Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili wezwał z Ukrainy, gdzie przebywa na emigracji, swych zwolenników w kraju do protestów przeciwko oszustwu wyborczemu, jak nazwał wynik wyborów parlamentarnych, których druga tura odbyła sie w niedzielę.

Apelował o bojkot drugiej tury, ale większość działaczy jego partii była za udziałem w głosowaniu.

Rządząca partia Gruzińskie Marzenie - Demokratyczna Gruzja (GM-DG) byłego premiera i najbogatszego Gruzina Bidziny Iwaniszwilego wygrała drugą turę, uzyskując 48 z 50 mandatów (jedna trzecia miejsc w 150-osobowym parlamencie), które pozostały nieobsadzone po pierwszej turze.

W obu turach GM-DG zdobyła 115 mandatów (większość konstytucyjną), podczas gdy Zjednoczony Ruch Narodowy (ZRN) Micheila Saakaszwilego - 27 miejsc.

Saakaszwili, oskarżając rząd o "masowe fałszowanie wyborów", powiedział w swym apelu do opozycji: "Nadeszła godzina, aby się przegrupować i rozpocząć czynną walkę".

Premier Gruzji Giorgi Kwirikaszwili zapewnia natomiast, że wyniki wyborów potwierdzają, iż naród gruziński "głosował za wolnością, stabilizacją, szybkim rozwojem i europejską przyszłością Gruzji", a kraj "zdał egzamin z demokracji".

Obserwatorzy z ramienia OBWE, którzy śledzili przebieg wyborów oceniają, że Gruzja - na tle innych krajów regionu - dokonała postępów na drodze do demokracji.(PAP)