Ksiądz Jacek Międlar wystąpił ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy - powiedział PAP we wtorek przełożony Domu Prowincjonalnego Zgromadzenia Księży Misjonarzy ks. Paweł Holc.

Jak powiedział ks. Holc, o swojej decyzji ks. Międlar poinformował przełożonych w poniedziałek.

"My nad tym ubolewamy, żałujemy, bo to jest młody kapłan i na pewno mógłby odnaleźć się, myślę, w pracy duszpasterskiej. Natomiast taką decyzję podjął, wczoraj ją zakomunikował przełożonemu prowincji" - powiedział ks. Holc.

Jak wyjaśnił, taka decyzja oznacza w praktyce odejście z kapłaństwa. "Ksiądz nie może być zawieszony w próżni, musi należeć bądź do jakiegoś zgromadzenia czy zakonu lub do diecezji. Natomiast co będzie dalej, trudno mi powiedzieć" - dodał.

Sam Międlar na Twitterze napisał m.in.: "Chcąc zachować twarz, honor i wierność Jezusowi Chrystusowi oraz Jego Świętej Ewangelii, w związku ze złożonymi ślubowaniami nie jestem w stanie łączyć Prawdy i Słowa Bożego z liberalną narracją, w jaką środowiska żydowskie, gejowscy lobbyści, a zatem i moi przełożeni próbowali mnie wpisać. Zdradziłbym Chrystusa, gdybym ustąpił wobec wywieranych na mnie nacisków".

Ks. Międlar, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi w mediach, dostał od przełożonego całkowity zakaz "jakichkolwiek wystąpień publicznych oraz organizowania wszelkiego rodzaju zjazdów, spotkań i pielgrzymek, a także wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych". Miało to miejsce po tym, jak wygłosił kazanie na nabożeństwie poprzedzającym marsz w ramach obchodów rocznicy ONR w kwietniu br. w Białymstoku.

Jak podawały regionalne media, ks. Międlar, wygłaszając kazanie, nazwał narodowo-katolicki radykalizm "chemioterapią dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski". "Zero tolerancji dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski i Polaków. Zero tolerancji dla tego nowotworu. Ten nowotwór wymaga chemioterapii (...) i tą chemioterapią jest bezkompromisowy narodowo-katolicki radykalizm" - miał mówić podczas mszy.

Ostatecznie Prokuratura Okręgowa w Białymstoku umorzyła dochodzenie związane z obchodami 82. rocznicy powstania ONR; nie znalazła podstaw do uznania, iż doszło wtedy do popełnienia tzw. przestępstw z nienawiści; podobnie oceniono kazanie ks. Jacka Międlara.

Szeroki echem w mediach odbił się też wpis Międlara z 13 sierpnia br., który zamieścił na Twitterze. Dotyczył on posłanki Nowoczesnej Joanny Scheuring-Wielgus. Ksiądz napisał: "Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?". Posłanka skierowała sprawę do prokuratury; jej zdaniem doszło do publicznego nawoływania do popełnienia przestępstwa.

Po tym wpisie głos zabrał przełożony duchownego ks. Kryspin Banko. "W związku z ostatnimi wystąpieniami ks. Jacka Międlara CM pragnę przypomnieć, że pozostaje w mocy treść mojego pisma z dnia 19 kwietnia br., w którym ks. Jacek otrzymał całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych" - napisał w oświadczeniu. Przełożony przypomniał ks. Międlarowi, że każdego członka zgromadzenia obowiązują przyrzeczenia wynikające ze ślubu posłuszeństwa.

"Jeszcze raz z mocą pragnę podkreślić, że Zgromadzenie absolutnie nie podziela jego ostatnich wypowiedzi, gdyż każdemu, niezależnie od jego poglądów, należy się szacunek i chrześcijańskie zrozumienie. Ufam, że ten młody kapłan zastosuje się do ślubów, które złożył w Zgromadzeniu" - dodał.

Na początku września episkopat informował, że ks. Międlar porozumiał się ze swoimi przełożonymi, przyjął propozycję zgromadzenia i będzie pracował w parafii w Tarnowie.(PAP)