Przed zaplanowanymi na środę wieczór rozmowami przywódców państw tzw. czwórki normandzkiej w sprawie uregulowania konfliktu na wschodzie Ukrainy na linii frontu w Donbasie trwają walki, a strona ukraińska oskarża prorosyjskich separatystów o łamanie rozejmu.

Ukraińscy komentatorzy uważają, że berliński szczyt, w którym wezmą udział: kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz prezydenci Ukrainy, Rosji i Francji - Petro Poroszenko, Władimir Putin i Francois Hollande, nie przyniesie przełomu.

W ciągu ostatnich siedmiu dni w Donbasie zginęło czterech, a rannych zostało ponad 20 żołnierzy ukraińskich sił rządowych – wynika z doniesień dowództwa armii w Kijowie. Każdego dnia pozycje ukraińskie ostrzeliwane są po kilkadziesiąt razy.

Najbardziej intensywne starcia trwały w środę w okolicach Mariupola nad Morzem Azowskim, gdzie wspierani przez Rosję separatyści używają uzbrojenia zakazanego mińskimi porozumieniami w sprawie Donbasu. Jest to m.in. artyleria o kalibrze 122 i 152 mm oraz moździerze o kalibrze 82 i 120 mm – poinformował sztab ukraińskiej armii.

„Działania bojowe na odcinku Pawłopil-Szyrokyne (ok. 20 km na wschód od Mariupola - PAP) utrzymują się praktycznie przez całą dobę” – powiedział przedstawiciel sztabu Andrij Łysenko na konferencji prasowej w Kijowie.

Roman Bezsmertny, były przedstawiciel Ukrainy w trójstronnej grupie kontaktowej ds. Donbasu, uważa, że spotkanie przywódców w Berlinie będzie bardzo trudne. „Daj Boże, żeby udało im się chociaż wytrzymać przy jednym stole” – powiedział w rozmowie z jedną ze stacji telewizyjnych.

Ostatni szczyt państw czwórki normandzkiej odbył się ponad rok temu w Paryżu. Od początku konfliktu w Donbasie zginęło ponad 9,5 tysiąca osób.

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)