednak, jak podawały media, Dadin nie chciał się zgodzić. Mówił on, że w kolonii inni więźniowie też są torturowani i sumienie nie pozwala mu na opuszczenie tego miejsca. 28 listopada wiceszef Federalnej Służby Więziennej Walerij Maksimienko oświadczył, że kontrola nie potwierdziła, by Dadin padł ofiarą przemocy.

34-letni Dadin jest pierwszym opozycjonistą skazanym w Rosji za "wielokrotne naruszenie zasad zgromadzeń publicznych" po zmianie przepisów z 2014 roku. Otrzymał wyrok trzech lat kolonii karnej, później wyrok zmniejszono do 2,5 roku. Oskarżenia wobec niego dotyczyły naruszenia zasad zgromadzeń publicznych w latach 2012-2014. Chodziło m.in. o demonstracje organizowane w proteście przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml w 2012 roku, przeciw ustawodawstwu dotyczącemu środowiska LGBT i wojnie na Ukrainie.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)