Nie ma logicznego powiązania między wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 12 maja 2015 r. a patologiami reprywatyzacji; na wtorkowej konferencji prezesa PiS wyrok został przedstawiony nierzetelnie w oderwaniu od jego rzeczywistej treści - oświadczyło w środę Biuro TK.

"Wyrok ten nie może skutkować patologiami przy reprywatyzacji, lecz odwrotnie - może pomóc je zwalczać" - podkreśliło w komunikacie Biuro TK.

Także rzecznik prasowy Sądu Najwyższego sędzia Michał Laskowski oświadczył w środę, że całkowicie nieuprawniona jest sugestia, iż stanowisko SN wyrażone w związku z ocenionymi przez TK w maju 2015 r. przepisami pozostaje "w oczywistym związku" ze zjawiskiem przejmowania nieruchomości w ramach reprywatyzacji.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej dotyczącej projektu zmierzającego do powołania komisji weryfikacyjnej badającej stołeczne decyzje reprywatyzacyjne prezes PiS Jarosław Kaczyński odniósł się do wyroku TK z 2015 r. stwierdzającego niekonstytucyjność jednego z przepisów Kodeksu postępowania administracyjnego.

Jak mówił Kaczyński, w orzeczeniu tym stwierdzono, że sprzeczne z konstytucją są przepisy mówiące o tym, że "decyzja administracyjna podjęta z rażącym naruszeniem prawa może być uchylona w każdym czasie, także w kilkadziesiąt lat po jej podjęciu". Zdaniem lidera PiS efektem wyroku jest to, że "najbardziej bezprawna decyzja będzie już niepodważalna". "Jeśli spojrzeć na to wszystko, co działo się w Polsce wokół reprywatyzacji, to trudno nie dostrzec tutaj związku" - mówił Kaczyński.

Trybunał orzekł wówczas, że przepis K.p.a., który nakazuje uznanie decyzji administracyjnej za nieważną z powodu "rażącego naruszenia prawa" - bez względu na fakt, jak dawno wydano tę decyzję - jest niekonstytucyjny.

Sprawa była wywołana pytaniem prawnym, jakie do TK skierował we wrześniu 2013 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Chodziło o kwestię stwierdzenia nieważności decyzji prezydenta Warszawy z 1948 r. w sprawie terminu wniesienia wniosku o przyznanie byłym właścicielom prawa własności czasowej do gruntu.

TK podkreślił wówczas, że organa państwa muszą działać zgodnie z zasadą praworządności, czyli na podstawie przepisów prawa. Nie oznacza to jednak - jak dodawał - bezwzględnego obowiązku eliminowania z obrotu wadliwej decyzji administracyjnej, na podstawie której strona nabyła jakieś prawo, gdy od wydania tej decyzji nastąpił "znaczny upływ czasu". Zdaniem TK w takich przypadkach ograniczenie zasady praworządności uzasadnione jest potrzebą "stabilizacji stanów społeczno-gospodarczych ukształtowanych mocą wadliwego aktu administracyjnego" oraz zasadą zaufania obywatela do państwa.

"Konsekwencją wyroku było uniemożliwienie stwierdzenia nieważności konkretnej decyzji z 1948 r., a tym samym niedojście do skutku reprywatyzacji nieruchomości, która została przed prawie 70 laty skomunalizowana na podstawie tzw. dekretu warszawskiego" - przypomniało w środę Biuro TK.

Jak wskazano w komunikacie, "reprywatyzacja wynikała często ze stwierdzania nieważności decyzji sprzed kilkudziesięciu lat, wydawanych z uwzględnieniem przepisu, który Trybunał uznał za niekonstytucyjny". "Trybunał stwierdzając niekonstytucyjność przepisu orzekł więc odwrotnie, niż to mogło zostać odczytane przez opinię publiczną z kontekstu wypowiedzi J. Kaczyńskiego na tej konferencji prasowej" - dodano.

Jak podkreśliło Biuro TK, w wyroku zakwestionowano możliwość usuwania z obrotu prawnego dawnych decyzji. "Usuwanie tych decyzji z obrotu prawnego otwierało możliwość tzw. dzikiej reprywatyzacji" - dodało.

Kaczyński mówił także we wtorek, że "ówczesny prokurator generalny, który brał udział w postępowaniu (przed TK - PAP), wypowiedział się przeciwko tego rodzaju wyrokowi; Sejm ówczesny, to był jeszcze Sejm z większością PO-PSL, poprzez marszałka też wypowiedział się przeciwko, natomiast Sąd Najwyższy wypowiedział się +za+ i stowarzyszenie sędziów (...) też się wypowiedziało +za+".

"Czyli mamy tutaj do czynienia z taką sytuacją bardzo jasną, sytuacją powtarzam, której związek z tym wszystkim, co działo się na tym rynku przejmowania nieruchomości wydaje się dość oczywisty" - zaznaczał Kaczyński. Według niego pokazuje to, "jak bardzo szeroko rozumiana korporacja prawnicza jest w tę kwestię zaangażowana".

Sędzia Laskowski, odnosząc się do tych wypowiedzi, podkreślił, że "ani opinia SN, ani wyrok TK nie odnoszą się bezpośrednio do opisywanych ostatnio szeroko patologicznych zjawisk związanych z reprywatyzacją". "Zarówno wyrok TK, jak i stanowisko SN co do projektowanych zmian K.p.a. miały przyczynić się do powstrzymania nieprawidłowości w procesach reprywatyzacyjnych" - wskazał. (PAP)