Na początku kwietnia przyszłego roku Sąd Apelacyjny w Krakowie rozpozna apelację w sprawie Brunona Kwietnia, skazanego nieprawomocnie w grudniu 2015 r. na 13 lat więzienia za przygotowywanie zamachu terrorystycznego na Sejm – ustaliła we wtorek PAP w sądzie.

"Sąd wyznaczył termin 5 i 6 kwietnia na rozpoznanie apelacji w tej sprawie" – potwierdził PAP rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Krakowie sędzia Wojciech Dziuban.

Brunon Kwiecień odpowiadał przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych.

Według śledczych Brunon Kwiecień, doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe SKOT. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.

W procesie, który rozpoczął się w styczniu 2014 roku, obrońcy wnosili o uniewinnienie oskarżonego twierdząc, że padł on ofiarą nielegalnej gry operacyjnej ABW. Świadkami incognito w procesie byli m.in. agenci ABW, którzy pod przykryciem współpracowali z Kwietniem pod koniec jego działalności i doprowadzili do ujęcia go. Brunon Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwał się do winy i twierdził, że inspirowała go inna osoba, współpracująca z ABW. Wyraził zgodę na podawanie nazwiska.

21 grudnia 2015 r. krakowski sąd uznał Brunona Kwietnia za winnego przygotowywania zamachu terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, usiłowania nakłaniania dwóch studentów do przeprowadzenia takiego zamachu oraz nielegalnego posiadania broni i handel nią. Skazał go za to na karę łączną 13 lat pozbawienia wolności. Ustne uzasadnianie najważniejszych motywów wyroku trwało wówczas blisko 8 godzin. Wyrok jest nieprawomocny.

Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Almert, po analizie zgromadzonego materiału sąd z całą stanowczością stwierdził, że oskarżony dopuścił się popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów. "Nie ma dowodu, że oskarżony był namawiany, nakłaniany, prowokowany do zamachu na Sejm. Nie ma dowodu, że ktoś groził jemu lub jego rodzinie, by nakłonić go do zamachu na Sejm. Nie ma dowodu, że chciał się wycofać" - powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku. Zdaniem sądu plan oskarżonego był realny i możliwy do przeprowadzenia, a oskarżony dysponował niezbędną wiedzą, możliwościami i urządzeniami, dokonał też niezbędnych ustaleń i przygotowań do zamachu.

Według sądu, Kwiecień został zatrzymany w odpowiednim momencie, a ABW działała zgodnie z prawem. "Wszystkie elementy były realne, brakowało tylko ludzi, do zamachu mogłoby dojść już w 2011 r." - podkreślił sąd. Sąd poinformował również, że w jego ocenie wszystkie procedury zostały zachowane i działania ABW były legalne.

Pisemne uzasadnienie wyroku wpłynęło do sądu 19 lipca br. Zawierało w części jawnej ponad tysiąc stron, w części niejawnej – 400 stron.

Jeszcze przed sporządzeniem pisemnego uzasadnienia wyroku apelację od niego złożył obrońca oskarżonego. Zgodnie z przepisami apelacja potraktowana została jako wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. Obrońca zaskarżył wyrok w całości – co do winy i co do kary - i podniósł zarzuty formalne, m.in. dotyczące wyboru sędziego z naruszeniem prawa oraz bezstronności sędziego i jednego z ławników. W konkluzji wnosił o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Po sporządzeniu uzasadnienia obrona uzupełniła swoją apelację.

Apelację złożył też obrońca współoskarżonego Macieja O., który za nielegalny handel bronią i nielegalne posiadanie broni został skazany na karę 2 lat więzienia w zawieszeniu na 4 lata.

Brunon Kwiecień przebywa w areszcie od 9 listopada 2012 r. W czerwcu krakowski sąd przedłużył mu areszt o kolejne sześć miesięcy - do 13 grudnia. (PAP)