I prezes Sądu Najwyższego napisała do ministra Henryka Kowalczyka ws. "namiotowego miasteczka" zorganizowanego przed gmachem SN przeciw skazaniu Zygmunta Miernika za rzut tortem w sędzię ze sprawy Czesława Kiszczaka. Według niej, protest "negatywnie oddziałuje na nieruchomość".

"Liczę na stosowną reakcję pana ministra" - napisała I prezes SN Małgorzata Gersdorf w liście z 5 października do min. Kowalczyka, nadzorującego likwidowany resort Skarbu Państwa. W liście, ujawnionym na stronie internetowej SN, dodała, że z punktu widzenia funkcji Kowalczyka niezbędne jest zwrócenie uwagi na trwałe "negatywne oddziaływania na nieruchomość" należącą do Skarbu Państwa. I prezes poinformowała też o zawiadomieniu o sprawie Komendy Stołecznej Policji, Straży Miejskiej oraz inspekcji sanitarnej.

Jak pisze Gersdorf, protest przybrał postać "miasteczka namiotowego" m.in. na trawniku przylegającym do kompleksu, gdzie znajduje się SN, Sąd Apelacyjny w Warszawie i IPN. Uczestnicy przebywają, być może w formie "rotacyjnej", na zajętym terenie - dodała. "Korzystanie z demonstrujących z takich elementów wyposażenia, jak poduszki, pledy, pościel wskazuje na to, że co najmniej niektórzy z nich nocują w namiotach" - napisała. Dodała, że protestujący "niszczą zieleń utrzymywaną przez SN oraz załatwiają potrzeby fizjologiczne na wskazanym trawniku".

"Opisane wyżej okoliczności przesądzają o tym, że w wyniku +stałej demonstracji+ trwającej od 25 sierpnia 2016 r. przed kompleksem, dochodzi do trwałego naruszania regulacji prawnych dotyczących stanu higieniczno-sanitarnego obiektów użyteczności publicznej" - stwierdziła I prezes SN. Dlatego zwróciła się do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego m. st. Warszawy i Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczne o podjęcie działań kontrolnych.

Gersdorf używa sformułowania "stała demonstracja", co tłumaczy tym, że "stworzenie swoistej bazy oraz długotrwałość działań demonstrantów wyłączają (...) możliwość uznania ich za zgromadzenie w rozumieniu ustawy". Według niej demonstrujący, korzystający m.in. z urządzeń nagłaśniających, utrudniają pracę wszystkich instytucji mających tam swoje siedziby. Ich pracownicy są narażeni na "uszczypliwe i nieprzyjemne uwagi" - dodała.

I prezes napisała, że namioty są obwieszone plakatami zawierającymi treści wymierzone w wymiar sprawiedliwości w Polsce i "w dosadny sposób dezawuujące polskie sądownictwo". "Tym samym dochodzi do publicznego demonstracyjnego okazywania lekceważenia wysokim rangą organom RP. Godzi to w powagę SN i SA, a tym samym narusza interes państwa" - napisała.

Dodała, że z zaparkowanego pojazdu w pasie drogowym jest prowadzona sprzedaż "wyrobów plastycznych", jak obrazki, figurki, dewocjonalia. "Działalność ta odbywa się poza miejscem do tego wyznaczonym przez właściwe organy, a do tego nadaje najbliższemu otoczeniu kompleksu z siedzibami trzech instytucji państwowych cechy targowiska albo co najmniej obszaru, na którym się odbywa handel obwoźny" - stwierdziła Gersdorf.

"Wszystkie wskazane postaci oddziaływania na nieruchomości stanowiące przedmiot własność Skarbu Państwa, pozostające w trwałym zarządzie SN, z uwagi na funkcje sprawowane przez ten organ władzy sądowniczej, wynikające z korzystania z obu trawników, a także pasa drogowego, w sposób niezgodny z ich przeznaczeniem, sprawiają, że - w obecnym stanie - utrudnione jest pełnienie przez te organy funkcji statutowych" - dodała I prezes SN " Oznacza to, że przeciętna miara jako granica dopuszczalnych zakłóceń przy korzystaniu z sąsiedniej nieruchomości jest stale przekraczana" - oświadczyła.

Dodała, że większość z wymienionych działań wypełnia znamiona czynów społecznie szkodliwych opisanych w Kodeksie wykroczeń. "Ten aspekt funkcjonowania +miasteczka namiotowego+ jest przedmiotem zawiadomienia o możliwości popełnienia wyżej wymienionych wykroczeń, adresowanego do Komendy Stołecznej Policji w Warszawie, (do wiadomości Ministra Spraw Wewnętrznych pana Mariusza Błaszczaka) oraz do Straży Miejskiej m.st. Warszawy" - napisała I prezes SN.

Miernika skazano na 10 miesięcy więzienia za incydent w Sądzie Okręgowym w Warszawie z czerwca 2013 r. W SO przesłuchiwano wówczas dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie b. szefa MSW z lat PRL Czesława Kiszczaka (zmarł w 2015 r. - PAP) nie pozwala na sądzenie go po raz piąty za przyczynienie się do śmierci górników kopalni "Wujek" w 1981 r. Gdy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła, że przesłuchanie biegłych odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, grupa osób z Adamem Słomką na czele zaprotestowała. Wtedy sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z mężczyzn rzucił w nią tortem z bitą śmietaną, który trafił ją w tył głowy. Kilka dni później Miernik usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych.

W końcu września Biuro RPO podało, że po "bardzo wnikliwej analizie akt" Adam Bodnar nie znalazł podstaw do wniesienia kasacji do SN od wyroku. "Istotne w sprawie jest to, że RPO nie może wnieść kasacji wyłącznie z powodu niewspółmierności kary" - zaznaczono w informacji RPO (takie prawo ma minister sprawiedliwości-prokurator generalny- PAP).(PAP)