Brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wyraziło w poniedziałek zaniepokojenie decyzją władz Chin, która skutkuje uniemożliwieniem dwóm wyłonionym w wyborach prodemokratycznym politykom objęcia mandatów deputowanego do parlamentu w Hongkongu.

"Jesteśmy zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami wokół Rady Ustawodawczej, chociaż uznajemy to, że Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych jest upoważniony do interpretowania" konstytucji Hongkongu - oświadczyła rzeczniczka brytyjskiego resortu spraw zagranicznych.

"Apelujmy do rządów Chin i Specjalnego Regionu Autonomicznego Hongkongu oraz wszystkich pochodzących z wyborów polityków w Hongkongu, by powstrzymali się od wszelkich działań, które mogą wywoływać zaniepokojenie lub podważać zaufanie do zasady +jeden kraj, dwa systemy+" - dodała rzeczniczka.

Podkreśliła, że "dobrobyt i stabilność Hongkongu zależą od skutecznego wdrażania" tej zasady.

Stały Komitet, który między sesjami parlamentu sprawuje najwyższą władzę ustawodawczą w Chinach, postanowił w poniedziałek, że deputowanymi parlamentu w Hongkongu nie mogą zostać osoby, które podczas zaprzysiężenia wprowadzą zmiany w przysiędze wierności wobec lokalnej konstytucji lub nie okażą należytego szacunku.

Z decyzji wynika, że niedopuszczalne jest zmienianie w jakikolwiek sposób tekstu lub formy składanej przysięgi. W przypadku osoby, która "celowo wypowie słowa niezgodne z nakazanym przez prawo brzmieniem przysięgi" albo która złoży ją "w sposób nieszczery lub niepoważny", wymóg ten będzie uważany za niedopełniony i taka osoba nie będzie mogła sprawować uzyskanego mandatu.

Decyzja ta jest postrzegana jako najbardziej bezpośrednia interwencja Pekinu w system polityczny Hongkongu od 1997 roku, gdy ta była brytyjska kolonia została zwrócona Chinom.

Postanowienie uniemożliwi bowiem wykonywanie mandatu poselskiego dwóm niezależnym deputowanym wybranym do Rady Ustawodawczej Hongkongu, którzy domagają się większej autonomii tego regionu od władz w Pekinie. Podczas uroczystości zaprzysiężenia 30-letni Sixtus Leung i 25-letnia Yau Wai-Ching rozwinęli transparent z napisem "Hongkong to nie Chiny" oraz zmienili tekst przysięgi, deklarując, że będą bronić "narodu Hongkongu", oraz używając pogardliwego określenia na Państwo Środka.

Szef administracji Hongkongu Leung Chun-ying, uznawany przez przeciwników za marionetkę Pekinu, zapowiedział, że będzie respektował decyzję władz w Pekinie, a Sixtus Leung i Yau Wai-Ching "świadomie naruszyli procedurę ślubowania i wymagania co do treści składanej przysięgi", tym samym pozbawiając się prawa sprawowania mandatu.

W niedzielę tysiące mieszkańców Hongkongu protestowały przeciw ingerowaniu władz w Pekinie w wewnętrzne sprawy ich regionu.

Jesienią 2014 roku centrum Hongkongu było przez wiele tygodni sparaliżowane przez masowe prodemokratyczne demonstracje. Domagano się, by władze centralne Chin nie ingerowały w zaplanowane na 2017 rok pierwsze w historii wybory powszechne w Hongkongu. Szeroki sprzeciw wywołała zapowiedź wcześniejszego zatwierdzania kandydatów w wyborach przez lojalny wobec Pekinu komitet nominacyjny. Mimo swej wielkiej skali protesty nie doprowadziły do ustępstw ze strony Pekinu w sprawie politycznych reform na tym terytorium.

Zasada "jeden kraj, dwa systemy" miała utrzymać pozycję regionu jako globalnego centrum finansowego z odrębnym systemem prawnym na okres co najmniej 50 lat, ale z zagwarantowaniem pełnej zwierzchności Pekinu.(PAP)

jhp/ kar/